Ze Stanów Zjednoczonych do Europy płynie 15 tankowców ze skroplonym gazem ziemnym. Prawdopodobnie do tej liczby należy doliczyć 10 kolejnych. Gaz z Ameryki jeszcze nie dopłynął a ceny tego surowca już zauważalnie spadły. To znakomita wiadomość w momencie, gdy ceny energii i surowców windują inflację na Starym Kontynencie.
Gaz z Ameryki to istny prezent świąteczny dla Europy
Jak podane portal Money.pl, Stany Zjednoczone skierowały do Europy tankowce ze skroplonym gazem ziemnym. Już w środę ceny gazu na holenderskiej giełdzie TTF spadły ze 180 do 172 euro za megawatogodzinę. To nie koniec, bo przez czwartek i piątek ceny spadły jeszcze bardziej, do 110 euro za megawatogodzinę. Okazało się bowiem, że gaz z Ameryki popłynie większą liczbą tankowców, niż pierwotnie zakładano.
Na początku agencja Bloomberga informowała o 10 statkach transportujących skroplony gaz na Stary Kontynent. Później z 10 tankowców zrobiło się ich 15. Kierują się do portów w Wielkiej Brytanii Francji, Hiszpanii i Holandii, do Gibraltaru i na Maltę. Jakby tego było mało, następnych 11 statków nie ma zadeklarowanych portów docelowych, jednak z przebiegu ich trasy wynika, że płyną do Europy. Nic dziwnego, że ceny wracają do poziomu z połowy grudnia.
Gaz z Ameryki płynie do Europy z powodu ogromnego zapotrzebowania na gaz. Trudno właściwie sobie wyobrazić lepszy moment na zwiększenie dostaw tego surowca. Wszystko przez szalejący na Starym Kontynencie kryzys energetyczny. Tymczasem istnieje szansa, że w przyszłym tygodniu błękitne paliwo potanieje jeszcze bardziej. Zwłaszcza, jeśli Stany Zjednoczone w dalszym ciągu będą dostarczać państwom europejskim gaz.
Jak właściwie znaleźliśmy się w tej sytuacji i co z niej wynika? Niewystarczająca podaż gazu w Europie to właściwie wypadkowa kilku czynników. Z jednej strony mamy Gazprom, który co prawda realizuje sumiennie długoterminowe kontrakty na dostawy gazu dla Europy – ale równocześnie znacząco ograniczył udział w kontraktach krótkoterminowych. Wielu ekspertów i komentatorów uważa, że to forma nacisku na Europę, by przyspieszyć certyfikację Nord Stream 2. Sam Władimir Putin kusi Europejczyków tańszym gazem – pod warunkiem uruchomienia gazociągu.
Pokazując wagę dywersyfikacji dostawców gazu Stany Zjednoczone udowadniają, że w sporze o solidarność energetyczną to Polska ma rację
Kolejne składowe kryzysu energetycznego Europa sprawiła jednak sobie sama. Odchodzenie od energetyki jądrowej sprawiło, że jakoś trzeba było uzupełnić bilans energetyczny. W pełni odnawialne źródła energii nie były w stanie uzupełnić braków, więc państwa europejskie musiały przeprosić się z paliwami kopalnymi. Gaz ziemny wydaje się preferowaną alternatywą względem węgla. Warto przy tym jednak wspomnieć, że ceny tego drugiego surowca również wystrzeliły. Wszystko przez ogromne zapotrzebowanie na rynkach azjatyckich.
Problemy z cenami gazu, węgla i energii elektrycznej w ogóle przekładają się dość mocno na inflację, która uderza po kieszeni właściwie całą Europę. Niektóre państwa bardziej, inne mniej. Akurat Polska nie ma większych problemów z zaopatrzeniem w gaz. Problem w tym, że nasza energetyka opiera się wciąż w dużej mierze o węgiel. Równocześnie w przyszłym roku ceny gazu i prądu drastycznie wzrosną. Być może jeśli ceny surowców energetycznych spadną, to unikniemy kolejnych drastycznych podwyżek – tym razem w 2023 r.
Gaz z Ameryki tym samym stanowi też pewną nadzieję na poprawę sytuacji w Polsce. Zwłaszcza dla tych z nas, którzy wykorzystują to paliwo do ogrzewania swoich domów. Warto bowiem zauważyć, że polscy dostawcy także kupują surowiec na światowych giełdach, takich jak TTF. Korzystamy zresztą z takiej możliwości teraz, gdy Rosja wstrzymała przepływ gazu przez gazociąg Jamalski.
Co więcej, alternatywne źródła dostaw gazu osłabiają pozycję negocjacyjną Rosji w relacjach z Zachodem. Te z kolei są ostatnio wyjątkowo napięte, w związku z koncentracją rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą. Równocześnie Amerykanie namacalnie wręcz udowadniają rządom państw zachodniej Europy, że w sporze o solidarność energetyczną i dywersyfikację dostaw surowców to Polska od początku miała rację. To z kolei już bardzo wymierna korzyść z tego amerykańskiego „prezentu świątecznego”.