Decathlon to w Polsce bardzo fajna i innowacyjna sieć z naprawdę fajnymi rozwiązaniami – jak na przykład wypożyczanie sprzętu turystycznego. Aż chce się tam kupować – a potem biegać, skakać, chodzić po górach czy grać w kosza. Gdyby tylko nie fakt, że zakupy w Decathlon wspierają pewną rodzinę, która bardzo lubi interesy z Putinem.
Nie mam pojęcia, jak wyglądają zakupy w Decathlon we Francji, czyli w rodzinnym kraju tej sieci. W Polsce, trzeba przyznać, firma rozwinęła się natomiast fantastycznie. Sklepów u nas jest już ponad 60 – i aż chce się w nich kupować.
Pierwsza sprawa to sam asortyment. Wszystko jest zgrabnie podzielone na rodzaje sportu, którym jesteśmy zainteresowani. Potrzebujemy stroju do jeździectwa? Idziemy na sektor dla jeździectwa. Chcemy buty do biegania? Wybieramy sektor dla „biegaczy”. Proste? Bardzo – ale bardzo ułatwia nam zakupy.
Decathlon ma wiele innych zalet. Ceny są przystępne, w dużej mierze dzięki markom własnym sieci – jak Artengo, Domyos, Fouganza, Kalenji czy Nabaiji. Każda oferuje asortyment do konkretnej dyscypliny, co ułatwia zakupy. Jednocześnie nie jest też tak, że w Decathlonie możemy znaleźć wyłącznie „decathlonowe” marki. Są też te najbardziej znane firmy sportowe, jak Adidas czy Puma.
Zakupy w Decathlon mają zresztą znacznie więcej zalet. Sieć jest bardzo innowacyjna – nieźle działają jej kasy samoobsługowe (lepiej niż w Biedronce), często wystarczy wrzucić produkty do kosza, żeby wszystko nabiło się na rachunek. Świetnym rozwiązaniem jest opcja wypożyczenia sprzętu sportowego czy turystycznego. Skoro jadę na tydzień pod namiot, czemu mam go kupować i zagracać mieszkanie? Lepiej wypożyczyć – np. w Decathlonie za kilkadziesiąt zł na dzień. Może się opłacić, zwłaszcza, że namioty kosztują już często ponad 2 tys. zł.
Wypożyczenie namiotu ze sklepu? Świetny pomysł
Sporą zaletą sieci jest też po prostu to, że…. zakupy motywują do uprawiania sportu. Sprzęt jest niezłej jakości i niedrogi – więc jest spora szansa, że jak coś kupimy, zaczniemy się więcej ruszać.
Zakupy w Decathlon. Jest pewien problem…
Dechatlon należy do rodziny Mulliez. A ta rodzina jakoś bardzo lubi interesy z Kremlem. Decathlon niby ogłosił wycofanie się z Rosji, ale ostateczne losy firmy w tym kraju bynajmniej jasne nie są. Fakt, firma nie figuruje już na słynnej liście wstydu Yale, ale jest tam Auchan – też należący do rodziny Mulliez. Również Leroy Merlin to część tego handlowego imperium.
Może być to więc fajny sklep, sieć może pudrować wizerunek na milion sposobów. Ale pamiętajmy, że gdy przyszedł moment prawdy, sieć nie stanęła po naszej stronie. To wystarczy, by stwierdzić, że to sklep, w którym po prostu nie warto robić zakupów. Mimo wszystko.