Mimo że rządzący już od jakiegoś czasu nieustannie powtarzają, że drugiego lockdownu nie będzie, to nagle okazuje się, że zmieniają zdanie i tak stanowczy w swoich wypowiedziach już nie są. Jak przyznaje szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk, „dziś trudno jednoznacznie stwierdzać, czy ponowny lockdown się wydarzy czy nie”.
Będzie drugi lockdown? Rządzący zaczynają przyznawać, że wcale nie jest to z góry wykluczone
Wiosenny lockdown miał wiele negatywnych konsekwencji – zarówno tych gospodarczych jak i społecznych. Z drugiej strony udało się jednak nieco wyhamować rozprzestrzenianie się wirusa, a przede wszystkim – utrzymać działającą ochronę zdrowia. Lockdown na początku pandemii dużo jednak kosztował państwo; zamknięcie wszystkich szkół wymusiło przyznanie zasiłku opiekuńczego rodzicom, pomoc – z różnych źródeł – otrzymali również przedsiębiorcy. Szybko stało się jasne, że kolejne zatrzymanie gospodarki może skończyć się katastroficznie dla finansów państwa. Rządzący na pytanie „czy będzie drugi lockdown” podkreślali więc stanowczo, że możliwe są jedynie regionalne obostrzenia. Później wprawdzie obostrzenia przestały mieć charakter regionalny (a w większości ponownie objęły całą Polskę), jednak na razie wciąż działa m.in. gastronomia czy pozostają otwarte szkoły. Tyle, że już wkrótce może się to zmienić – i rządzący zaczynają to powoli przyznawać.
Po pierwsze, premier Morawiecki zapowiedział, że w ciągu następnych 2-3 dni możliwe jest wprowadzenie kolejnych obostrzeń. Wprawdzie mają być one maksymalnie neutralne dla gospodarki (można zatem np. spodziewać się jeszcze mocniejszego ograniczenia liczebności zgromadzeń), jednak możliwe jest, że i tak częściowo odbiją się na działalności przedsiębiorców. Ponadto jak się okazuje, tego że będzie drugi lockdown, rządzący wcale już nie wykluczają. Michał Dworczyk, szef KPRM, w TVN24 stwierdził, że „dziś trudno wypowiadać się jednoznacznie, ponieważ sytuacja jest dynamiczna”. Wprawdzie wyraził jednocześnie nadzieję, że do kolejnego lockdownu nie dojdzie, ale stwierdził także, że mówienie w sposób jednoznaczny, że coś się wydarzy lub nie jest „niedobre”, a rząd musi dostosować swoje działania do rozwoju pandemii. Taka zmiana stanowiska wyraźnie udowadnia, że w tym momencie rządzący nie wykluczają już żadnego rozwiązania. Zwłaszcza, że zaledwie kilka dni temu minister zdrowia Adam Niedzielski przyznał, że już wkrótce w Polsce może być nawet 15-20 tys. zakażeń dziennie.
Czy stać nas na drugi lockdown?
Jesienny lockdown mógłby mieć jeszcze poważniejsze konsekwencje niż ten wiosenny. Dobra informacja jest taka, że rząd wciąż może dysponować pewnymi środkami (chodzi o pieniądze z BGK). Z Funduszu Przeciwdziałania w BGK pozostało jeszcze ok. 46 mld zł. Rządzący zamierzali jednak podzielić te środki głównie między ZUS i służbę zdrowia. Możliwe jednak, że będą musieli zmienić swoje plany.
Trudno na ten moment przewidzieć, jak wiele firm nie wytrzymałoby ponownego zamknięcia gospodarki. Można wprawdzie się spodziewać, że nie przebiegałoby ono identycznie jak wiosną, jednak wciąż – straty byłyby ogromne. Sytuacji nie polepsza fakt, że sporo firm jeszcze nie zdążyło ustabilizować swojej sytuacji finansowej, a do tego – drugi lockdown mógłby trwać znacznie dłużej. Wydaje się też, że kolejne zamknięcie gospodarki to wyjście ostateczne, jednak z drugiej strony – rządzący już muszą po takie rozwiązania sięgać.