Właśnie przez takie zwolnienia z pracy jak to w x-kom mamy w Polsce kryzys demograficzny

Praca Dołącz do dyskusji
Właśnie przez takie zwolnienia z pracy jak to w x-kom mamy w Polsce kryzys demograficzny

Zwolnienie po powrocie z macierzyńskiego pracownicy sklepu internetowego pracownicy firmy x-kom rozeszło się po polskojęzycznym internecie. Tak się bowiem zdarzyło, że padło na stosunkowo popularną tiktokerkę. Szef firmy postanowił wytłumaczyć zaistniałą sytuację, ale szkoda się stała. Warto jednak pochylić się nad dużo szerszym aspektem sprawy. W końcu takie zwolnienia to jeden z wielu składników kryzysu demograficznego w naszym kraju.

W dzisiejszych czasach wystarczy TikTok i niefortunne zwolnienie, by firma zafundowała sobie kryzys wizerunkowy

Pani Agnieszka pracowała dla firmy x-kom. Pracowała, bo zaraz po powrocie z urlopu macierzyńskiego czekała na nią przykra informacja. Otóż została zwolniona z powodu likwidacji jej stanowiska pracy. Historia jakich w Polsce wiele. Tak się jednak składa, że kobieta jest dość popularną tiktokerką publikującą jako matkapolkaczestochowska. Tym samym jej emocjonalna reakcja na to przykre zdarzenia obeszło praktycznie cały polskojęzyczny internet.

Z punktu widzenia dotychczasowego pracodawcy takie zwolnienie po powrocie z macierzyńskiego to poważny problem wizerunkowy. O ile pani Agnieszka stwierdziła w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie jest zainteresowana dalszym ciągnięciem tematu i cały ten rozdział w swoim życiu uważa za zamknięty, o tyle internauci nie byli tak wyrozumiali. Jak się łatwo domyślić, x-kom spotkał się z zalewem dość negatywnych komentarzy. Sytuacja stała na tyle poważna, że prezes firmy Michał Świerczewski postanowił zamieścić w serwisie X obszerne wyjaśnienie. Nas w szczególności powinien zainteresować jeden fragment.

Po komentarzach w Internecie wiem, że wiele osób oczekuje od nas szczegółowych wyjaśnień, dlaczego w ogóle podjęliśmy taką, a nie inna decyzję… Cóż, obowiązuje mnie tajemnica pracodawca-pracownik, nie mogę więc zbyt wiele wyjaśnić. To jednak o czym napisać mogę to fakt, że likwidacja dawnego stanowiska Agnieszki (i kilku innych podobnych stanowisk) nastąpiła już na początku 2023 roku w ramach większej reorganizacji działu wsparcia. W maju 2024 Agnieszka zasygnalizowała nam o tym, że planuje powrót. Wiem, że nasz dział HR sprawdzał różne możliwości, ale nie byliśmy niestety w stanie zaproponować Agnieszce nowego, adekwatnego do jej doświadczenia stanowiska. W takiej sytuacji rozwiązanie umowy o pracę odbywa się najczęściej pierwszego dnia po powrocie.

Ktoś mógłby zadać pytanie o to, czy przypadkiem x-com nie powinien wspomnieć pani Agnieszce o likwidacji jej stanowiska. W końcu zwolnienie po powrocie z macierzyńskiego nastąpiło ok. roku po podjęciu decyzji. Odpowiedź brzmi: nie było takiej możliwości. Na przeszkodzie stoją przepisy kodeksu pracy.

Pracodawca właściwie nie może ostrzec pracownicy, że po zakończeniu urlopu nie będzie miała czego szukać w firmie

Jeżeli oczywiście mieliśmy do czynienia z umową o pracę, to w tym przypadku w grę wchodzi art. 177 §1 przywołanej wyżej ustawy.

§ 1. W okresie ciąży oraz w okresie urlopu macierzyńskiego, a także od dnia złożenia przez pracownika wniosku o udzielenie urlopu macierzyńskiego albo jego części, urlopu na warunkach urlopu macierzyńskiego albo jego części, urlopu ojcowskiego albo jego części, urlopu rodzicielskiego albo jego części – do dnia zakończenia tego urlopu pracodawca nie może:
1) prowadzić przygotowań do wypowiedzenia lub rozwiązania bez wypowiedzenia stosunku pracy z tą pracownicą lub tym pracownikiem;
2) wypowiedzieć ani rozwiązać stosunku pracy z tą pracownicą lub tym pracownikiem, chyba że zachodzą przyczyny uzasadniające rozwiązanie umowy bez wypowiedzenia z ich winy i reprezentująca pracownicę lub pracownika zakładowa organizacja związkowa wyraziła zgodę na rozwiązanie umowy.

Pracodawca nie tylko nie ma prawa zwolnić pracownika w trakcie urlopu macierzyńskiego. Nie może także czynić przygotowań do takiego posunięcia. Jest przy tym dosłownie jeden wyjątek od tej reguły w postaci zwolnienia dyscyplinarnego. Nawet wtedy pojawia się ograniczenie w postaci wyrażenia zgody przez reprezentujący pracownika związek zawodowy. Samo założenie sobie, że w przypadku tej pracownicy nastąpi zwolnienie po powrocie z macierzyńskiego, koliduje z przytoczonym przepisem.

Warto także wspomnieć, że pracownikowi umowy o pracę nie można tak po prostu wypowiedzieć bez powodu. Niezgodna z prawem czynność może być w końcu zaskarżona przez pracownika do sądu pracy. Ten może nakazać jego przywrócenie albo zdecydować o wypłaceniu mu odszkodowania.

Dlatego właśnie dla pracodawców sprytnym sposobem na obejście przepisów jest likwidacja stanowiska pracy. Wówczas zastosowanie ma luźniejszy reżim ustawy o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników. Wystarczy, że firma zatrudnia więcej niż 20 pracowników. Ustawa reguluje nie tylko zwolnienia grupowe, ale także właśnie likwidowanie stanowisk pracy indywidualnym pracownikom.

Każde zwolnienie po powrocie z macierzyńskiego podkopuje politykę prorodzinną państwa

Załóżmy, że wierzymy w całości w zapewnienia prezesa Michała Świerczewski, że to przykra sprawa także dla firmy i że nie dało się tego ani uniknąć, ani lepiej rozwiązać. To przecież całkiem możliwe. Opinia publiczna niekoniecznie musi znać pełną historię relacji pomiędzy zwolnioną a x-komem. Nie znamy także wewnętrznej sytuacji tego przedsiębiorstwa. Niesmak jednak w pewnym sensie pozostaje.

Nie chodzi mi rzecz jasna o tego konkretnego pracodawcę i ten właśnie przypadek. Jak już wspomniałem na początku: takich sytuacji mamy w Polsce bardzo dużo. Przedsiębiorcy najpierw unikają jak ognia zatrudniania młodych kobiet, bo zaraz zajdą w ciąże i pójdą na urlop macierzyński. Później zaś niektórzy kombinują, jak tu się ich po powrocie z urlopu pozbyć. Dzień po jego zakończeniu specjalna ochrona wynikająca z obydwu ustaw już nie obowiązuje.

Rezultat możemy dostrzec nie w skali poszczególnych firm i ich dalszych losów, ale w skali całego kraju. Tak się bowiem składa, że Polska ma potworny wręcz problem z dzietnością. Nasz kryzys demograficzny nie jest może aż taką katastrofą jak w przypadku Korei Południowej. Wcale jednak nie mamy powodów do śmiechu. Brak zastępowalności pokoleń w dłuższej perspektywie przyniesie nam te same problemy, z którymi boryka się dzisiaj starzejąca zachodnia Europa. Do tego dochodzą kłopoty wiążące się z tym, że nasz kraj wciąż jest „na dorobku”.

Owszem, przyczyn tego, że Polki niespecjalnie chcą mieć dzieci, jest sporo. W grę wchodzą rzecz jasna zmiany kulturowe, które dzietności nie sprzyjają. Mamy także atmosferę strachu wytworzoną przez bezmyślność najważniejszych organów naszego systemu sądowniczego, skądinąd inspirowanych przez polityków i zawodowych fanatyków. Jednym z najważniejszych jest jednak brak stabilności. Rosnąca świadomość Polaków prowadzi do odpowiedzialności. Rozsądni rodzice chcą zapewnić swoim dzieciom jak najlepszy byt, co naturalnie prowadzi ich do chęci kontynuowania pracy.

Każde głośne zwolnienie po powrocie z macierzyńskiego podpowiada, że nie ma sensu próbować. O jakiejkolwiek stabilności młodzi rodzice mogą pomarzyć. Chyba że chodzi o stabilny wzrost cen dosłownie wszystkiego, na czele z mieszkaniami. Cała polityka prorodzinna państwa, nawet gdyby była prowadzona z jakimś pomysłem i rozsądkiem, rozbija się o potrzeby poszczególnych pracodawców. Być może czas zaostrzyć przepisy?