RODO – o ile nie stanie się martwą dyrektywą, zmieni naprawdę sporo. Do tej pory niełatwo było przechodzić przez życie nie zostawiając swoich danych w niepowołanych rękach. Weźmy rekrutację. To jednak ma się zmienić. To kolejny efekt RODO – twoje CV powinno po rekrutacji trafić do niszczarki.
Czy trafi – to oczywiście osobna sprawa. Natomiast eksperci nie mają wątpliwości.
– Dane kandydatów do pracy powinny być usuwane z baz danych w momencie, w którym pracodawca zdecyduje, że nie złoży im oferty zatrudnienia – mówi Wyborczej.biz Lech Choroszucha z firmy ADP, zajmującej się doradztwem personalnym.
Zdaniem specjalisty to właśnie efekt RODO, bo wcześniej wcale to takie oczywiste nie było.
Efekt RODO. O tym pamiętaj przed rekrutacją
RODO jednak nakłada jeszcze więcej obowiązków na firmy poszukujące nowych rąk do pracy. Lech Choroszucha mówi, że kandydaci muszą zostać poinformowani, w jakim celu przetwarzane będą ich dane osobowe, ile czasu będą przechowywane i komu dane te zostaną udostępnione.
Znowu – brzmi sensownie, ale czy będzie to wszystko przestrzegane?
Nie wątpię jednak, że zmiany w przepisach dotyczących rekrutacji są potrzebne. Do tej pory osoba szukająca pracy nie miała wyboru – musiała udostępnić dane, również te bardzo istotne i szczegółowe, nie mając nad nimi właściwie żadnej kontroli. Znałem kilka osób zajmujących się rekrutacją i one często wysyłały znajomym „kwiatki” z różnych CV. Pewnie nie widziały w tym nic specjalnie złego, ot niewinna zabawa, małe odstresowanie. Teraz RODO mówi jasno: tak nie można.
Choć tak naprawdę to, że byli HR-owcy, którzy nie do końca poważnie traktowali bądź co bądź ważne dokumenty chyba nie jest tu największym problemem. Często bowiem rekrutacje były fikcją i zasłoną dymną, a chodziło tak naprawdę o zgromadzenie danych osobowych. Patrząc zresztą na ogłoszenia o pracę, nie tylko te z OLX-a, można się zastanawiać o co w nich tak naprawdę chodzi.
No i zasadnicze pytanie – jaki będzie efekt RODO, czy CV z rekrutacji faktycznie trafią do niszczarek? Idee stojące za nową unijną dyrektywą są raczej słuszne, jak to zresztą z ideami zwykle bywa. Ale później przychodzi życie, które te idee weryfikuje. Pamiętacie dyrektywę UE w sprawie cookies? Tą, przez którą każda strona ma irytujące powiadomienia? Ona też miała uświadomić użytkowników sieci o tym, że strony zbierają o nich dane. Tymczasem trudno uznać, że przyniosła coś więcej niż kilkaset milionów zbędnych klików. Dyrektywa też na pewno nie wystraszyła gigantów branży tech przed niezbyt uczciwym i praworządnym obchodzeniem się z danymi, patrz: afera Cambridge Analytica.
Miejmy jednak nadzieję, że z RODO historia będzie inna. Jeżeli choćby część pracodawców się przestraszy, i nie będą oni wykorzystywali CV w niecnych celach, to będzie można uznać, że całe to RODO było warte zachodu.