Opłaty za mieszkanie na końcu listy. Zadłużenie czynszowe w Polsce to realny problem
Niektórzy nie płacą, bo nie mają z czego, a inni stoją na stanowisku, że i tak nikt im niczego nie zabierze. Efekt w obu przypadkach jest jednak taki sam – rosnące zadłużenie czynszowe. Opłaty za utrzymanie mieszkania u niektórych znajdują się dopiero na końcu listy comiesięcznych zobowiązań. Zdecydowanie wyżej uplasowane są należności z tytułu kredytu oraz rachunki za telewizję, telefon, czy internet. Część dłużników żyje w przekonaniu, że nikt ich z mieszkania nie wyrzuci.
Poniekąd mają oni rację, bo administratorzy nieruchomości zdecydowanie za rzadko decydują się oddawać sprawy do sądów. Powody są różne, a jednym z nich jest zniechęcenie do skutecznej egzekucji. Procesy windykacyjne zwykle trwają długo i nie kończą się ściągnięciem przysługującej wierzytelności. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku eksmisji. Biorąc pod uwagę fakt, że eksmisja na bruk jest w Polsce niemożliwa, często pozbycie się zadłużonego lokatora graniczy z cudem.
Problem z dłużnikami czynszowymi mają także gminy. Tylko w Warszawie długi z tego tytułu przekroczyły już 500 milionów złotych. Z kolei w Gdańsku miasto ma do ściągnięcia ponad 150 milionów złotych. Już w ubiegłym roku we Wrocławiu lokatorzy byli winni tamtejszemu samorządowi 365 milionów złotych, a w Krakowie długi wynosiły 243 miliony złotych. Co więcej, gminy są w o tyle gorszej sytuacji od innych podmiotów wynajmujących lokale, że to właśnie one wskazują lokale dla osób eksmitowanych z powodu braku płatności. Jak łatwo się domyśleć nawyki dłużników rzadko się zmieniają.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Długi można odpracować, ale chętnych brakuje
Miasta wiedząc o tym, że ściągniecie wszystkich długów jest praktycznie niemożliwe oferują dłużnikom różne rozwiązania ich problemów. Jednym z nich jest odpracowanie zadłużenia, czyli świadczenie osobiste w zamian za redukcję zaległości. Gminy zwykle w takich przypadkach angażują dłużników do drobnych prac porządkowych. Co ważne, wykonywanie takiej pracy nie pozbawia zainteresowanych zasiłku dla bezrobotnych. W niektórych miastach zadłużenie można odpracować nie tylko za siebie, ale i innych członków rodziny.
Tego typu wsparcie nie cieszy się jednak zbyt dużym zainteresowaniem. Jak podaje serwis Trójmiasto.pl od 2022 roku w Gdańsku z takiej opcji skorzystało zaledwie 22 dłużników. W Sopocie prac podjęła się w chwili obecnej tylko jedna osoba. Z doniesień Bankiera sprzed roku wynika z kolei, że w Lublinie ostatni dłużnik chętnych do pracy pojawił się w magistracie w 2016 roku, a w Toruniu przez cały 2022 rok na drobne pracy zdecydowała się jedna zadłużona osoba.
Gminy umarzają długi, ale nie wszystkim
Zdecydowanie częściej wybieraną opcją pozbycia się zadłużenia jest jego restrukturyzacja. W ramach przyjętych programów samorządy są gotowe do umorzenia nawet połowy zadłużenia w sytuacji, gdy dłużnik zaoferuje jednorazową spłatę pozostałości należności. Innym rozwiązaniem jest spłata od 40 do 60% długu w kilkuletnich ratach. W pozostałej części można liczyć na życzliwe oko urzędników.
Tego typu programy interwencyjne nie są jednak przeznaczone dla każdego dłużnika. Ze wsparcia miasta w opisanych formach zwykle nie mogą skorzystać nowi dłużnicy. Pomoc kieruje się głównie do osób, których zadłużenie narasta od lat i sięga większej kwoty niż równowartość kilku czynszów. Zasady panujące w poszczególnych gminach mogą być jednak różne, stąd w przypadku posiadania zadłużenia czynszowego w lokalu komunalnym warto zorientować się w możliwościach, które dają samorządy.