Efekt dyspozycji polega na skłonności do szybkiego sprzedawania aktywów przynoszących zysk oraz uporczywego trzymania tych generujących straty. Brzmi to kompletnie bezsensownie, ale dotyczy zarówno początkujących, jak i doświadczonych uczestników rynku. To usilna potrzeba potwierdzenia własnej skuteczności oraz chęć uniknięcia dyskomfortu związanego z przyznaniem się do błędu.
Minimalny zysk cieszy bardziej niż powinien, a najmniejsza strata boli bardzo długo
Zasadniczym elementem efektu dyspozycji badanego m.in. przez Shefrina, Statmana i Odeana jest asymetryczne postrzeganie zysków i strat i doprowadzenie do momentu, w którym portfel inwestycyjny przestaje być wynikiem chłodnej kalkulacji, a zaczyna odzwierciedlać emocjonalne reakcje na zmiany cen.
Zysk, nawet niewielki, daje poczucie sukcesu i kontroli. Strata natomiast uruchamia mechanizmy obronne – zaprzeczanie i odkładanie decyzji połączone z nadzieją na odkucie się. Nie bez powodu mówi się o tzw. księgowaniu mentalnym: zyski i straty są traktowane jak oddzielne „konta w głowie”, a strata boli mniej, dopóki widzimy ją tylko na papierze. Inwestor usilnie trzyma więc taniejące akcje w nadziei na odbicie, wbrew zasadzie „trend is your friend”, która zaleca inwestowanie zgodnie z dominującym kierunkiem ruchu cen, zamiast wróżenia z fusów i przewidywania odwróceń.
Dobrze obrazuje to prosty przykład: gdy ktoś kupuje coś za 100 zł, a za 2 miesiące cena instrumentu rośnie do 115 zł, niemal natychmiast zapada decyzja o jego sprzedaży, by „nie stracić”. Tymczasem cena innego waloru kupionego po 100 zł spada w tym samym czasie do 80 zł i inwestor taki element trzyma miesiącami w nadziei na odbicie.
Inny przypadek można zaczerpnąć z rynku nieruchomości. Właściciel mieszkania, którego wartość wzrosła, szybko decyduje się na sprzedaż, obawiając się niekorzystnej dla siebie korekty cen. Jednocześnie latami utrzymuje inną nieruchomość, która okazała się nietrafioną inwestycją, bo nie chce „sprzedawać ze stratą”. W obu sytuacjach emocje biorą górę, przez co decyzje są niekoniecznie spójne finansowo.
Efekt dyspozycji osłabia długoterminowe wyniki
Konsekwencje tego mechanizmu są poważne, chociaż często widoczne dopiero po czasie. Portfel deformuje się, gdy dominują w nim aktywa o słabszych perspektywach, podczas gdy te o największym potencjale wzrostu są eliminowane zbyt wcześnie. Traci na tym nie tylko stopa zwrotu, ale też dywersyfikacja i elastyczność.
Chociaż efekt dyspozycji jest głęboko zakorzeniony w psychice, da się go osłabić. Podstawą jest solidna strategia inwestycyjna obejmująca oprócz momentu zakupu również precyzyjne zasady wyjścia z dotychczasowego zaangażowania. Mocna koncentracja na celach długoterminowych pomaga zdystansować się od bieżących wydarzeń i uniknąć robienia „głupot” pod wpływem chwili.
Równie ważna jest zmiana perspektywy: zamiast myśleć kategoriami „zysk” i „strata”, warto popatrzeć na każdą pozycję jak na nową decyzję. Zrób rachunek sumienia po, powiedzmy, 24 miesiącach. I zadaj sobie pytanie: czy z perspektywy czasu ponownie kupiłbym te aktywa? Jeśli odpowiedź brzmi „nie”, trzymanie ich w portfelu przez kolejne lata traci sens.
Świadomość efektu dyspozycji oczywiście nie wyeliminuje emocji, ale przynajmniej pozwoli je rozpoznać – a to pierwszy krok do dojrzałego inwestowania.