Moja wczorajsza wycieczka do Łodzi utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest to jedno z najbardziej zakorkowanych miast świata.
A kiedy tak sobie stałem (a stałem długo), czekając na taksówkę pod łódzką Manufakturą, byłem świadkiem zatrważającej sceny. Otóż po mieście jeździ sobie samochód, który ma przyczepiony billboard z jakimiś hasłami na temat edukacji seksualnej dzieci.
Prócz tego nadaje niestety głośny komunikat z hasłami, które w mojej ocenie są co najmniej niewłaściwe. Donośny męski głos komunikuje przez megafon między innymi, że pedofilia jest znacznie częściej spotykana u homoseksualistów, a homoseksualiści aż sto razy częściej są nosicielami wirusa HIV.
Homoseksualizm a pedofilia
Mam świadomość, że jakiś czas temu tego typu badania pojawiły się w sieci, jednak bardzo szybko zostały poddane krytyce. Ciekawy artykuł – jeszcze w przeszłości – w tym temacie zamieściło między innymi Polskie Towarzystwo Seksuologiczne, które stanowczo sprzeciwia się stawianiu znaku równości pomiędzy homoseksualizmem a pedofilią.
Znakomita większość przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci w Polsce jest popełniana przez heteroseksualnych mężczyzn i ma miejsce w rodzinie (tj. wykorzystywanie dziewczynek przez mężczyzn będących członkami ich rodzin – np. przez ojca, ojczyma, dziadka, wuja itd.). Ze względu na fakt, że osoby homoseksualne stanowią w społeczeństwie mniejszość, przypadki wykorzystywania seksualnego dzieci, popełnianego przez te osoby, stanowią proporcjonalną mniejszość w porównaniu do czynów popełnianych przez ludzi heteroseksualnych.
Przypisywanie osobom homoseksualnym szczególnej – w porównaniu do heteroseksualnych – skłonności do seksualnego wykorzystania dzieci stanowi nieuprawnione nadużycie, a rozpowszechnianie skojarzenia między homoseksualnością a pedofilią jest domeną ludzi nieświadomych i niekompetentnych.
– pisze PTS
Ja nie jestem osobą kompetentną, natomiast kiedy dziś rano w ogródku na kompletnym uboczu miasta, praktycznie zlokalizowanym w lesie, delektowałem się lekturą o tym co zmienia ślub i że Paczkomaty nie będą potrzebowały pozwolenia na budowę, popijając to przepyszną kawką, nastrój kompletnie popsuł mi fakt, gdy tuż przed ogrodzeniem przejechał samochód nadając z głośnika ten sam komunikat. A potem jeszcze przez 15 minut wysłuchiwałem donośnego echa tych uroczych hasełek, gdy kierowca jeździł w poprzek równoległych uliczek.
Tak jak nie jestem przesadnym zwolennikiem manifestowania swojej orientacji seksualnej (każdej) w miejscach publicznych, tak jestem też zagorzałym przeciwnikiem oszołomstwa i fanatyzmu, który przez cały dzień krzyczy do mnie przez megafon o homoseksualistach i pedofilach. Wierzcie lub nie, ale to nie jest melodyjka Family Frost, tego się po prostu nieprzyjemnie słucha, a przecież dobrze wiecie, że światopoglądowo łapię się do jakiegoś TOP 50 osób znienawidzonych w tym kraju przez wyborców Partii Razem.
Fanatyk z megafonem a prawo ochrony środowiska
Pomijając kwestię możliwego naruszenia dóbr osobistych homoseksualistów, w moim przekonaniu tego typu pojazd, emitujący bardzo głośny komunikat, i to przez dłuższy czas, nie działa w sposób zgodny z przepisami prawa.
Komunikatami o pedofilii torturowany byłem nie tylko utknąwszy w centrum miasta, ale nawet popijając kawę w zaciszu ogródka. W mojej ocenie taka sytuacja stoi w sprzeczności z art. 51 Kodeksu wykroczeń dotyczącym zakłócania spokoju, nie tylko w czasie tzw. ciszy nocnej. Udało mi się dotrzeć do jeszcze jednego przepisu, które pojazdy z megafonami naruszają, a mianowicie art. 156 ustawy Prawo ochrony środowiska.
Zabrania się używania instalacji lub urządzeń nagłaśniających na publicznie dostępnych terenach miast, terenach zabudowanych oraz na terenach przeznaczonych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe.
Wprawdzie ustawa przewiduje od tego zakazu kilka wyjątków, jednak nie wydaje mi się, by w tym przypadku znajdowały one zastosowanie. Powszechnie wiadomo jednak, że istnieje instytucjonalny problem z egzekwowaniem tego przepisu, w rezultacie miasto torturowane jest przez tę niesmaczną propagandę.