Polski Business Insider od rana nagłaśnia problem piłkarek, że kobiety grające w piłkę zarabiają znacznie mniej od mężczyzn. Pozwolę więc sobie wyjaśnić dlaczego tak się dzieje.
Pani Natalia Szewczak na łamach „BI” pisze w swoim generalnie bardzo ciekawym artykule:
Na trwającym mundialu zawodniczki zarobią bowiem zaledwie 7,5 proc. kwoty, którą rok temu podczas turnieju w Rosji otrzymali panowie.
Już tłumaczę. Jak zapewne kojarzą stali czytelnicy Bezprawnika – jestem wielkim fanem piłki nożnej. Godzinami mogę rozprawiać o piłce nożnej, szczególnie Serie A, taktyce, transferach, jedenastkach sprzed 20 lat. Staram się śledzić mecze „mojego” Interu Mediolan, ostatnio byłem nawet na Giuseppe Meazza, a na biurku obok laptopa stoi figurka Mauro Icardiego (ech…). Co roku dostaję lub kupuję Pro Evolution Soccer i Football Managera. Z kolegami w każdy weekend gramy w Fantasy Premier League, co w czwartej dekadzie życia wzbudza w nas wielkie emocje i spaja naszą grupę nawet mocniej, niż alkohol.
Piłka nożna kobiet a pieniądze
Człowiek ma jednak ograniczone możliwości czasowe i dlatego kompletnie nie interesuję się piłką młodzieżową, nie obejrzałem w tym roku ani jednego meczu Ekstraklasy i przez całe swoje życie widziałem może ze 3 mecze kobiet. Co więcej, mam poważne przeczucie, że mówię tutaj w imieniu sporej grupy kibiców.
Powiem więcej, ligi krajowe, nawet te poważniejsze, typu Bundesliga czy Serie A, mają problem, bo nie są dostatecznie ważne. Coraz więcej przebąkuje się o europejskiej superlidze dla największych futbolowych marek, bo ludzie nie chcą aż tak bardzo oglądać pojedynku Sassuolo z Frosinone. Albo nawet pogromu Barcelony nad Celtą Vigo.
Tak bowiem działa to w każdym sporcie. Chce się oglądać pojedynki najlepszych z najlepszych. To się cieszy największym zainteresowaniem, a jeśli jest zainteresowanie, to są transmisje telewizyjne, reklamodawcy, a tym samym największe pieniądze.
Dlaczego tak rażących dysproporcji zarobków nie ma w tenisie męskim i kobiecym? Już wyjaśniam, to naprawdę proste: ludzie na całym świecie chętnie oglądają grę tenisistek. Wprawdzie liderujący Federer w ogólnym rozrachunku znacząco dominuje nad piątą w zestawieniu Williams, ale też wszystkiemu winni są… ci przeklęci reklamodawcy w prywatnych kontraktach reklamowych. Na samym korcie od mającej polskie korzenie Woźniacki więcej w poprzednim sezonie zarobili tylko wspomniany Federer i Nadal.
Piłkarki oglądane są raczej niechętnie. Autorka artykułu z Business Insidera ma oczywiście świadomość, że te różnice wynikają z popularności:
Głos w tej sprawie w październiku 2018 r. zabrała FIFpro, Międzynarodowa Federacja Piłkarzy Zawodowych, która współpracuje z FIFA. W wydanym wtedy oświadczeniu napisała: „Pomimo tych zmian (wzrostu puli nagród podczas kobiecego mundialu – red.) piłka nożna jest jeszcze dalej od celu, jakim jest równość wszystkich zawodników Mistrzostw Świata bez względu na płeć”. Federacja stwierdziła, że w „rzeczywistości zmiany te oznaczają wzrost przepaści między wysokością nagród dla mężczyzn i kobiet”. „Ten regresywny trend wydaje się sprzeczny z ustawowym zaangażowaniem FIFA na rzecz równości płci” – podkreślono.
Ale popularność też z czegoś wynika.
Piłkarki nie uprawiają takiej samej dyscypliny, co piłkarze
Tę samą, ale nie taką samą. Różnice są naprawdę wyraźne. Pani Karolina Hytrek-Prosiecka w swojej wypowiedzi dla Business Insidera dość mocno sabotuje sprawę, o którą zdaje się walczyć.
Jestem zdania, że niezależnie od zawodu, kobiety i mężczyźni – jeśli mają te same kompetencje – powinni zarabiać tak samo. Dysproporcja w zarobkach między zawodniczkami a zawodnikami w piłce nożnej jest ogromna. Oczywiście, piłka ma swoją specyfikę – jest towarem, który sprzedaje się klientowi, budując ogromny ładunek emocjonalny – komentuje Karolina Hytrek-Prosiecka
Otóż, podobnie jak Ekstraklasa nie ma „takich samych kompetencji” jak Primera Division, tak futbol kobiecy nie ma „takich samych kompetencji” jak futbol mężczyzn. Mamy na to namacalne dowody. Reprezentacja kobiet z USA, która jest aktualnym mistrzem świata, przegrała 5-2 nieformalny sparing z nastolatkami ze szkółki w Dallas. A reprezentantki Australii z chłopcami u-15 dostały aż 7-0.
Dlatego pani Hytrek-Prosiecka wychodzi z bardzo błędnego założenia o tych samych kompetencjach. Tak jak Serie A nie ma kompetencji Premier League (co brutalnie widać w pieniądzach dostępnych w obu ligach), tak kobieca piłka nie ma kompetencji futbolu męskiego. To jest w ogóle bardzo ciekawe porównanie. Pieniądze w lidze angielskiej są absurdalnie wielkie. Zabijają nieco ideę futbolu krajowego i europejskiego, ponieważ najsłabsze drużyny Premiership potrafią dostawać z praw telewizyjnych pieniądze, o których marzy pucharowa czołówka Włoch, Niemiec czy Hiszpanii. A jednak nikt nie mówi o wyrównywaniu szans, bo tak działa rynek.
I rynek działa też w wynagrodzeniach dla piłkarek.
Będzie więcej pieniędzy dla kobiecej piłki
Jeśli wierzyć statystykom FIFA przytaczanym przez Business Insidera, FIFA szacuje, że kobiecy mundial w telewizji obejrzy nawet miliard widzów (przypadku MŚ w Rosji było to 3,5 miliarda).
To fantastyczny wynik. Aż trudny do uwierzenia. Jestem tym pozytywnie zaskoczony, ponieważ w moich interesujących się piłką nożną mediach społecznościowych temat praktycznie nie istnieje. Szczerze mówiąc chyba właśnie z BI dowiedziałem się, że są jakieś mistrzostwa świata dla kobiet. Taka jest jego realna medialność.
Tym niemniej! Jeśli popularność kobiecej piłki nożnej utrzyma się na tym poziomie, to kobiety zaczną zarabiać więcej. Piłka nożna to fantastyczny sport, moim zdaniem najlepszy ze wszystkich, który pomimo rokrocznego klepania tego samego w kółko, zawsze jest trochę inny. Historie Leicester, historie Chorwacji, Roma w półfinale, 4-0 Liverpoolu. Im więcej osób gra w piłkę, tym lepiej.
Jestem przekonany, że imperia futbolowe będą inwestowały w kobiecą piłkę. Na rynku futbolu nadal jest tak strasznie dużo pieniędzy do przejęcia od reklamodawców, że inwestowanie w jego różne odnogi jest jedyną rozsądną rzeczą, jaką można robić. I kluby to wiedzą, federacje też mają tego świadomość.
Ale kobiety, a szczególnie piłkarki, też muszą zrozumieć, że nikt nie dał reprezentacji Polski, Cristiano Ronaldo czy Jose Mourinho tych milionów za darmo. Całe pokolenia pracowały na popularność męskiego futbolu, budując współczesną, globalną religię.
Kobiety będą miały pieniądze z piłki, pewnego dnia nawet spore (choć raczej nie aż takie jak piłkarze, bo są od nich w bezpośrednim starciu gorsze), ale tego nie da się załatwić w drodze socjalistycznego edyktu. Muszą sobie na te pieniądze zapracować swoją efektowną grą, porywaniem tłumów ludzi i przyciąganiem reklamodawców.