Są pewne płaszczyzny, co do których władza musi zachowywać się poprawnie, bo duża część głosujących Polaków traktuje je jak najbardziej serio, niczym element narodowej tożsamości. Potknięcie rządzących w tym zakresie może skutkować spadkiem politycznego poparcia.
Co ze skokami narciarskimi w TVP?
Do tej grupy należą niewątpliwie: piłka nożna, disco polo, jedzenie wieprzowiny, picie wódki, a ostatnio zaczyna w tym zakresie krystalizować się opór wobec obostrzeń i szczepień oraz (a zimową porą – przede wszystkim) skoki narciarskie.
Oczywiście powyższe proszę traktować, jak cały niniejszy tekst, z należytym dystansem.
Skoki narciarskie mają szczególne znaczenie. Bynajmniej tego nie wyśmiewam – sam z zainteresowaniem oglądam większość konkursów, bawiąc się przy tym wyśmienicie. Adam Małysz jest przecież chodzącą legendą, pałeczkę po nim przejął fenomenalny Kamil Stoch, a i o Dawidzie Kubackim, Piotrze Żyle, a także reszcie naszych reprezentantów, mówić można w samych superlatywach.
Władza doskonale o tym wie, zaś zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i przede wszystkim sam Jarosław Kaczyński, doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak przypodobać się Narodowi. Jest to w końcu partia nazywająca się konserwatywną, toteż nic dziwnego, że właśnie w elementach tradycji doszukiwać się będą klucza do wyborczych zwycięstw.
Ten przydługi wstęp ma na celu wskazanie, że pielęgnowanie skoków narciarskich jest w dużym interesie władzy. Jedną sferą jest oczywiście finansowanie sportowców, ale najistotniejsze jest umożliwienie Polakom oglądania konkursów i świętowania sukcesów. Tą rolę ma pełnić Telewizja Polska poprzez dosyć nowocześnie i sprawnie prowadzony serwis TVP Sport.
W tym sezonie tak dobrze już jednak nie będzie, bo grupa Discovery nie chce podzielić się z TVP licencją na transmitowanie zawodów Pucharu Świata. Albo TVN, albo nie skoków nie będzie.
Dwa ciosy
Oprócz utraty przez TVP licencji na pokazywanie większości konkursów, na rzecz TVN Discovery, problem pojawił się także w zakresie transmitowania nadchodzących zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Tutaj na szczęście, jak niedawno podawał „Super Express”, nastąpił przełom i Telewizja Polska konkursy olimpijskie pokaże. Nie pokaże jednak zawodów PŚ, a więc zapewne także tych konkursów, które odbędą się w Polsce.
Z dużą przykrością odbieram fakt, że przybywa zadeklarowanych koronasceptyków. Wątpliwości wobec ewentualnych skutków szczepień to jedno, zaś agresywna kontrofensywa wobec jakichkolwiek działań związanych z walką z pandemią, to już zupełnie inny, a jednocześnie dosyć alarmujący, poziom. Dlatego też do grona coraz powszechniejszych zachowań Polaków ze smutkiem dokładam krytykowanie obostrzeń, a w szczególności rozwiązań sprowadzających się do różnicowania osób zaszczepionych i niezaszczepionych.
Dlaczego wspomniałem o oporze wobec dyskryminowania niezaszczepionych? A dlatego, że Polski Związek Narciarski podjął decyzję o tym, że konkursy w Wiśle i w Zakopanem obejrzą jedynie zaszczepieni. Co więcej, jest to bezwzględna regulacja. Negatywny test, czy jakiekolwiek inne zapewnienia, nie wystarczą. Nie zaszczepisz się? Nie obejrzysz konkursu w Polsce. Niewykluczone, że podobne regulacje obowiązywać będą w innych państwach, w których odbywają się zawody.
Oczywiście sytuacja w zakresie tego, co ze skokami narciarskimi w TVP, może się jeszcze w najbliższym czasie diametralnie zmienić, ale może być tak, że miłośnik skoków narciarskich, który nie jest jednocześnie zwolennikiem obostrzeń i przeciwdziałania epidemii, będzie miał prosty wybór: szczepienie albo TVN. Jakkolwiek kuriozalnie by to nie brzmiało, taka jest prawda. I o ile mnie to zupełnie nie przeszkadza, to widząc odbiór społeczny takiego stanu rzeczy – rządzącym trudno będzie w tym roku przekuć narodową miłość do skoków narciarskich w polityczny sukces.