Przepisy pozwalające wziąć dzień wolny od pracy w czasie święta religijnego wzbudziły wątpliwości Rzecznika Praw Obywatelskich. Zwraca on uwagę, że mogą one mieć charakter dyskryminujący. A wszystko z uwagi na to, że w różnych religiach święta przypadają w różnym czasie. Natomiast polskie prawo zdaje się zapominać o tym rozróżnieniu. I paradoksalnie dyskryminuje przez to głównie… katolików.
Dzień wolny od pracy w czasie święta religijnego
Sprawa jest dość zawiła, ale postaram się ją wam w prosty sposób wytłumaczyć. Zacznijmy od wyliczenia dni ustawowo wolnych od pracy. Mowa tu oczywiście o niedzielach, ale też o:
- 1 i 6 stycznia
- pierwszym i drugim dniu świąt Wielkiej Nocy
- 1 i 3 maja
- Zielonych Świątkach
- Bożym Ciele
- 15 sierpnia
- 1 i 11 listopada
- 25 i 26 grudnia
Obecnie zasady pracy w święta religijne są takie, że jeśli dane święto wypada w dzień, który nie znajduje się na liście ustawowych dni wolnych od pracy, dany wyznawca ma prawo dostać od pracodawcy dzień wolny. Oczywiście jest to związane z obowiązkiem odpracowania tego dnia w innym terminie. Zatem, przykładowo, jeśli w danej religii święto przypada na 7 lipca, to pracownik idzie do pracodawcy, składa wniosek o dzień wolny do pracodawcy, a ten ma obowiązek mu takie wolne dać.
I teraz uwaga. Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił uwagę, że takich uprawnień nie mają osoby, w których przypadku święta religijne wypadają w dni ustawowo wolne od pracy. Czyli w dużej mierze osoby należące do… Kościoła katolickiego, a więc głównej religii w Polsce. Jeśli zatem ktoś pracuje, dajmy na to, w fastfoodowej restauracji, i chciałby spędzić Boże Ciało w rodzinnym gronie, uczestnicząc w procesji, nie ma umocowanych w prawie uprawnień do żądania od pracodawcy dnia wolnego na ten czas. Z tego wynika, że polskie prawo pracy de facto dyskryminuje przede wszystkim… chrześcijan. Co wprost wynika z komunikatu rzecznika. Zobaczcie.
– Jak wynika z badań RPO, dyskryminacja ze względu na wyznanie może dotyczyć nie tylko przedstawicieli mniejszości religijnych, ale także dominującej większości wyznaniowej. Utrudnianie realizacji prawa do obchodzenia świąt zgodnie z kalendarzem religijnym (np. poprzez traktowanie wniosku pracownika jako niewiążący, w skrajnych przypadkach kierowanie gróźb utraty pracy w razie skorzystania z dnia wolnego) zidentyfikowano jako jeden z głównych przejawów dyskryminacji ze względu na wyznanie w miejscu pracy – czytamy w wystąpieniu Rzecznika Praw Obywatelskich prof. Marcina Wiącka do premiera Mateusza Morawieckiego. Wiącek wysłał w tej sprawie pismo do szefa rządu, bo jego zeszłoroczny apel został zignorowany przez pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania.
Jak to możliwe, że bogobojna przecież władza dyskryminuje katolików, którzy pracują w niedziele i święta? Można się domyślić, że gdyby przepis został znowelizowany według sugestii Rzecznika Praw Obywatelskich, okazałoby się, że w niektórych miejscach nie ma kto pracować. Bo wiele osób uznałoby, że warto skorzystać ze swoich uprawnień i poświęcić się w trakcie danego święta na mniej lub bardziej intensywne praktykowanie religijne. Pracodawca zresztą przecież nie miałby jak sprawdzić czy jego pracownik faktycznie jest gorliwym katolikiem i czy ten dzień spędza w kościele, na procesji czy po prostu z rodziną. Z tej perspektywy nie dziwi zignorowanie pisma RPO przez pełnomocniczkę rządu do spraw równego traktowania. Tylko przecież właśnie od tego ona jest, by w takich sprawach zajmować wyraźne stanowisko.