Giełdy wierzytelności, czyli tzw. giełdy dłużników, budziły wątpliwości. Chodziło przede wszystkim o to, że dane dłużnika stawały się przez to ogólnodostępne, a każdy zainteresowany mógł się dowiedzieć, czy dług kogoś z jego znajomych trafił na taką giełdę. UODO jednak podkreśla, że taka praktyka jest jak najbardziej zgodna z prawem.
Dłużnicy woleliby pozostać anonimowi
Chyba żaden dłużnik nie chciałby, by jego dane swobodnie krążyły po Internecie. Okazuje się jednak, że żadne prawo go przed tym nie chroni. Dane dłużnika są bowiem publikowane na giełdach wierzytelności, czyli po prostu – na giełdach długów. Jak takie giełdy działają? Firma, która jest wierzycielem danego dłużnika, może sprzedać dług. Na giełdzie podaje kwotę, jaką dłużnik powinien spłacić, a także podstawę roszczenia. Jeśli dłużnik jest osobą fizyczną, to dodatkowo na giełdzie publikowane jest również jego imię, nazwisko, miasto zamieszkania i kod pocztowy. W jeszcze gorszej sytuacji są zresztą osoby, które prowadzą działalność gospodarczą. W ich wypadku na giełdę długów mogą też trafić dane z CEIDG, czyli… m.in. dokładny adres zamieszkania.
Bardzo łatwo zresztą sprawdzić, jak takie giełdy działają – są ogólnodostępne, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę odpowiednie hasło. Już po wejściu na pierwszą stronę naszym oczom od razu ukazuje się tabela. Numer ogłoszenia, dłużnicy (tu imię i nazwisko lub nazwa firmy), miejscowość, podstawa roszczenia, wartość wierzytelności i „sprzedam za”. Ostatnia pozycja to kwota, za jaką wierzyciel jest w stanie sprzedać dług. Oczywiście jeśli chodzi o pozycję „podstawa roszczenia”, to znajduje się tam tylko ogólna informacja (np. nakaz zapłaty), a nie dokumenty. Nie zmienia to jednak faktu, że każdy, kto jest ciekawy, czy jego znajomy nie trafił na giełdę długów, powinien móc go bez większego problemu wyszukać. Na stronach giełd umieszczone są odpowiednie wyszukiwarki.
Dane dłużnika w Internecie? RODO tym razem nikogo przed niczym nie chroni
Niektórzy dłużnicy pokładali swoje nadzieje na walkę z tym procederem w… RODO. Skoro bowiem unijne rozporządzenie ma chronić w większym stopniu dane osobowe obywateli, to może powołanie się na nie okaże się skuteczne? Jak się jednak okazało, nic z tego. UODO potwierdził, że obecna praktyka jest jednak legalna. Ponadto dostateczne oznaczenie wierzytelności jest po prostu konieczne, jeśli chodzi o rozporządzanie nią. Wszystko wskazuje więc na to, że jeśli chodzi o dane dłużnika na giełdzie wierzytelności, na razie nic nie zostanie poddane zmianom.