Błędne wyliczenie nadgodzin czy omyłkowe dwukrotne wysłanie przelewu z wypłatą – takie rzeczy czasami się zdarzają. A w efekcie na koncie pracownika pojawia się wyższa kwota niż ta, która rzeczywiście się mu należała. Nie powinien jednak po prostu przemilczeć sprawy. Taka sytuacja to bowiem bowiem nic innego jak bezpodstawne wzbogacenie pracownika.
Na czym polega bezpodstawne wzbogacenie pracownika?
Z samej definicji stosunku pracy wynika, że pracownikowi należy się wynagrodzenie za wykonywane przez niego obowiązki. Kwota, jaka znajdzie się na jego koncie powinna więc odpowiadać pracy, jaką rzeczywiście wykonał. Analogicznie – za nieprzepracowane godziny pieniądze mu się nie należą (oczywiście nie licząc tu takich przypadków jak przestój w pracy, płatny urlop czy zwolnienie lekarskie).
Jeśli więc pracownik otrzyma więcej pieniędzy niż się mu należy, można mówić o bezpodstawnym wzbogaceniu. Wprawdzie przepisy związane z tą kwestią znajdują się w Kodeksie cywilnym, a nie w Kodeksie pracy. KP pozostawia sobie jednak pewną „furtkę”, a mianowicie art. 300, zgodnie z którym:
W sprawach nieunormowanych przepisami prawa pracy do stosunku pracy stosuje się odpowiednio przepisy Kodeksu cywilnego, jeżeli nie są one sprzeczne z zasadami prawa pracy.
Pracownik, który otrzymał zawyżone wynagrodzenie, powinien je zwrócić
Idąc dalej, zgodnie z Kodeksem cywilnym i przepisami o bezpodstawnym wzbogaceniu, osoba, która bezpodstawnie uzyskała korzyść majątkową kosztem innej osoby, musi ją zwrócić.
Może się jednak zdarzyć, że pracownik w międzyczasie wyda pieniądze, które znalazły się na jego koncie. I często wcale nie ze złej woli, ale z tego powodu, że sam nie zauważył, że pracodawca wypłacił mu za dużą kwotę. O ile w przypadku wpisania zbyt wielu zer i wypłaceniu np. 40 tysięcy złotych zamiast 4 trudno byłoby ten błąd przegapić, to już inaczej sytuacja wyglądałaby, gdyby pracodawca pomylił się przy rozliczaniu nadgodzin i na koncie znalazłaby się np. kwota zawyżona o 300 złotych.
Wprawdzie Sąd Najwyższy w dość starym wyroku, bo z 1994 roku uznawał, że pracownik powinien „z góry” liczyć się z tym, że będzie musiał zwrócić nadwyżkę od wynagrodzenia. Od tego czasu stanowisko w tej sprawie jednak mocno się zmieniło. W kolejnych latach SN zaznaczał, że pracownik ma prawo uważać, że pieniądze znajdujące się na jego koncie są zasadne.
Tym samym nie musi się liczyć z obowiązkiem ich zwrotu. Tym bardziej, że to pracodawca musi zadbać o odpowiednie rozliczanie wynagrodzenia. Nie może wymagać od zatrudnionych osób, by dokładnie sprawdzały każdą kwotę przelewu. Sam powinien kontrolować swoje pomyłki i w takiej sytuacji domagać się zwrotu.
Pracownik, który zdaje sobie sprawę z pomyłki pracodawcy, powinien jednak liczyć się z tym, że jeśli dobrowolnie jej nie zgłosi, ryzykuje rozwiązaniem umowy o pracę bez wypowiedzenia z własnej winy (dyscyplinarnie). Jednym z jego podstawowych obowiązków jest bowiem dbanie o dobro zakładu pracy i ochronę jego mienia, a także zachowanie lojalności wobec pracodawcy. Ukrywanie nadwyżki w wypłacie wynagrodzenia można natomiast uznać za naruszenie tych obowiązków.
Pracodawca nie może samowolnie potrącać pieniędzy z kolejnego wynagrodzenia
Jeśli już bezpodstawne zbogacenie pracownika będzie mieć miejsce, to pracodawca może niekoniecznie chcieć czekać na zwrot pieniędzy. Wygodniejszym rozwiązaniem niż wysyłanie przelewów w tę i z powrotem wydaje się po prostu pomniejszenie o daną kwotę kolejnej wypłaty.
Tutaj jednak pojawia się pewien problem. Zgodnie z art. 282 Kodeksu pracy pracodawca nie może bezpodstawnie dokonywać potrąceń z wynagrodzenia czy je obniżać. Tak samo jak nie wolno mu samowolnie wstrzymać wypłaty wynagrodzenia za kolejny miesiąc do czasu aż odzyska omyłkowo wypłacone pieniądze. W ten sposób naraża się na karę grzywny i narusza prawa pracownika.
Nie oznacza to jednak, że takich potrąceń nie może dokonywać w ogóle. Czasami takie rozwiązanie będzie też najwygodniejsze z punktu widzenia samego pracownika. Przepisy wymagają jednak, by takie rozwiązanie nie było efektem jednostronnej decyzji pracodawcy, ale by pracownik wyraził na nie zgodę.