Zgodnie z danymi GUS, sprzedaż online w Polsce w pierwszym miesiącu tego roku odnotowała najgorszy wynik od października 2021 r. W sektorze ecommerce w styczniu odnotowano wynik gorszy o 13,6 proc. w ujęciu rok do roku. To o tyle dziwniejsze, że równocześnie cała krajowa sprzedaż detaliczna wzrosła w ciągu roku o 15,1 proc.
Takich spadków sprzedaży przez Internet chyba jeszcze nie widzieliśmy
Dziennikarz Rafał Hirsch zwrócił uwagę za pośrednictwem swojego konta na Twitterze na osobliwe zachowanie sprzedaży w Internecie na początku tego roku. Zgodnie z danymi GUS dotyczącymi dynamiki sprzedaży detalicznej, ecommerce w styczniu dostało nagłej zadyszki. Nie dość, że spadła o aż 13,6 proc. w ujęciu rok do roku, to jeszcze była najniższa od października zeszłego roku. Cała polska gospodarka dostaje na naszych oczach zadyszki? Niekoniecznie, bo sama sprzedaż detaliczna w tym samym miesiącu była większa o 15,1 proc. niż rok temu. Przynajmniej jeśli uwzględnimy ceny bieżące.
Ciekawe rzeczy dzieją się z e-commerce w Polsce. W styczniu sprzedaż detaliczna w cenach bieżących była więsza niż rok temu o 15,1 proc. ale sprzedaż w internecie w cenach bieżących była aż o 13,6 proc. mniejsza rdr.
Generalnie była najmniejsza od października 2021 pic.twitter.com/qoLssMiIAF— rafalhirsch (@rafalhirsch) February 21, 2023
Co dokładnie możemy wyczytać z raportu GUS, na który powołuje się Hirsch? Odnotowania warty jest przede wszystkim zauważalny styczniowy spadek udziału ecommerce w całości sprzedaży detalicznej. Jakby tego było mało, wartość sprzedaży online z miesiąca na miesiąc spadła o 32,7 proc.
W styczniu 2023 r. w porównaniu z grudniem 2022 r. odnotowano niższą wartość sprzedaży detalicznej przez Internet w cenach bieżących (o 32,7%). Udział sprzedaży przez Internet w sprzedaży „ogółem” zmniejszył się z 9,5% w grudniu 2022 r. do 8,3% w styczniu 2023 r.
Spośród prezentowanych grup o znacznym udziale sprzedaży przez Internet spadek udziału raportowały przedsiębiorstwa zaklasyfikowane do grup: „prasa, książki, pozostała sprzedaż w wyspecjalizowanych sklepach” (z 27,5% przed miesiącem do 22,9%), „meble, rtv, agd” (odpowiednio z 18,9% do 18,7%). Wzrost udziału odnotowały natomiast jednostki z grupy „tekstylia, odzież, obuwie” (z 19,7% do 21,5%).
Spadek sprzedaży w sektorze ecommerce w styczniu teoretycznie nie wydaje się niczym niespodziewanym. Tegoroczna skala tego zjawiska jest jednak sporym zaskoczeniem. W końcu jeszcze nie tak dawno handel online jakby nie zauważał wszystkich prognoz o zbliżającym się trudnym okresie. Skąd więc taka anomalia? Chyba każdy instynktownie doszukuje się tutaj wpływu inflacji na ecomerce jako takie. Być może jednak należałoby poszukać przyczyny nieco dalej.
Czyżby typowego polskiego konsumenta przestało być stać na robienie droższych zakupów online?
Z całą pewnością kiepskie wyniki sprzedaży w ecommerce w styczniu to nie jest powrót do branżowej normalności. Owszem, wzrosty nigdy nie trwają w nieskończoność. Tyle tylko, że pandemiczny boom skończył się przynajmniej rok wcześniej. Pomimo tego handel online dalej rozwijał się w najlepsze i bił kolejne rekordy. Trudno się także spodziewać, żeby wojna w Ukrainie miała mieć jakiś większy bezpośredni wpływ na polską sprzedaż w Internecie.
Nie da się przy tym ukryć, że wzrost cen w całej gospodarce nie mógł pozostać bez wpływu na kondycję branży. Sama drożyzna na stacjach benzynowych zmusiła firmy kurierskie i operatorów logistycznych do podniesienia cen. To z kolei wywołało efekt domina: drożej jest na portalach typu marketplace oraz w zwykłych sklepach internetowych. To tylko jeden z wielu podobnych czynników.
Rok 2022 upłynął pod znakiem wzrostu kosztów pracy i nośników energii. Podrożały także opakowania. Teoretycznie styczeń to czas aktualizacji cenników. Rzeczywiście, znowu jest drożej. Tyle tylko, że to wszystko problemy dotykające przedsiębiorców.
Rosnące koszty prowadzenia działalności gospodarczej są przerzucane na klienta, ale przecież cała sprzedaż detaliczna rośnie w najlepsze. Przynajmniej po cenach bieżących. Dane GUS podane w cenach stałych podpowiadają nieznaczny spadek wynoszący 0,3 proc. w ujęciu rok do roku. Problem musi więc leżeć po stronie konsumentów.
Na ecommerce w styczniu najwyraźniej spadły dwa lata galopującej inflacji
Co, jeśli dwa lata galopującej inflacji, która wyprzedziła wzrost wynagrodzeń w gospodarce, w końcu przetrzebiły portfele Polaków tak bardzo, że nie stać ich na zakupy w Internecie? Rację ma jeden z komentujących pod postem Rafała Hirscha, który stwierdził, że jeśli rosną ceny, to rezygnuje się najpierw z potrzeb wyższego rzędu.
To wyjaśniałoby spadki w sektorze mebli, RTV, AGD i w wyspecjalizowanych sklepach. Mamy tutaj do czynienia z towarami stosunkowo kosztownymi. Równocześnie odzież i obuwie to wciąż rzeczy niezbędne na co dzień. Nie dziwi także wspominany przez Hirscha spadek zainteresowania zakupem produktów spożywczych przez Internet. W międzyczasie zdrożało niemal wszystko, a Polacy muszą się na co dzień mierzyć ze zjawiskiem downsizingu.
Spadek sprzedaży detalicznej w ecommerce w styczniu jest niepokojący. Oznacza konieczność dalszego cięcia kosztów w branż lub kontynuację podnoszenia cen. Problemy mogą mieć także firmy, które żyją z obsługi handlu online na co dzień. Mowa między innymi o firmach kurierskich, operatorach logistycznych i producentów opakowań. W najgorszym przypadku możemy mieć do czynienia z nakręceniem się dalszej spirali wzrostu cen i dalszych spadków sprzedaży.
Czy ten czarny scenariusz się ziści? Przekonamy się w ciągu kilku miesięcy. Szczyt inflacji w Polsce spodziewany jest na luty. Następnie powinien nastąpić proces dezinflacji. Ten, w zależności od prognoz, może nastąpić błyskawicznie, lub stopniowo w ciągu następnych dwóch lat. Nie oznacza to jednak w żadnym wypadku, że ceny spadną. Po prostu będą rosły wolniej. Zdolności nabywcze przeciętnego Kowalskiego, z których większość nie zarabia przecież średniej krajowej, wcale nie będą rosły jakoś dużo szybciej. Oznacza to, że nastawienie się przede wszystkim na przetrwanie to dość racjonalna strategia na ten rok.