Krew na ścianie. W Dexterze było więcej życia, niż myśleliście

Prawo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (15)
Krew na ścianie. W Dexterze było więcej życia, niż myśleliście

Skapnięcia, strugi i kałuże to pojęcia, którymi będziemy się dzisiaj zajmować. Nie chodzi jednak o panujące aktualnie w dużej części kraju warunki pogodowe.

Na ulicy Pogodnej przed domem o numerze 34 zaparkował policyjny radiowóz. Niedługo wcześniej sąsiadka spod trzydziestki dwójki zadzwoniła na 112 z informacją, że jej sąsiad nie otwiera drzwi, mimo że ich czwartkową tradycją jest poranne bieganie na dystansie 10 km. Dodatkowo, kiedy spojrzała przez zasłonięte do połowy okno, wydawało jej się, że ktoś leży na podłodze.

Analiza śladów krwawych

Mimo dużego wysiłku, który funkcjonariusze włożyli w dostanie się wewnątrz, po osiągnięciu celu jedynym, o czym marzyli, było jak najszybsze opuszczenie domu. Doznania zapachowe, w połączeniu z równie niezachęcającą wrażeniami wzrokowymi, skutecznie wywoływały w głowach policjantów pytania z kategorii egzystencjalnych: „i po co mi to było?”, „dlaczego nie poszedłem na lingwistykę?”.

Na podłodze, na brzuchu, z głową zwróconą w kierunku drzwi wejściowych, leżał ubrany w sportowy strój mężczyzna. Na twarzy miał dwie głębokie rany, a jego ręce, związane z tyłu na plecach, całe pokryte były krwią. Ogólnie rzecz biorąc, krew była dominującą cechą krajobrazu. Rozbryzgi widoczne były na błękitnej ścianie znajdującej się za ofiarą, a dodatkowo przy twarzy denata znajdowała się sporej wielkości kałuża wspomnianej substancji.

W tym miejscu wchodzą do gry profesjonaliści

Po pewnym czasie na miejscu zameldowali się technicy, a wraz z nimi człowiek zajmujący się jedną konkretną dziedziną kryminalistyki. W tego człowieka wcielamy się my, a wspomnianą dziedziną jest analiza śladów krwawych. Podczas kiedy inni będą zabezpieczać ślady daktyloskopijne, ujawniać ślady traseologiczne, wykonywać zdjęcia i pomiary i spędzać 80% czasu z głową w dół, my będziemy poruszać się po miejscu zdarzenia z głową skierowaną ku górze. Nie wynika to jednak ani z marzycielskiej natury, ani z optymistycznego podejścia do życia. Większość śladów, które nas interesują, po prostu znajduje się na ścianie, suficie czy meblach.

Żeby dobrze wykonać swoje zadanie, jakim jest rekonstrukcja miejsca zdarzenia, musimy sprawdzić miejsca, do których nikt zazwyczaj nie zagląda. Wszytko po to, żeby znaleźć wszystkie ślady krwi, włącznie z tymi na pierwszy rzut oka niewidocznymi. Może wiązać się to z subtelnym przemeblowaniem pomieszczenia, otwarciem drzwi czy okien. Podstawowym narzędziem jest dla nas aparat, a najskuteczniejszą bronią – dobrze wykonane zdjęcia. Fotografie wykonuje się w określonym porządku. Najpierw zdjęcia orientacyjne, potem sytuacyjne i fragmentaryczne. Kolejno zdjęcia przedmiotów, a na sam koniec – makrofotografie konkretnych śladów.

Co można wywnioskować z analizy śladów krwawych?

Jeżeli ktoś oglądał „Dextera” (tego serialowego, a nie z kreskówki), to mógłby pomyśleć, że praktycznie wszystko. Dexter byłby w stanie postawić następującą diagnozę: napastnik miał 1,67 m wzrostu z dokładnością do centymetra. Był leworęczny, pozbawiony palca wskazującego prawej dłoni, kulejący na lewą stronę. Zadał cztery ciosy w tył głowy za pomocą młotka ślusarskiego, model – FC613, waga – 300 g, delikatnie zniekształconym z prawego boku.

W rzeczywistości wiele można ze sprawnej analizy miejsca zdarzenia wyczytać, ale nie w takim stopniu, jak to przedstawiają amerykańscy scenarzyści. Przede wszystkim – w jakiej pozycji znajdowała się ofiara i napastnik w trakcie ataku i po nim, jaka jest droga ucieczki sprawcy. Można określić, z której strony padały uderzenia, z jaką siłą je zadano, ile ich było i jaki był mechanizm powstania śladu. Czy dany układ plam stanowi rozprysk uderzeniowy (zadany za pomocą młotka lub siekiery), czy rozprysk wylotowy lub wlotowy (od postrzału).

Analiza śladów krwawych jest bardzo obszerną i fascynującą dziedziną kryminalistyki, a zastosowanie jej w praktyce wymaga wiedzy z zakresu biologii, chemii, matematyki i fizyki. My już wiemy, że wygląd plamy krwi uzależniony jest od szeregu czynników, tj. wysokości, z jakiej pada kropla, kąta jej padania na podłoże, wielkości źródła krwi, a także rodzaju podłoża.

Wiemy, że rozpryski uderzeniowe mają rozmiary do około 1 cm i mogą być zarówno okrągłe, jak i podłużne (w zależności od kąta padania na powierzchnie). Z drugiej strony wiemy też, że wielkość rozprysków z ran postrzałowych może być mniejsza niż 0,1 milimetra. Wiemy, że ślady można podzielić na takie powstające przy niskiej, średniej i dużej prędkości. Wiemy, jak je ujawnić (za pomocą roztworu luminolu) i jak je zabezpieczyć. Ale jak mielibyśmy to opisać to w jednym artykule, którego długość nie będzie zatrważająca? Tego to nie wiemy.

Czemu lepiej nie całować ciała po morderstwie?

Była teoria. Teraz czas na praktykę

W prezentowanym przypadku (denat, krew, dwie rany na twarzy, rozprysk na ścianie, kałuża na podłodze) możemy wywnioskować, że: prawdopodobnie ofiara stała, kiedy otrzymała ciosy, o czym świadczą rozpryski na ścianie. Biorąc pod uwagę, że znajdują się na różnych wysokościach, położenie ofiary zmieniło się między otrzymaniem ciosu pierwszego i drugiego. Kałuża świadczy o tym, że krew dalej wyciekała z rany, kiedy ofiara już leżała. To widzimy na pierwszy rzut oka. Po dalszej analizie i skrupulatnym przeszukaniu miejsca zdarzenia być może odkryjemy jeszcze, w którą stronę udał się sprawca po dokonaniu morderstwa (bo samobójstwo raczej możemy wykluczyć), dzięki czemu wiedzielibyśmy, gdzie szukać kolejnych śladów.

Fot. tytułowa do art. „analiza śladów krwawych” pochodzi z materiałów promocyjnych serialu Dexter