Wyborcza opisuje bardzo ciekawą historię, nakazującą przy okazji zastanowić się, czy utrzymywanie pewnej instytucji w polskim prawie karnym ma jakikolwiek sens. Czapka w kościele a obraza uczuć religijnych.
Czapka w kościele a obraza uczuć religijnych
Historia zaczyna się dosyć niepozornie. Pewien mężczyzna wszedł do jednego z kościołów, mając na głowie czapkę. Tuż po wejściu do świątyni wyciągnął on telefon, jak podaje Wyborcza, by go wyciszyć. Wtem jedna z również znajdujących się w kościelnej kruchcie wiernych postanowiła wyszarpać mu smartfona z rąk.
W szarpaninę wdał się również znajdujący się w pobliżu ksiądz, który zerwał mężczyźnie czapkę. Rzekomo zaatakowany odzyskał w międzyczasie telefon i zaczął nagrywać duchownego. Ksiądz – jak podaje Wyborcza – wpadł w szał.
Duchowny rzucił się na mężczyznę i doszło do szarpaniny, w której wzięli udział znajdujący się w pobliżu wierni. Ksiądz udzielał komunii, toteż prawdopodobnie upadł na ziemię kielich, z którego wysypały się opłatki. Mężczyzna ponownie utracił telefon, który udało mu się odzyskać.
Następnego dnia poszkodowany zgłosił się na policję i złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Co ciekawe, ksiądz również wystąpił z zawiadomieniem o przestępstwie. Zarówno w jednej, jak i w drugiej sprawie, prokurator postanowił o odmowie wszczęcia dochodzenia w sprawie, z uwagi na brak znamion przestępstwa z tytułu wyłączenia przestępności poprzez uznanie znikomej szkodliwości społecznej czynu.
Zażalenie na postanowienie
Ksiądz złożył zażalenie na postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania przygotowawczego w sprawie, które zostało merytorycznie rozpatrzone przez Prokuraturę Okręgową w Świdnicy. Zażalenie zostało rozpatrzone pozytywnie, toteż wszczęto w sprawie dochodzenie.
Po przeprowadzeniu czynności prokurator Prokuratury Rejonowej w Bystrzycy Kłodzkiej postanowił o umorzeniu dochodzenia, nie dopatrując się znamion przestępstwa. W uzasadnieniu postanowienia prokurator wskazała, że
do wywołania rękoczynów przyczyniło się przede wszystkim agresywne zachowanie księdza Andrzeja A., który jako pierwszy, nie kierując werbalnej uwagi, że noszenie nakrycia głowy w świątyni jest niewłaściwe, agresywnie zerwał czapkę z głowy jednego z kolegów mężczyzny.
Prokurator zaznaczyła także, że
zdarcie nakrycia głowy [i – przyp. red] siłowe zabieranie telefonu rozpoczęło konflikt, który następnie eskalował […].
Zachowanie mężczyzny nie miało także znamion chęci dokonania czegokolwiek bezprawnego, czy złośliwego.
To nie koniec sprawy!
Jako że postanowienie o odmowie wszczęcia dochodzenia jest czymś innym niż postanowienie o umorzeniu dochodzenia, to ksiądz odwołał się od decyzji prokurator prowadzącej sprawę. Tym razem „chwyciło”, bo Prokuratura Okręgowa w Świdnicy dopatrzyła się jednak przestępstwa. Duchowny w międzyczasie wykazał, że poniósł pewne obrażenia.
Przeciwko mężczyźnie najpierw skierowano akt oskarżenia, a następnie – w grudniu 2019 roku – oskarżono go także o obrazę uczuć religijnych. Dzięki zawiadomieniu grupy wiernych, którzy mieli brać udział w zdarzeniu.
Mimo że opisana sprawa budzi skrajne emocje, to pokazuje po raz kolejny, że instytucja obrazy uczuć religijnych jest niezwykle kontrowersyjna. W szczególności, gdy stosuje się ją nie jako faktyczny sposób na zaspokojenie krzywdy, a sposób na wymierzenie sprawiedliwości – chyba częściej w złośliwej formie. Nie wiadomo jednak, czy grupie wiernych chodziło o sam fakt wejścia do kościoła z czapką na głowie, czy o inne aspekty omawianej sytuacji.
Normy religijne nie mogą wchodzić w interakcję z normami prawa powszechnie obowiązującego. Są to całkowicie odrębne sfery, mimo zupełnie przeciwnego punktu widzenia niektórych wiernych (różnych religii i wyznań).
Nagranie ze zdarzenia można zobaczyć w internetowym wydaniu „Wyborczej„.