Jeżeli chcemy mieć media publiczne w Polsce, to powinniśmy je finansować w sposób wydajny i racjonalny. Obecny system nie spełnia żadnego z tych kryteriów w choćby minimalnym stopniu. Czy jednak można problem rozwiązać inaczej niż poprzez de facto podatek egzekwowany przez Pocztę Polską? Jak najbardziej: poprzez doliczanie abonamentu RTV do rachunków za prąd.
Dzisiejszy sposób finansowania mediów publicznych woła o pomstę do nieba praktycznie pod każdym względem
W dzisiejszych czasach trudno jest odpowiedzieć na pytanie, czy w Polsce w ogóle powinny istnieć media publiczne. To, co obecna władza zrobiła z Telewizją Polską i w mniejszym stopniu z Polskim Radiem, woła o przysłowiową pomstę do nieba. Chyba każdy się zgodzi, że obywatele nie powinni łożyć ze swoich pieniędzy na żadnego rodzaju partyjną propagandę. Wyborcy PiS zapewne również zgodziliby się z tą śmiałą tezą w momencie, gdyby im powiedzieć, że media publiczne może przecież przejąć także opozycja.
Równocześnie nie sposób nie zauważyć, że słynna misja mediów publicznych naprawdę istnieje. Są w końcu najwygodniejszym i najskuteczniejszym sposobem komunikacji państwa z obywatelami. Mogliśmy się o tym przekonać w czasie epidemii covid-19. W końcu osoby starsze nie zawsze korzystają z internetu. Równocześnie mało kto dzisiaj czyta papierową prasę. Słupy ogłoszeniowe też nie wydają się najlepszym rozwiązaniem. Telewizja i radio są gdzieś pośrodku.
Nie powinniśmy także bagatelizować wspierania niekomercyjnych przedsięwzięć kulturalnych, czym zajmują się media publiczne. Ich likwidacja stworzyłaby w obydwu kwestiach poważną lukę, którą trudno byłoby zapełnić. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że obecnie bardzo łatwo zapomnieć o korzyściach płynących z posiadania państwowej telewizji i radia.
Załóżmy, że jakimś magicznym sposobem udało się nam oczyścić TVP i Polskie Radio z partyjnych funkcjonariuszy dowolnej opcji, którzy dzisiaj udają dziennikarzy, kierowników i dyrektorów. Jakoś te media trzeba utrzymać. Tymczasem obowiązujący system jest żałośnie niewydajny i wręcz kuriozalny. Doprawdy nie mam pojęcia, kto stwierdził, że stworzenie de facto podatku od posiadania radia lub telewizora i zmuszenie Poczty Polskiej do jego egzekwowania to dobry pomysł. Tylko jak to rozwiązać inaczej? Jest jedno rozwiązanie, które może zadziałać. Chodzi o doliczanie abonamentu RTV do rachunków za prąd.
Gdyby abonament płacili wszyscy, to spokojnie mógłby on wynosić 10 zł na miesiąc
Zdaję sobie sprawę, że to dość radykalny pomysł. Istnieją jednak racjonalne przesłanki, które by za nim przemawiały. Przede wszystkim nie ma większego sensu bawić się w ustalanie, czy w danym domu rzeczywiście jest telewizor, czy go nie ma. Z danych Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji opublikowanych w zeszłym roku wynika, że tylko 4 proc. Polaków nie posiada telewizora. W tej sytuacji istnienie powszechnego podatku od posiadania odbiornika jak najbardziej ma sens. Warunek jest jeden: przestaniemy wreszcie udawać, że danina ta wcale nie jest podatkiem.
Dlaczego w takim razie doliczanie abonamentu RTV do rachunków, a nie na przykład włączenie daniny do podatku dochodowego? Odpowiedź jest prosta: chodzi o wygodę oraz skuteczność. Każdy, kto korzysta z elektryczności, musi płacić rachunki za prąd. W ten sposób uniknęlibyśmy konieczności sporządzania jakichś dedykowanych deklaracji, czy innych wynalazków podatkowo-prawnej biurokracji. Co więcej, w ten sposób zniknęłoby zjawisko ignorowania przez Polaków konieczności płacenia abonamentu RTV.
Skoro zaś abonament płaciliby praktycznie wszyscy odbiorcy energii elektrycznej, to nie byłoby potrzeby utrzymywania go na obecnym poziomie. W tym roku miesięczny abonament RTV to wydatek 27,30 zł. Jeżeli ktoś zdecyduje się na najkorzystniejsze rozliczenie roczne, to koszt 294,90 zł w przeliczeniu na miesiące daje kwotę 24,58 zł.
Myślę, że bez większego trudu moglibyśmy zejść do kwoty 10 zł miesięcznie na gospodarstwo domowe. Przy założeniu, że jest ich w Polsce ok. 13,6 miliona, media publiczne zarabiałyby ok. 1,6 miliarda złotych rocznie. Dodajmy do tego wpływy z reklam i sponsoringu, które zwykle oscylują gdzieś między 800 a 900 mln zł. Uwzględnić należałoby także trudniejsze do oszacowania wpływy abonamentowe od przedsiębiorstw.
Doliczanie abonamentu RTV do rachunków za prąd to niższa danina i rozsądniejsze budżety mediów publicznych
W ten sposób uzyskujemy całkiem rozsądny budżet do dyspozycji władz poszczególnych mediów publicznych, który zarazem nie pozwala na przesadną ekstrawagancję. To akurat dobra wiadomość, bo wymusza racjonalne zarządzanie poszczególnymi spółkami.
Nie trzeba by się też było bawić w żadne rekompensaty. Choć jeśli państwo bardzo chce wykładać pieniądze za emerytów, to wciąż może to robić. Tyle tylko, że byłyby to kwoty odpowiednio mniejsze niż szalone 2,7 mld zł. Niższy abonament to w końcu automatycznie mniejsze rekompensaty przypadające na każdego zwolnionego podatnika, zwanego dla niepoznaki „abonentem”.
Czy doliczanie abonamentu RTV do rachunków ma jakieś wyraźne wady? Jak najbardziej. Wprowadzenie takiego systemu sprawiłoby, że każde gospodarstwo domowe by faktycznie go płaciło. To może się nie spodobać osobom, które dzisiaj skutecznie się od tego obowiązku uchylają.
Co więcej, koncerny energetyczne pełniłyby funkcję płatnika tego podatku ze wszystkimi tego konsekwencjami. Chociaż prawdę mówiąc, polskich molochów energetycznych nie byłoby mi z tego powodu żal. W końcu i tak w przytłaczającej większości należą albo do Skarbu Państwa, albo do innych jego spółek. Niech więc się do czegoś społeczeństwu przydadzą.