W ramach odmrażania gospodarki po początkowej fazie epidemii koronawirusa rząd przywraca także ruch lotniczy. Okazuje się jednak, że nie wszędzie. Wydane w ostatniej chwili rozporządzenie Rady Ministrów przewiduje zakaz lotów do Wielkiej Brytanii, Szwecji i Portugalii.
Rząd postanowił odmrozić także międzynarodowe połączenia lotnicze, możliwe że po to by ratować LOT
Epidemia koronawirusa dla niektórych gałęzi gospodarki jest szczególnie dotkliwa. Obok turystyki dotyczy to w szczególny sposób branży lotniczej. Zakaz lotów międzynarodowych oznacza, że przewoźnicy tracą główne źródło dochodu. Mowa przede wszystkim o Polskich Liniach Lotniczych LOT.
Wiele wskazuje na to, że właśnie kondycja narodowego przewoźnika skłoniła rządzących do stosunkowo niespodziewanego uchylenia zakazu. Taki krok zapowiedziano w zeszłym tygodniu. Trzeba przy tym przyznać, że jest to spory postęp. Jeszcze w maju wiele wskazywało na to, że wakacje 2020 za granicą spędzimy co najwyżej w państwach Grupy Wyszehradzkiej.
Właściwe rozporządzenie Rady Ministrów ukazało się w Dzienniku Ustaw, jak podaje Gazeta Wyborcza, dopiero we wtorek wieczorem. Tymczasem jego przepisy przewidują wejście w życie samego aktu z dniem 17 czerwca. To jest: po paru godzinach. Obowiązujący wcześniej zakaz lotów międzynarodowych przestaje obejmować państwa Unii Europejskiej, Szwajcarię, Norwegię, Liechtenstein oraz Islandię.
Zakaz lotów do Wielkiej Brytanii, Szwecji i Portugalii wynika z sytuacji w tych państwach
Nie byłoby to właściwie większym problemem, gdyby nie wprowadzona w ostatniej chwili zmiana i zarazem wyjątek. Zakaz lotów do Wielkiej Brytanii, Szwecji i Portugalii pozostaje w mocy, przynajmniej do 30 czerwca.
Jak się łatwo domyślić, niczego się nie spodziewający przewoźnicy zdążyli już rozpocząć sprzedaż biletów na loty do tych państw w środę rano. Te muszą zostać odwołane. Dla linii lotniczych każdy odwołany lot oznacza niewątpliwie kolejne straty. Zwłaszcza w trakcie kryzysu wywołanego przez epidemię.
Zakaz lotów do Wielkiej Brytanii, Szwecji i Portugalii jest bezpośrednim skutkiem aktualnej sytuacji epidemiologiczna w tych państwach. W każdym z nich co rusz notuje się nowe przypadki zachorowań na COVID-19. Skądinąd podobnie jak w Polsce. Trzeba przyznać, że nie jest to rozwiązanie do końca nieuzasadnione.
Wprowadzenie wyjątków w rozporządzeniu samo w sobie wcale nie wydaje się nieuzasadnione
W Wielkiej Brytanii samych zgonów powodowanych przez koronawirusa każdego dnia jest przeszło dwieście. Sytuacja w Portugalii nie wydaje się być aż taka zła. Problem w tym, że szybkie poluzowanie ograniczeń i nonszalanckie podejście mieszkańców zaowocowało ponownym wzrostem zachorowań. Szwedzi przekonują, że dzienny przyrost zachorowań przekraczający tysiąc osób to po prostu wynik większej liczby testów.
Celem zakazu lotów wydaje się przede wszystkim ograniczenie ryzyka pojawienia się nowych ognisk choroby. Doświadczenia państw azjatyckich, takich jak chociażby Wietnam, pokazują, że koronawirus może wrócić i ponownie się rozprzestrzenić. Własnie za sprawą międzynarodowego ruchu lotniczego i turystyki. Tymczasem w Chinach odnotowano nową serię zachorowań, tym razem w Pekinie.
Być może utrzymanie ograniczeń w podróżowaniu do krajów o najostrzejszym przebiegu choroby w tej chwili wcale nie jest złym pomysłem. Nie sposób jednak nie zauważyć, że rządzący mogli o swoich planach poinformować branżę lotniczą z większym wyprzedzeniem, niż kilka godzin.