Wiemy już co będzie otwarte od 12 lutego. Rząd wprowadza dość szerokie, w porównaniu do wstępnych zapowiedzi, luzowanie obostrzeń. Będzie więcej opcji na sport na świeżym powietrzu, wypoczynek i korzystanie z kultury. Nie wpadajmy jednak w euforię, bo rząd już zapowiada, że po dwóch tygodniach sprawdzi czy luzowanie restrykcji nie pozwoli wirusowi znów się rozkręcić.
Co będzie otwarte od 12 lutego?
Rząd stał w ostatnich dniach przed iście szekspirowskim dylematem. Z jednej strony niskie wskaźniki dziennych zakażeń wskazywały wyraźnie na to, że czas na koniec narodowej kwarantanny. Z drugiej – liczba zgonów maleje o wiele mniej dynamicznie, a w innych europejskich krajach poziom zakażeń jest wciąż zatrważający. Zdecydowało jednak to pierwsze – również dlatego, że powrót do szkoły dzieci klas 1-3 nie przyniósł wzrostu zachorowań. Z kolei skutków zeszłotygodniowego otwarcia galerii handlowych jeszcze nie jesteśmy w stanie ocenić. Warto pamiętać, co podkreślają rządzący, że decyzje o restrykcjach będą weryfikowane co dwa tygodnie. Nie jest więc wykluczone, że ponowne zamknięcie niektórych branż może stać się faktem już pod koniec lutego.
O wielu decyzjach rządu trzeba powiedzieć „wreszcie!”. Dotyczy to przede wszystkim kwestii uprawiania sportu na świeżym powietrzu. Stoki narciarskie były zamknięte przez cały zimowy styczeń, co doprowadziło ich właścicieli do ruiny. Teraz będą mogły choć trochę nadrobić stracony czas, tym bardziej że przyjmą do siebie nie tylko ludzi z okolic, ale też gości z Polski, bo hotele będą mogły przyjąć 50% bazowej liczby gości. Będzie można też ponownie korzystać z basenów – od dawna naukowcy przekonują, że w wodzie wirus nie jest w stanie się skutecznie przenosić między ludźmi. Nadal zakaz działalności będzie dotyczyć restauracji, pubów czy siłowni. O branży eventowej również nie ma ani słowa.
Polska jest też jednym z pierwszych krajów w Europie, który tak szybko zdecydował się na otwarcie sal kinowych. Również przy reżimie 50% zajętej powierzchni. Podobnie będzie z teatrami. Oczywiście w obu przypadkach będzie wymóg zasłaniania ust i nosa przez cały czas oglądania filmu czy spektaklu. W wypadku kin warto jednak zwrócić uwagę na jeden istotny fakt – skoro na całym świecie wciąż obowiązują obostrzenia nałożone na branżę filmową, to w polskich kinach niespecjalnie będzie czym grać. Nie ma co więc się spodziewać, że sale będą przeżywać oblężenie. Zupełnie inną sprawą jest też fakt, że przez dwie godziny w zamkniętej sali wirus potrafi znaleźć swój sposób na przenoszenie się między ludźmi nawet jeśli mają oni na sobie maseczki.
Czy to nie za dużo otwarć na raz?
Wiem, wielu z was już skrzywiło się na sam widok tego akapitu. Przecież sam na łamach Bezprawnika wielokrotnie pisałem o tym jak wiele restrykcji jest pozbawionych sensu. Ale czym innym jest stopniowe usuwanie niedorzeczności, a czym innym gwałtowne zdejmowanie tak dużej liczby obostrzeń. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby restrykcje ściągano wolniej, przy jednoczesnym zapewnieniu rekompensat zamkniętym przedsiębiorcom. Ale że polski rząd dalszej pomocy już nie planuje, to wygląda na to że nie ma wyjścia – trzeba otworzyć gospodarkę.
Mam ogromną nadzieję, że luzowanie obostrzeń w lutym 2021 roku nie przyniesie nam prawdziwej trzeciej fali epidemii koronawirusa. Wiele zależy tu od nas. Czy Polacy masowo rzucą się na hotele i kurorty, głównie zimowe? Bo, jak już wspomniałem, oblężenia sal kinowych i teatralnych się nie obawiam. To oczywiste, że wszyscy potrzebujemy odpoczynku i chociażby „zmiany planszy” po wielu miesiącach męczarni w czterech ścianach. Pamiętajmy jednak, żeby nie stracić przy tym przy okazji głowy. A w konsekwencji naszego wspólnego zdrowia.