Zeszłoroczna ustawa o obronie ojczyzny przywróciła zakaz, który nie obowiązywał w Polsce od 20 lat
Istnieją takie przepisy prawa, które niby wydają się swego rodzaju oczywistością, ale na dobrą sprawę nie zastanawiamy się nad tym, czy ich istnienie w ogóle czemuś służy. Dobrym przykładem jest tutaj zakaz fotografowania wskazanych w ustawie o obronie ojczyzny miejsc i osób. W teorii chodzi oczywiście o ochronę infrastruktury krytycznej oraz wojskowej. Istnienie zakazu wynika z art. 616a ustawy o obronie ojczyzny. Składa się on z sześciu ustępów. Kluczowy jest pierwszy z nich:
Jak należy rozumieć przytoczone wyżej przepisy? Nie wolno nam w żaden sposób utrwalać obrazu lub wizerunku obiektów należących do dwóch podstawowych kategorii. Pierwszą stanowią obiekty kluczowe dla bezpieczeństwa lub obronności państwa oraz szeroko rozumiana infrastruktura krytyczna. Druga to z kolei mniej ważne obiekty, które należą do resortu obrony narodowej. Co należy rozumieć przez to pojęcie? Z definicji legalnych zawartych w ustawie wynika, że chodzi o wszystkie zasoby podlegające pod Ministerstwo Obrony Narodowej.
Na szczególną uwagę zasługuje to, że zakaz fotografowania dotyczy nie tylko budynków, ale także ruchomości znajdujących się w środku i w ogóle na danym terenie. Nie wolno nam także fotografować osób, które akurat w tym miejscu przebywają.
Co istotne: zakaz fotografowania obowiązuje tylko wtedy, gdy dany obiekt oznaczono znakiem stosownym znakiem graficznym. Siłą rzeczy chodzi o tabliczki z napisem "zakaz fotografowania", który nieco starsze pokolenia zapewne pamiętają z okolic różnego rodzaju jednostek wojskowych.
Zakaz fotografowania sam w sobie niczemu ważnemu nie służy, chodzi o pretekst do zatrzymania potencjalnych szpiegów
Kiedy można taki znak wywiesić i czy trzeba trzymać się jakichś konkretnych wytycznych? Odpowiedź znajdziemy w trzech następnych ustępach.
Zgodnie z ust. 6 wzór znaku "zakaz fotografowania" ustala Minister Obrony Narodowej. Warto także wspomnieć, że organ zajmujący się ochroną danego obiektu może wydać zezwolenie na jego fotografowanie pomimo istnienia zakazu. Taka możliwość wynika z ust. 5 przywoływanego przepisu.
Złamanie zakazu fotografowania zgodnie z art. 683a ustawy o obronie ojczyzny stanowi wykroczenie. Na szczęście kara nie jest w tym przypadku surowa.
Skoro w najgorszym wypadku sprawcy grozi areszt albo do 5 000 zł grzywny, oraz potencjalnie przepadek naszego aparatu albo smartfona, to czy w ogóle jest sens zawracać tak skonstruowanym zakazem głowę organom ścigania? Teoretycznie tak. Zakaz fotografowania sam w sobie nie jest specjalnie użyteczny. Nie bez powodu nie obowiązywał przez dwie dekady przed uchwaleniem ustawy o obronie ojczyzny.
Rzecz w tym, że w hipotetycznie ułatwia łapanie osobników kręcących się przy ważnych obiektach i robiących zdjęcia. Mogą to być szpiedzy, mogą to być sabotażyści. Rosjanie na przykład lubią wysługiwać się "użytecznymi idiotami". Ostrożności nigdy za wiele. Zakaz fotografowania stanowi pretekst, by podejrzanie zachowującą się osobę zatrzymać i przyjrzeć się jej dokładniej.