Kilka godzin temu „na szybko” donosiłem, że na skutek decyzji Donalda Trumpa Google nie będzie już wspierało Huawei. Xiaomi, Oppo i ZTE póki co śpią bezpiecznie. Póki co.
Wojna handlowa Chin i USA uderza w Huawei i Google
Opisywane wydarzenie jest zdarzeniem wielkiej wagi. Wielkiej! To nie są zwykłe przepychanki będące nowinką dla serwisów technologicznych, chociaż oczywiście one będą poświęcały tej sprawie najwięcej uwagi, ponieważ jest kopalnią tematów. Jestem pewien, że moi koledzy ze Spider’s Web niebawem zaczną omawiać co właściwie oznacza Huawei bez Gmaila, Google Play i aktualizacji Androida dla użytkowników. A Maciej Gajewski opowie światu o swoim koniku, czyli świecie, w którym App Store i Google Play generalnie stają się zbędne, bo powoli każda strona internetowa (w dużej mierze Bezprawnik już czymś takim jest) stanie się suwerenną aplikacją.
Dochodzimy do być może najbardziej rewolucyjnego momentu z punktu widzenia świata nowych technologii od kilku lat, bo oto Chińczycy zaczną zdawać sobie brutalną sprawę z tego, że tak jak oceany na świecie wcale nie są wolne, tylko kontrolują je jeszcze USA, tak mobilne systemy operacyjne też są pod kontrolą Stanów Zjednoczonych. I tak jak Chińczycy starają się budować Nowy Jedwabny Szlak, tak zupełnie możliwe, że niebawem Huawei, Xiaomi, Oppo czy ZTE nie będą już wcale smartfonami zasilanymi Androidem, tylko jakimś jego chińskim odpowiednikiem.
Na końcu tej drogi są nawet osobne, krajowe internety. Bo ten przecież też jest amerykański
O informacjach Reutersa na temat rozbratu Google z Huawei na Bezprawniku poinformowaliśmy pierwsi w Polsce, co z kolei w ciągu tylko kilku pierwszych godzin wygenerowało kilkadziesiąt tysięcy odsłon.
Temat jest ekscytujący i szokujący z punktu widzenia fana technologii. No bo przecież Huawei P30 Pro to być może nawet smartfon roku 2019. Ale co z tego, jeśli za chwilę flagowce Huawei, które w nocy robią zdjęcia „jak w dzień” zostaną wypięte z ekosystemu Google, pozbawione dostępu do aplikacji Androida, no i generalnie stracą większość swoich atutów? Czeka nas gigantyczny spadek sprzedaży urządzeń Chińczyków na całym świecie, może z wyjątkiem Chin.
Pytanie brzmi też: jaka będzie odpowiedź Chin. I czy też uderzy ona w sektor technologii? Przypomnijmy, że większość amerykańskich smartfonów, np. od Apple, skręca się właśnie w Chinach. Nie jest zresztą tajemnicą, że zarówno dla Chińczyków to żaden biznes rezygnować z dalszego skręcania iPhone’ów. I podobnie dla Amerykanów nie jest wielkim biznesem odłączać Huawei od Google. Takie jest jednak prawo, które Donald Trump stworzył na mocy swojej decyzji.
Wierzę, że gdyby Hillary Clinton była prezydentem USA, Google również rozstałby się z Huawei
To jest bardzo ważne. Wiele osób lubi podkreślać, że Donald Trump jest szaleńcem, jednak nie utożsamiałbym jego decyzji z temperamentem polityka. Jego działania wobec Chin nie różnią się bowiem przesadnie od kierunku wytyczanego przez Baracka Obamę. Ciekawie opowiada o tym obecnie chyba najbardziej znany ekspert od spraw geopolityki, dr Jacek Bartosiak, a przytakują mu inni eksperci. Stany Zjednoczone czują się zagrożone rosnącą potęgą Chin i będą teraz coraz częściej podejmowały takie decyzje, które utrudniają Chinom budowanie biznesu. Ponieważ niebawem urosną, jeśli już nie urośli, do miana potęgi zbliżonej i równej Stanom Zjednoczonym.
Najciekawiej o przyczynach decyzji Donalda Trumpa pisze The New York Times. Zainteresowanych odsyłam do oryginału. Z tekstu dowiadujemy się między innymi, że imienny ban dla Huawei jest spowodowany zarzutami karnymi pod adresem chińskiej korporacji z tytułu „kradzieży technologii”. Konsekwencją jest z kolei podpis na dokumencie zakazującym chińskiej korporacji w dużej mierze dostępu do amerykańskiej technologii – tak hardware’u, jak i software’u. Bo przecież nie chodzi tylko o Google, ale i Qualcomm, Intel czy Broadcom.
Czy Xiaomi i Oppo podzielą niebawem los Huawei?
Huawei, autor – być może – smartfona roku 2019, w 2020 może być producentem smartfona, na który przeciętny Polak nie spojrzy nawet za 1000 złotych. Czy kara dla Huawei jest jednocześnie sygnałem, że należy być sceptycznym wobec Xiaomi, Oppo oraz ZTE – chińskich firm technologicznych, które są na naszym rynku bardzo lub przynajmniej trochę popularne? A w każdym razie mają wielkie ambicje. Xiaomi otwiera w naszym kraju swoje salony i ma bojówki wiernych fanów, a mało jeszcze rozpoznawalne Oppo wyciągnęło ostatnio w swoje szeregi Piotra Żaczko, wieloletniego i cenionego PR-owca T-Mobile.
Uczciwa odpowiedź na to pytanie brzmi: nie wiem. Moim zdaniem to co obserwujemy w kategorii wojen handlowych nie jest może jeszcze odpowiednikiem zrzucenia bomby atomowej, ale z całą pewnością jest ostrzelaniem w sytuacji, gdy większość ekspertów mówiła „eee, to tylko taki teatr i odstraszanie”. Już przed kilkoma laty, oczywiście znajmy proporcje, w podobny sposób narazili się Azjaci z ZTE.
Technologie w czasach wojny handlowej
Nie wiem w jakim świecie przyjdzie nam się obudzić za rok. Technologiczna wojna totalna wydaje się nadal nieprawdopodobna, ale od dziś wiemy, że na pewno jest ona możliwa, a w konsekwencji bolesna dla nas – zwykłych użytkowników, którzy nie są nawet Amerykanami czy Chińczykami.
Musimy mieć jednak świadomość, że wszystko co obserwujemy jest częścią czegoś więcej, niż konsekwencji „kradzieży technologii”. Ta stała się tylko pretekstem.