Rosja też ma swoją ACTA. Duma przyznaje sobie uprawnienia do zablokowania dowolnej strony w sieci

Technologie Zagranica Dołącz do dyskusji (201)
Rosja też ma swoją ACTA. Duma przyznaje sobie uprawnienia do zablokowania dowolnej strony w sieci

Cenzura Internetu w Rosji postępuje, kolejna ustawa może być jednak gwoździem do trumny. Pod pretekstem ochrony Internautów, Duma da sobie uprawnienia do skasowania bądź zablokowania dowolnej strony! Wygląda więc na to, że Rosjanie też mają swoją ACTA 2.

Duma Państwowa, czyli rosyjski parlament, przyjął ustawę o cyberbezpieczeństwie. Pod hasłem bezpieczeństwa narodowego i walki z fake-newsami, Rosjanie po raz kolejny zostali pozbawieni podstawowych wolności. 10 marca 2019 roku rosyjscy libertarianie zorganizowali wielotysięczne protesty. Największe min. w Sankt Petersburgu i Moskwie – jednak trudno powiedzieć, aby przebiegały spokojnie. Kreml ponownie zaśmiał się opozycji w twarz – najpierw na demonstracje zezwolił, a potem… Policjanci odbierali demonstrantom banery i plakaty, doszło do wielu aresztowań. Organizatorzy protestów zostali zatrzymani pod pretekstem posiadania „bezzałogowych obiektów latających”. Nie, nie chodziło o drony – trzymali najzwyklejsze balony.

Cenzura Internetu w Rosji – nadchodzi ministerstwo prawdy!

Dlaczego ta ustawa wprowadza takie poruszenie i jest aż tak niebezpieczna? Umożliwia ona m.in. blokowanie stron internetowych – krajowych i zagranicznych. Kryterium, które ma o tym decydować, to prawdziwość umieszczanych tam informacji. W świetle propagandy rosyjskiej najprawdopodobniej zwykła nieprzychylność władzy, zostanie podciągnięta pod fake-news. Dodatkowo, oprócz zwalczania takich treści, surowe sankcje spotkają również ich twórców. Kary finansowe z ustawy wahają się od 3 do 8 tysięcy dolarów.

Dla porównania – minimalne zarobki wynoszą tam około 500 złotych miesięcznie, a średnia krajowa oscyluje wokół 1500 złotych brutto. Wynik ten i tak mocno zawyżają największe ośrodki, z europejskiej części kraju.

Usuń to, i to szybko!

Sankcja jednak nie jest bezwzględna. W przypadku jednorazowego opublikowania fake-newsa, publicysta będzie miał jeszcze szansę na odkupienie. Administratorzy i moderatorzy stron, będą mieć 24 godziny na usunięcie nieprawdziwych zdaniem rządu danych. Dopiero powtarzające się „naruszenia” będą skutkować całkowitym zablokowaniem strony. Nietrudno odgadnąć, jaki będzie tego efekt – Putin zamierza tresować internetowych twórców. Po sygnale ostrzegawczym będzie strzelał – niszcząc ich strony i finanse.

Wszelkie próby, mające na celu ograniczać wolność Internetu, należy potępić. Oficjalne powody takich regulacji są różne – ochrona praw autorskich, walka z cyberatakami czy fake-newsami. W tym kontekście, przywołując wydarzenia z Rosji, również polscy libertarianie biją na alarm. W PE wciąż trwają prace nad tzw. Acta 2, czyli dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym.  Od siebie dodam tylko, że zdecydowanie wolę Internet, w którym muszę odróżniać prawdę od fałszu od tego, w którym to państwo robi to za mnie.