Haniebny wyrok Sądu Okręgowego w Lublinie w sprawie orlika w Puławach jednak na coś się przydał. Gotowość prezydenta miasta Pawła Maja, by odsiedzieć pięć dni w areszcie za jego zignorowanie, nagłośniła sprawę w całej Polsce. To zmusiło rządzących do zmiany prawa. Dzięki nowemu rozporządzeniu zamykanie boisk z powodu przewrażliwionych sąsiadów przejdzie do historii. Przynajmniej w teorii.
Zamykanie boisk przez sądy to piramidalna głupota, ale mająca rzeczywiście jakąś tam podstawę prawną
Chyba każdy w miarę poczytalny człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że boisko szkolne wiąże się z tym, że będą na nim czasem przebywać dzieci. Całkiem możliwe nawet, że będą grać w gry. To z kolei prawdopodobnie oznacza jakiś poziom hałasu. Jest to absolutnie normalne i nie ma powodu do histeryzowania. Równie dobrze można się oburzać, że na wsi znajdują się zwierzęta gospodarskie, które nie dość, że wydają z siebie odgłosy, to jeszcze nie chcą pachnieć fiołkami. Ot, oczywistości.
Niestety trafia się także pewien bardzo specyficzny typ człowieka, który nie tylko nie ma w sobie najmniejszych pokładów wyrozumiałości, ale także uważa, że świat kręci się dookoła niego. Z pewnością wielu z nas słyszało o ruchach NIMBY, z angielskiego „Not In My Backyard„, a więc „nie w moim ogródku”. Potrafią z uporem maniaka torpedować wszelkie lokalne inicjatywy, które w jakiś sposób mogłyby zakłócić ich idealny porządek. Potrafią także angażować aparat państwa w przymusowym doprowadzaniu stanu zastanego do tegoż wyobrażonego sobie idealnego porządku.
Wspominam o takich przypadkach dlatego, że o ile większość rozsądnych decydentów takich osobników wyśmiewa, o tyle niektórzy dają im posłuch. Najgłośniejszym przykładem ostatnich miesięcy był przypadek orlika w Puławach. Pewnemu małżeństwu przeszkadzał hałas na pobliskim szkolnym boisku oraz zamontowane na nim oświetlenie. Poszli więc do sądu.
Sąd Rejonowy w Puławach zakazał korzystania z obiektu przez osoby, które nie są uczniami tej szkoły, z wyjątkiem zawodów sportowych, w których udział biorą drużyny tej szkoły, a także przez osoby dorosłe i kluby sportowe. Zakazano także wykorzystywania na obiekcie oświetlenia. Już to samo w sobie ociera się o absurd. Miasto starało się dostosować boisko do realiów wyroku poprzez przeprojektowanie obiektu. Niestety, nieopatrznie przywróciło możliwość korzystania z orlika w szerszym zakresie. Mieszkaniec-malkontent wniósł więc kolejną sprawę do sądu o ukaranie miasta.
Tym razem Sąd Rejonowy odrzucił skargę. Niestety z jakichś kompletnie niezrozumiałych powodów w drugiej instancji Sąd Okręgowy w Lublinie nałożył na Miasto Puławy grzywnę w wysokości 5000 zł. W razie jej niezapłacenia w terminie zostać miała zamieniona na 5 dni aresztu. Prezydent Puław Paweł Maj postanowił, że nie zapłaci. Była to prawdopodobnie jedna z lepszych decyzji, jakie mógł podjąć.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska zmieni kłopotliwe rozporządzenie, ale to nie rozwiąże problemu w całości
Czemu potencjalne spędzenie 5 dni w areszcie miałoby być dobrym pomysłem? Opinia publiczna dowiedziała się o sprawie. Chyba nikogo nie zaskoczy stwierdzenie, że zamykanie boisk z powodu fanaberii jakichś lokalnych pieniaczy nie spodobało się Polakom. Praktycznie każdy z nas słyszał o podobnym przypadku zatruwającym życie sąsiadom albo lokalnej społeczności. Nie są specjalnie lubiani. Sama perspektywa posłania prezydenta miasta z takiego powodu do aresztu oznaczałaby więc kompromitację nie tylko wymiaru sprawiedliwości, ale także państwa jako takiego. To z kolei uderzałoby automatycznie w aktualny rząd.
Stał się więc cud: grzywna została zapłacona, Paweł Maj do aresztu nie poszedł. Jakby tego było mało, szykuje się zmiana w prawie. Ministerstwo Klimatu i Środowiska przygotowało projekt zmiany rozporządzenia, które w założeniu ma ukrócić zamykanie boisk. Jak rządzący chcą tego dokonać? W bardzo prosty sposób. W drodze nowelizacji właściwego rozporządzenia zamierzają wyłączyć orliki i inne podobne obiekty sportowe spod obowiązywania norm hałasu w środowisku. Wspomniane rozporządzenie wydano na podstawie ustawy prawo ochrony środowiska. To ważne.
Pytanie bowiem brzmi: czy nowe rozwiązanie prawne rzeczywiście powstrzyma zamykanie boisk z absurdalnych powodów? Nie byłbym tego taki pewien. Cały czas istnieje sposób, by doprowadzić do tego samego bez powoływania się na prawo ochrony środowiska. Mam na myśli tzw. immisje sąsiedzkie, a więc art. 144 kodeksu cywilnego.
Właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych.
Ktoś mógłby stwierdzić, że każdy prawnik zauważyłby fragmenty o „społeczno-gospodarczym przeznaczeniu nieruchomości” i „stosunkach miejscowych”. Nie sposób jednak nie zauważyć, że to właśnie immisje przewijają się w podobnych sprawach z całej Polski. W końcu nie tylko puławski orlik padł ofiarą wymiaru sprawiedliwości.
Tym samym wydaje się, że konieczne będzie rozwiązanie na poziomie ustawowym, które po prostu nie da sędziom wyboru. Prawo do korzystania z ogólnodostępnej infrastruktury sportowej musi zostać zagwarantowane. W końcu jako społeczeństwo chcemy, żeby młodzież rzeczywiście spędzała czas na boisku, a nie przed komputerem.