Uczniowie LO z Czerwieńska, którzy są spoza tego miasta, chcieli, żeby dyrekcja im zwróciła koszty za wynajęcie stancji i zakup biletu miesięcznego. Zwrot pieniędzy za strajk? Wojująca uczennica usłyszała tylko nieparlamentarne słowa. I została odprawiona z kwitkiem.
Strajk nauczycieli, po jego „zawieszeniu”, zszedł już z czołówek serwisów informacyjnych. Ale ciągle rozpala emocje – widać też, jak duże problemy wywołało całe to zamieszanie.
Uczniowie klasy policyjnej LO im. Stefana Roweckiego w Czerwieńsku pochodzą w większości spoza tej miejscowości. Muszą zatem albo dojeżdżać, albo opłacać stancje. To dość logiczne więc, że kupują na przykład miesięczne bilety na komunikacje.
No właśnie – z tym że strajk trwał od 8 do 27 kwietnia. Pieniądze za bilet miesięczny były w tym przypadku więc w dużej mierze wyrzucone w błoto. Uczniowie liceum z Czerwieńska stwierdzili, że tak być nie może – i stwierdzili, że należy im się zwrot pieniędzy za strajk.
Zwrot pieniędzy za strajk? Nic z tego
Pismo uczniów trafiło na biurko dyrektora szkoły, jak opisywała „Gazeta Lubuska”. Dyrektor stwierdził jednak, że nie wie za bardzo co z tym gorącym kartoflem zrobić. Stwierdził więc, że najlepiej będzie, jak sprawą zajmie się… wychowawczyni klasy.
Wychowawczyni starała się „przekonać” dzieci, że jednak warto wycofać się ze swoich próśb. Przekonała prawie wszystkich, ale jedna uczennica się uparła. „Gazeta Lubuska” opisuje, że spotkało się to z bardzo nerwową reakcją wychowawczyni – miały paść nawet nieparlamentarne słowa. Teraz dyrektor mówi, że użycie taki słów wobec uczennicy jest „naganne”.
Oczywiście zwrotu nie było – a dziewczyna ma teraz problemy w szkole. Ponoć myśli nawet nad zmianą liceum.
Zwrot pieniędzy za strajk? A może warto o tym porozmawiać na poważnie?
Niestety – w całej tej sprawie widać sporo patologii współczesnej polskiej szkoły. Trudno zrozumieć nie tylko przekleństwa ze strony nauczycieli, ale też to, że dyrektor nie jest w stanie wziąć na siebie problemu – tylko przekazuje go niżej.
Choć oczywiście nie ma przepisów, które mówią, że szkoła powinna zwracać koszty za bilety i stancje, to na pewno problem istnieje. Tym bardziej, że dla wielu rodzin koszt opłacenia stancji czy nawet biletu to spory wydatek.
Szkoda, że nie zajęły się tym problemem na poważnie samorządy. Bo chyba na poważną reakcję ministerstwa edukacji nikt nie liczył…