Prezydent Poznania pochwalił się, ze ma 14 stopni w biurze. W taki sposób Jacek Jaśkowiak chce przyłączyć się do globalnej mody na oszczędzanie na czym tylko się da. Teraz będzie miał na głowie… Państwową Inspekcję Pracy. Bo sam sobie zapewnił niedopuszczalne prawem warunki. To każe postawić pytanie: czy mamy prawo marznąć w miejscu pracy?
14 stopni w biurze
1 grudnia wchodzi w życie obowiązek wprowadzenia przez publiczne jednostki oszczędności energii. Jej zużycie na przykład w urzędach musi spaść o 10%. W wielu miejscach jednym ze sposobów na zaoszczędzenie kilowatogodzin jest obniżenie temperatury w budynku należącym do danej instytucji. Ale oczywiście tylko tak, by pomieszczenie pracy wciąż spełniało zapisane w prawie kryteria. W Gdyni w październiku ogłoszono, że temperatura będzie obniżana do wysokości 19 stopni w miejscu pracy (taką normę ustanowiono ostatnio np. w całej Danii). Tymczasem prezydent Poznania poszedł w kierunku jeszcze bardziej radykalnym.
Otóż Jacek Jaśkowiak w połowie listopada opublikował na swoim profilu na Facebooku zdjęcie prezentujące jak pracuje sobie w biurze. Stojący obok niego termometr wskazuje, że temperatura w pomieszczeniu wynosi nieco ponad 14 stopni Celsjusza.
Najwyższy czas zatem wyciągnąć z szafy cieplejszy sweter, bo kaloryfery – zgodnie z zapowiedzią – zakręcone. Ma to szereg korzyści – dla klimatu, bo emitujemy mniej CO2 i dla portfela, bo zużywamy znacznie mniej energii.
…napisał na Facebooku Jaśkowiak i dodał w żartobliwym tonie, że „dodatkowym atutem jest oszczędność czasu, bo im niższa temperatura, tym spotkania trwają krócej”.
Nie każdy uznał post prezydenta Poznania za coś sympatycznego. Miejscy działacze Lewicy uznali, że Jaśkowiak de facto publicznie przyznał się do tego, że trzyma swoich pracowników mrozem. I złożyli doniesienie do… Państwowej Inspekcji Pracy. Ratusz co prawda tłumaczy się, że prezydent obniżył temperaturę tylko na własny użytek, ale trzeba pamiętać, że włodarz miasta to też pracownik. Niewykluczone zatem, że PIP zajmie się sprawą i skończy się to mandatem (może on wynieść 2 tysiące złotych).
Czy w biurze możemy marznąć?
Tymczasem przepisy mówią jasno o tym, jaka może być minimalna dopuszczalna temperatura w miejscu pracy. W przypadku miejsc, gdzie wykonywana jest intensywna praca fizyczna faktycznie granica wynosi 14 stopni. Ale dotyczy to np. hal produkcyjnych, a nie biura prezydenta (i nie tłumaczy tego to, że Jaśkowiak może sobie w gabinecie trenować swój ulubiony boks). W przypadku biur albo miejsc wykonywania lekkich prac fizycznych polskie prawo przewiduje minimalną temperaturę 18 stopni. I ani stopnia mniej, niezależnie od tego czy trwa kryzys energetyczny i czy przepisy zobowiązują urząd do oszczędności na prądzie i ogrzewaniu. Jacek Jaśkowiak chciał zatem zimnym gabinetem ocieplić swój wizerunek, a ostatecznie spotka się z chłodnym spojrzeniem kontrolerów z Państwowej Inspekcji Pracy.