Facebook zakazuje grożenia śmiercią Putinowi. Nie byłoby w tym nic – aż tak – dziwnego, gdyby nie fakt, że całkiem niedawno zezwolono na takie zachowania. Czyżby Meta przestraszyła się rosyjskich sankcji i usunięcia serwisu z tamtejszego rynku?
Facebook zakazuje grożenia śmiercią Putinowi
Niedawno pisaliśmy, że z uwagi na wyjątkowe okoliczności Facebook pozwoli na mowę nienawiści. Zaskoczeni byliśmy takim posunięciem, szczególnie, że takie instrukcje pojawiały się w wewnętrznych e-mailach do moderatorów serwisu, czyli wynikały z decyzji administratorów portalu. Jak się jednak dowiadujemy z serwisu ITHardware.pl, nasze zdziwienie było uzasadnione.
Uzasadnione dlatego, że stanowisko faktycznie nie utrzymało się zbyt długo. Facebook zmienił postępowanie, a obecna polityka jest jasna. Nie wolno wzywać do śmierci Władimira Putina. Sam prezes ds. globalnych Meta – właściciela Facebooka – Nick Clegg, wyjaśnił, że:
wezwania do śmierci głowy państwa są zakazane, [a sama liberalizacja reguł – red.] nigdy nie powinna być interpretowana jako generalna akceptacja przemocy wobec Rosjan. Nie zezwalamy również na wezwania do zabójstwa głowy państwa
Regulacje obowiązujące czasowo w Europie Środkowo-Wschodniej nie utrzymały się więc zbyt długo. W związku z takim rozwojem sytuacji pojawia się szereg pytań. Czy zmiana przez to, że stała się medialna, okazała się problemem dla serwisu, który na co dzień restrykcyjnie podchodzi do problematyki mowy nienawiści?
A może sprawa jest jeszcze bardziej oczywista, a także stawiająca Metę w bardzo niekorzystnym świetle. W jaki sposób? Ano tak, że samo nasuwa się pewne pytanie.
Meta boi się Rosji?
Rosja zablokowała Facebooka, Instagrama, a także Twittera. Rosja blokuje także VPN, uniemożliwiając zarazem dostęp do jakichkolwiek informacji innych niż propagandowe. Rosyjska prokuratura uznała samą Metę, właściciela Facebooka i Instagrama, za organizację ekstremistyczną. Zakazano także działalności koncernu na terenie Rosji.
Kto wie, czy bezwzględne – dla Mety – działania rosyjskich władz nie wywołały pewnego poczucia biznesowej niepewności u Facebooka i nie stwierdzono zarazem, że tymczasowe odejście od twardej polityki walki z mową nienawiści wcale nie okazuje się takie korzystne.
Można teoretyzować, ale prawdy chyba w najbliższym czasie nie poznamy. Faktem jest, że grożenie Władimirowi Putinowi śmiercią, czy też – analogicznie – rosyjskim wojskom może skutkować konsekwencjami przewidzianymi w regulaminie Facebooka.
Czy może także skutkować innymi konsekwencjami, choćby na gruncie prawa karnego? W przeciwieństwie do dr. hab. Mikołaja Małeckiego, nie będę próbował konstruować opinii prawnych próbujących jednoznacznie rozstrzygać tę kwestię. Trudno mi jednak wyobrazić sobie śledczych, którzy nie tylko uznaliby, że doszło w takiej sytuacji do przestępstwa, ale i usiłujących doprowadzić do skazania.
Rosja zaatakowała Ukrainę, Władimir Putin powinien ponieść odpowiedzialność za zbrodnie wojenne, a rosyjskie wojsko niszczy miasta, morduje ludność cywilną, gwałci kobiety, kradnie oraz rabuje. To są fakty, na które reakcja cywilizowanego świata jest naturalna. Szkoda, że Facebook próbuje ją ograniczać.