Biedronka i Lidl w powszechnym pojmowaniu mogą nadal nieco zbiegać się z definicją paździerzu. Dyskont, towary w kartonach, brudna podłoga – to nie brzmi dumnie.
Czasami denerwujecie się, że często piszemy na Bezprawniku o Biedronce albo Lidlu stając na głowie, by podczepić niektóre historie dotyczące dyskontów pod tematykę serwisu. „Ile oni wam płacą za reklamę?!”. Otóż akurat my jeszcze żadnej z tych marek nie mieliśmy okazji reklamować, a i mam świadomość, że akurat oni nie mają potrzeby, by w reklamę tego typu inwestować. Kiedy przyjrzycie się ramówce nie tylko Bezprawnika, ale mediów ekonomicznych czy serwisów informacyjnych, również tam znajdziecie nadreprezentację tych marek.
To nie przypadek – media chętnie piszą o tym, co się dobrze czyta („klika”), z kolei polski czytelnik ubóstwia czytanie o Lidlu i Biedronce. Jeśli miałbym nakreślić słowa kluczowe niezwiązane bezpośrednio z naszą tematyką, czyli odrzucić bankowość, firmę, podatki, prawo pracy, rozwody i inne takie, to Lidl i Biedronka byłyby w zdecydowanej czołówce tematów nieoczywistych. „Samograj”, jak o dyskontach mawia redaktor naczelny pewnego dużego portalu biznesowego.
Biedronka i Lidl jako element polskiego lifestyle’u
Kiedy analizuję nasze wyniki oglądalności w perspektywie ostatnich lat, a także podglądam konkurencję, nie mogę się oprzeć wnioskowi, że dyskonty to coś więcej, niż tanie zakupy. Dla wielu Polaków (niewykluczone, że głównie tych mniej zamożnych) Lidl i Biedronka to powoli styl życia. I ja uważam, że to obecnie sklepy oferujące godne życie.
Konfrontuję dyskonty z hipermarketami Auchan. To zupełnie inna kategoria sklepu, jednak mam wrażenie, że Auchan zapewnia polskiemu konsumentowi tanie życie. Biedronka i Lidl z kolei – tanie i dobre. Zapewne domyślacie się do czego zmierzam. Oba dyskonty (trochę w tym kręgu poczyna sobie również Netto, a może i inne marki, których niestety nie znam, bo ich akurat nie ma w mojej okolicy) posiadają ofertę bogatą w produkty wysokojakościowe, serwowane zarazem w dobrych cenach, okazjonalnie rozwadnianych jeszcze promocjami. Podobają mi się strasznie cykle wyprzedaży win czy towarów pozaspożywczych.
Jestem pod naprawdę wielkim wrażeniem jakości ubrań z Lidla, które serwowane są w dyskontowych cenach z jakością, której zarazem nie ma szans sprostać większość młodzieżowych sklepów w galeriach handlowych. To jest porozrzucane po koszykach, to jest podawane w obleśnym dyskontowym stylu, ale to dzięki dyskontom właśnie Polak może kupić sobie wysokojakościowe ubrania w cenie odpowiadającej kieszeniom nawet najmniej zamożnych. W tych samych sklepach znajdziemy też książki, gry, meble, akcesoria, zabawki, produkty premium. Są gorsze, są lepsze, nierzadko w lepszej cenie, niż w sklepach internetowych. Lidl swego czasu serwował w miarę cenione walizki American Tourister w cenach poniżej 200 złotych.
Ten felieton, to z jednej strony spontaniczna obserwacja, a z drugiej reakcja na zapowiedzi premiera Morawieckiego, który planuje zaatakować ekonomicznie własne marki dyskontów. Nie jestem wielkim entuzjastą tego rozwiązania z wielu powodów, ale nie powinien nim być również każdy, kto ceni sobie coraz bardziej imponującą ofertę dyskontów.
Lidl i Biedronka zmieniają nam społeczeństwo
Podobnie jak podnoszą nam jakość konsumpcji, w ostatnich latach Lidl i Biedronka stały się motorami napędowymi niepokojących sygnałów na rynku pracy. Otóż dyskonty napędzają dziś politykę prac nie tylko w sektorze spożywczym, ale potrafią kusić atrakcyjniejszymi wynagrodzeniami, niż ma to miejsce na przykład na stanowiskach urzędniczych. Niezależnie od tego ile naprawdę zarabia kasjer w dyskoncie, związki zawodowe chwalą ich poczynania na rynku pracy (przypominam, że związki zawodowe to taka instytucja, która jest powoływana, by wiecznie im coś nie pasowało).
Biedronka i Lidl mają jedną zasadniczą wadę – nie są to firmy pochodzące z Polski, choć należy nadmienić, że właściciel Biedronki ładnie, grzecznie i rzetelnie płaci w naszym kraju naprawdę astronomiczne podatki. Oba dyskonty są już jednak czymś więcej, niż sklepami i obrazem europejskiego imperializmu. Należy je rozpatrywać jako zjawisko społeczne o bardzo pozytywnym wpływie na polski rynek, co moim zdaniem powinno być fundamentem przy wytyczaniu kolejnych planów ewentualnej legislacji.