Rynek farmaceutyczny stoi przed nowym, poważnym wyzwaniem. Od pewnego czasu trwają problemy z dostępnością substancji czynnych w Europie, przez co w hurtowniach niektórych leków po prostu nie ma. Brakuje już pięciuset leków, a kłopot dotyczy środków nawet tak podstawowych, jak stosowanego w leczeniu niedoczynności tarczycy leku euthyrox.
Sytuacja jest już na tyle poważna, że samorząd aptekarski zwrócił się do ministra zdrowia. Brakuje leków neurologicznych, onkologicznych, ale również na nadciśnienie, na choroby tarczycy czy na astmę. Niezadowoleni pacjenci winą obarczają aptekę, tymczasem apteki leków po prostu nie dostają. Nie ma ich na półkach, bo nie ma ich w hurtowniach. Hurtownie z kolei środków leczniczych nie otrzymują od producentów.
Dlaczego brakuje leków?
Problem jest wielopłaszczyznowy. Zacznijmy może od tego, że każdego roku z Polski nielegalnie wywozi się leki warte 2 miliardy złotych. Dotyczy to jednak przede wszystkim oryginalnych, drogich preparatów, takich jak onkologiczne czy neurologiczne. Wywóz przyczynił się do tego, że na półkach brakuje rozmaitych leków, ale nie jest głównym źródłem problemu. Brakuje nawet leków na alergię i to generycznych, więc nieopłacalnych w szmuglowaniu.
Źródło znajduje się dość daleko od nas, a mianowicie w Chinach. To właśnie od chińskich producentów substancji czynnych uzależnione są europejskie fabryki leków. W ciągu ostatnich kilku tygodni zamknęło się kilkanaście chińskich fabryk substancji – a zamyka się je ze względu na ich wpływ na środowisko. Skoro brakuje substancji czynnej, wyprodukowanie leku jest utrudnione. Już w czerwcu ostrzegaliśmy, że z powodu przemian w Chinach drogie leki mogą stać się faktem. Wtedy pisaliśmy, że brakuje około stu leków, w ciągu miesiąca liczba ta wzrosła pięciokrotnie. Nawet producenci leków przyznają, że uzależnienie polskiej produkcji od Chin jest szkodliwe, choć wytwarzanie substancji czynnych w Polsce nadal się po prostu nie opłaca.
Dodatkowy kłopot stanowią nowe regulacje, czyli dyrektywa fałszywkowa i serializacja. Serie leków muszą być wpisywane do systemu, co spowalnia ich wejście na rynek. Ostatnim źródłem mogą być zróżnicowane ceny leków dla poszczególnych aptek. Dla pacjenta jest to wygodne, że w niektórych sieciach może kupić swoje leki taniej, ale według UOKiK w ten sposób spada konkurencja na rynku farmaceutycznym.
Farmaceuci piszą list, a ministerstwo wypiera problem
Sytuacja robi się poważna, choć nie jest jeszcze wyrokiem śmierci dla pacjentów. Może jednak utrudnić życie osobom przewlekle chorym. Cukrzycy mogą mieć problem ze zdobyciem metforminy, której największym atutem jest to, że wystarczy ją stosować raz dziennie. 5 lipca na liście leków zagrożonych brakiem dostępności umieszczono euthyrox, czyli lewotyroksynę. Ministerstwo jednak tego samego dnia wydało komunikat, że lek dalej jest dostępny, a w hurtowniach są duże zapasy. Wobec tak trudnej sytuacji z dostępnością leków sami lekarze po prostu modyfikują terapie, a pacjenci szukają swoich leków niekiedy w innych miastach. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy leczą się z nietypowych chorób.
Naczelna Izba Aptekarska wystosowała do ministerstwa obszerny list otwarty, w którym informuje, jak wygląda sytuacja, jacy pacjenci napotykają trudności i jakie są perspektywy. Zwracają również uwagę na to, że problem dotyczy także farmaceutów szpitalnych, którzy nie mogą zdobyć leków onkologicznych.
Należy zwrócić uwagę na fakt, że obecnie farmaceuci ratują sytuację poprzez wydawanie odpowiedników, jednakże ich zapasy są ograniczone i taki stan nie potrwa długo. Zwłaszcza że problemy z dostępnością powodują niepokój wśród chorych, próbujących robić zapasy niezbędnych im produktów leczniczych. Apteki nie są w stanie realizować swoich ustawowych obowiązków polegających na nieprzerwanym zaspokajaniu potrzeb lekowych pacjentów. W ocenie Naczelnej Rady Aptekarskiej sytuacja pogarsza się z dnia na dzień.
Aptekarzy uspokaja wiceminister zdrowia, Maciej Miłkowski.
Rozumiemy obawy farmaceutów, ale zapewniam, że codziennie pracujemy nad tym, by dostępność leków była jak najlepsza.
Miłkowski mówi też, że za parę dni sytuacja powinna się poprawić. Ministerstwo pracuje nad sytuacją i prowadzi rozmowy z producentami. Szkoda, że dochodzi do tego dopiero teraz, choć różne media alarmowały o problemie od miesiąca.