Niewiele tematów budzi takie emocje, jak zarobki. Zarówno nasze własne, jak i innych. Sektorem, który często pojawia się ostatnio w tych rozmowach jest tzw. budżetówka. Kolejne grupy zawodowe walczą o podwyżki – w kuluarach krążą plotki o planowanych strajkach urzędników. Rząd odpowiada, że pieniędzy nie ma. Jako przykład są podawane chociażby niezbyt imponujące zarobki na stanowiskach kierowniczych w urzędach państwowych. Jakie są jednak prawdziwe zarobki dyrektorów?
Oficjalne zarobki dyrektorów
Podobnie, jak w przypadku posłów, którzy za tej kadencji doświadczyli obniżki płac, dyrektorzy w sektorze publicznym nie zarabiają imponująco. Przynajmniej w porównaniu do swoich odpowiedników z firm prywatnych. Według danych z 2018 roku, dyrektorzy zarabiają średnio około 11 tysięcy złotych brutto. Dużo? Być może. Po pierwsze jednak duże różnice występują pomiędzy poszczególnymi resortami. Po drugie zaś, osoby na stanowiskach kierowniczych w dużych przedsiębiorstwach mogą liczyć niekiedy na o wiele wyższe wynagrodzenia.
Czemu zatem ktokolwiek decyduje się na pracę w ministerstwach?
Przyczyn niewątpliwie jest wiele. Od pobudek ideowych, przez zasiedzenie, po specyficznie ustawiane konkursy, które pozwalają dostać się osobom ‘z odpowiedniego klucza’. Mimo tego, nawet osoby o dobrych układach w środowisku politycznym – nie mówiąc o wybitnych specjalistach – mogłyby liczyć na większe pieniądze. O ile uwzględnimy tylko zarobki z tytułu pełnionego stanowiska, na pewno. Jednak dodatkowe zarobki dyrektorów wyrównują te niesprawiedliwość.
Skąd są one brane? Ze spółek Skarbu Państwa
Po pierwsze możemy powiedzieć o wszelkich premiach, dodatkach i nagrodach uznaniowych. Jeśli mamy do czynienia z osobą dobrze ocenianą – czy z racji osiągnięć, czy przychylności oceniającego – potrafią one znacząco zwiększyć realne wynagrodzenie. O ile wśród ministrów i wiceministrów po zamieszaniu z lat ubiegłych skala tych nagród nieco się zmniejszyła, nie objęło to dyrektorów. Jednak prawdziwą kurą znoszącą złote jaja są rady nadzorcze spółek Skarbu Państwa. W chwili obecnej ponad 430 spośród nich zarządzane jest przez ministerstwa. Odpowiedzialność jest często iluzoryczna, a zarobki znakomite. A na najlepiej opłacanych stanowiskach – poza reprezentantami pracowników – często znajdziemy tam pracowników resortów. Dzięki takiej pracy urzędnicy mogą liczyć na dodatkowe dochody od 5 do nawet 30 tysięcy złotych miesięcznie. Dodajmy, że prawdziwie rekordowe sumy – do nawet 1,5 mln złotych rocznie należą do polityków wyższego szczebla. Można do nich zaliczyć chociażby dyrektora IPN, Jarosława Szarka oraz Leszka Czarneckiego. Niektórzy z nich mają kompetencje do tej pracy, inni – niekoniecznie. Lista chętnych jest długa i obejmuje także innych krewnych i znajomych królika. W ten sposób w radzie pracuje realnie kilku specjalistów i asystenci, natomiast wielu członków co miesiąc zgarnia tylko wypłaty z tego tytułu. A wszystko na koszt podatnika.
Co mówi to o działaniu spółek Skarbu Państwa?
Nie chcę tutaj krytykować działania spółek Skarbu Państwa jako takich. To zupełnie osobny temat, w którym można się doszukać pozytywnych i negatywnych elementów. Jednak czytając o projektach taniego państwa warto uwzględnić, że ani obecny, ani poprzednie rządy – bo mechanizm nie jest nowy – nie mają tu tak czystych rąk, jak chciałyby utrzymywać.