Jak trwoga to do węgla. Komisja Europejska zaleca państwom członkowskim namawianie obywateli do skręcania ogrzewania do 19 stopni Celsjusza. Wzywa również do rozważenia rezygnacji z produkcji energii z gazu. Surowiec ten może zastąpić nie tylko energia jądrowa, ale także elektrownie węglowe. Czyżby węgiel nagle stał się akceptowalnym paliwem energetycznym?
Putin sprawił, że Europejczycy przepraszają elektrownie węglowe i zaczynają myśleć o skręcaniu ogrzewania
Trudno byłoby nie zauważyć, że w ciągu ostatnich lat świat dookoła nas co rusz staje na głowie. Pojawia się właśnie kolejna przesłanka uprawdopodabniająca tę tezę. Dostarczyła ją Komisja Europejska, która dała państwom członkowskim kilka rad, jak przygotować się na ewentualne problemy z gazem. Istotnym elementem planu wydają się być elektrownie węglowe i kaloryfery w gospodarstwach domowych.
Polacy wraz z pozostałymi mieszkańcami Europy Środkowo-Wschodniej doskonale od lat wiedzą, skąd ten problem miałby się wziąć. Chodzi oczywiście o uzależnienie się od importu gazu z Rosji. Mieszkańcy państw zachodnich (jak zwykle) uważali, że oni wiedzą lepiej. Teraz Komisja Europejska przygotowuje projekt komunikatu w tej sprawie. Dokument, jak podaje Radio Gdańsk, ma zostać opublikowany w środę. Do Internetu trafiła jednak jego treść. Niektóre fragmenty są bardzo interesujące.
Europa musi teraz przygotować się na potencjalne dalsze zakłócenia – nawet na całkowite odcięcie – dostaw rosyjskiego gazu. Rada Europejska w konkluzjach z 31 maja i 23 czerwca poprosiła o przeprowadzenie tego przygotowania w trybie pilnym, a w szczególności w celu umożliwienia ściślejszej koordynacji z państwami członkowskimi i między nimi
Kto by w końcu pomyślał, że bandyckie państwo może po prostu z dnia na dzień wstrzymać dostawy gazu do Europy? Warto zauważyć, że moment, w którym Rosja wstrzymała dostawy gazu dla Polski, wcale nie był w Brukseli jakimś momentem otrzeźwienia. Politycy z zachodniej Europy wpadli w panikę dopiero wtedy, gdy pojawiło się ryzyko przeprowadzenia „prac remontowych” na gazociągu Nord Stream 1. Nie chcę zabrzmieć jak przedstawiciel którejś z antyunijnie nastawionych polskich partyjek, ale trudno się oprzeć wrażeniu, że Zachód jest sam sobie winien.
Komisja Europejska zaleca państwom członkowskim rezygnację z elektrowni gazowych
Teraz Komisja Europejska zaleca, by państwa członkowskie oszczędzały gaz i próbowały go czymś zastąpić. W pierwszym przypadku chodzi o zachęcenie odbiorców końcowych, w tym także gospodarstwa domowe, do skręcenia temperatury w domach do 19 stopni Celsjusza. Teoretycznie to wcale nie taki zły pomysł. Nieco niższa temperatura rzeczywiście jest korzystna dla zdrowia człowieka. Oszczędzanie energii przy spodziewanych przyszłorocznych podwyżkach cen dosłownie wszystkiego to również coś wartego rozważenia. Tylko czy aby na pewno rządom uda się szybko przekonać obywateli do zmiany przyzwyczajeń?
Okazuje się także, że elektrownie węglowe wracają do łask Komisji Europejskiej. Organ ten zaleca bowiem, by państwa członkowskie zrezygnowały z produkcji prądu z użyciem gazu. Jeżeli mają taką możliwość, ma się rozumieć. Wówczas powinny przejść na produkcję elektryczności z energii jądrowej lub właśnie węgla.
Urzędnicy Komisji oczywiście zdają sobie sprawę ze skutków środowiskowych takich decyzji. Sami przyznają, że może to mieć wpływ na zwiększenie emisji gazów cieplarnianych. Zapewniają także, że absolutnym priorytetem pozostają odnawialne źródła energii. Trudno jednak nie zauważyć, że mamy do czynienia z drastycznym zwrotem w unijnej polityce. Jeszcze kilka lat temu elektrownie węglowe były czymś wybitnie niepożądanym. Uruchamianie nowych obiektów tego typu wydawało się wręcz nie do pomyślenia. Przynajmniej aż do zeszłorocznej zimy.
Kolejnym poważnym błędem państw zachodnich, przede wszystkim Niemiec, było ulegnięcie antyatomowej histerii. Forsowanie szybkiej rezygnacji z energetyki jądrowej miało sens o tyle, że tani rosyjski gaz miał ją zastąpić jako paliwo przejściowe na drodze do OZE. Teraz Niemcy, Włochy, Austria oraz Holandia zapowiadają bolesny powrót do węgla. Sprawy klimatyczne przestają najwyraźniej mieć znaczenie wówczas, gdy istnieje poważne ryzyko, że mieszkańcy Europy zaczną marznąć w swoich domach.
Nie śmiejmy się zbyt głośno z zachodniej Europy, bo my w Polsce też możemy mieć zimą poważny problem
Ujawniony tekst komunikatu Komisji Europejskiej zawiera także fragmenty, które można odczytywać w dość niepokojący sposób.
Skoordynowane działania teraz będą bardziej opłacalne i mniej destrukcyjne dla naszego codziennego życia i gospodarki niż doraźne działania później, gdy dostawy gazu mogą się wyczerpywać
Takie sformułowanie istoty problemu uprawdopodobnia to, że ryzyko przestojów w dostawach rosyjskiego gazu jest poważne. W przeciwnym wypadku nie byłoby potrzeby koordynowania działań na poziomie unijnym. Nie byłoby także sformułowań w rodzaju „mniej destrukcyjne”. Co więcej, Komisja zamierza zaproponować złagodzenie limitów emisji dla przemysłu.
Moglibyśmy nad Wisłą śmiać się z „mądrali” z Zachodu, którzy przez długie dekady ignorowali ostrzeżenia płynące między innymi z Polski i teraz mają za swoje. Problem w tym, że w tym samym czasie nasz premier otwarcie przyznaje, że nie mamy zapasów węgla. Z ostrzeżeń branży węglowej mogliśmy zapamiętać, że możliwości jego zakupu są dość ograniczone. Nie sposób również nie zauważyć, że ograniczenie dostaw surowca i zwiększony popyt na niego sprawi, że ceny gazu na giełdach hurtowych znowu wystrzelą do góry. Ostatnim razem skończyło się dramatem dla polskich piekarni.
Pozostaje mieć nadzieję, że rządzący naprawdę wynegocjowali nowy kontrakt gazowy z Norwegami. Gazociąg Baltic Pipe na niewiele nam się przyda bez gazu, który miałby nim być dostarczany. Szczególnie niepokoi majowy atak premiera na Norwegów. Wątpliwe zdolności „dyplomatyczne” naszego rządu to pewna stała ostatnich siedmiu lat. Dlatego trudno w tym momencie zachować optymizm w tej kwestii. Niestety, nas też może czekać naprawdę trudna zima.