Gdy sprawdzamy aktualne ceny prac i materiałów, szacujemy je po taniości
Załóżmy, że zamierzamy zrobić w jednym z pokoi nową podłogę z płytek. Ich ceny dla I gatunku zaczynają się od 35 zł za m2. Mowa oczywiście o prostych gresach.
Jeśli mocno się postaramy, pozostałe koszty zamkną się w 100 zł za m2 (praca płytkarza i inne niezbędne materiały, oczywiście również w ekonomicznym wariancie). Zgodnie z takim planem rachunek jest więc prosty: zrobimy nową podłogę w pokoju o powierzchni 10 m2 za 1350 zł.
Jednak w rzeczywistości sprawy najczęściej mają się inaczej. W praktyce najtańsze płytki uznajemy za brzydkie. Wolimy zatem dopłacić i cieszyć się czymś ładniejszym.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Dobry glazurnik zaś ma prawo odmówić wykorzystania w pracy kiepskiej jakości tanich klejów. W sumie może się okazać, że zapłacimy za wszystko 2000 zł zamiast 1350 zł. Jak łatwo policzyć, wychodzi prawie 50% drożej, niż planowaliśmy.
Efekt Diderota napędza spiralę konsumpcji
Na elegantszej podłodze problem nadmiernych wydatków przeważnie się nie kończy. Bo gdy jest już po wszystkim, przyjemnie wyglądająca posadzka zwykle nie pasuje do trącającego myszką wnętrza.
Nierzadko więc, niezadowoleni z efektu końcowego, decydujemy się na odnowienie innych części pomieszczenia. Może w takiej sytuacji świeżo pomalowane ściany ubierzemy w fantazyjną tapetę. Albo postanowimy wymienić oświetlenie na takie, które nawiązuje kolorystycznie do podłogi.
Przedstawione zjawisko zostało opisane przez psychologów. Nosi nazwę efektu Diderota. Bierze się ono od znanej historii, kiedy to XVIII-wieczny francuski filozof otrzymał od carycy Katarzyny Wielkiej drogi szlafrok.
Prezent ten sprawił, że zaczął on kupować kolejne, pasujące do niego rzeczy. To zaś doprowadziło go do finansowych tarapatów.
W przypadku remontów wnętrz nasz proces decyzyjny przebiega podobnie. Zwykle chcemy, aby mieszkanie było ładne, wykończone w przyzwoitym jakościowo standardzie i posiadało dopasowane do siebie elementy. Mimo to często planujemy budżet, bazując na najniższych rynkowych cenach.
Ponieważ oczekujemy jakości i estetyki, w praktyce wszystko jest znacznie droższe. A wykonanie tylko jednej, zaplanowanej pracy przeważnie nie przynosi satysfakcjonującego efektu końcowego. Gdy cała nieruchomość jest do odnowienia, nierzadko napędza to spiralę konsumpcji.
Niestety, trudno ustrzec się przed efektem Diderota. Z pewnością pomocne bywa planowanie budżetu wraz z określeniem tego, co na danym etapie zamierzamy zrobić, a czego wykonywać nie będziemy.
Konieczna jest także świadomość związana z tym, że częściowy remont mieszkania czy domu z poprzedniej epoki nigdy nie prowadzi do efektu wow. Czasem warto postawić w nim na budżetowe rozwiązania, które będą współgrać z całością.