Niekorzystne wyroki TSUE i groźba odcięcia polskiego rządu od unijnych pieniędzy to niejedyne problemy zreformowanego Sądu Najwyższego. Okazuje się, że Izba Dyscyplinarna narusza prawa człowieka. Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że postępowanie przed nią narusza prawa do rzetelnego procesu.
Polska przegrywa sprawę Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego nie tylko przed TSUE, ale i przez ETPC
Na Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego spada w ostatnim czasie mnóstwo krytyki ze strony rozmaitych ponadnarodowych organizacji. Najpierw TSUE wydał postanowienie zabezpieczające nakazujące Izbie zaprzestanie orzekania w sprawach dyscyplinarnych sędziów. Sam organ zaś nie jest uznawany za sąd w rozumieniu prawa unijnego.
Swoisty kontr-wyrok Trybunału Konstytucyjnego mający podważyć wydane przez TSUE środki tymczasowe nieszczególnie rządzącym pomógł. Komisja Europejska postawiła sprawę bardzo jasno: albo Polska zastosuje się do niekorzystnego dla siebie wyroku, albo Bruksela będzie domagać się kar finansowych.
Zarówno Komisja, jak i TSUE stoją na stanowisku, że prawo UE ma pierwszeństwo nad prawem krajowym także w dziedzinie sądownictwa. Organy unijne właśnie otrzymały dodatkową broń do ręki. Okazuje się bowiem, że Izba Dyscyplinarna narusza prawa człowieka.
Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał w czwartek kolejny wyrok podważający sens polskiej „reformy” wymiaru sprawiedliwości. W sprawie wytoczonej przez adwokat Joannę Rzeczkowicz nasz kraj przegrał z kretesem. Kobieta została zawieszona przez Wyższy Sąd Dyscyplinarny Adwokatury na trzy lata w prawach wykonywania zawodu. Powodem były bliżej niesprecyzowane „incydenty” w trakcie reprezentowania jednego z klientów. Rzeczkowicz odwołała się od decyzji do Izby Dyscyplinarnej, jednak ten oddalił sprawę jako „bezzasadną”.
EPTC: Izba Dyscyplinarna narusza prawa człowieka, bo w ogóle nie jest sądem
Adwokat uznała, że jej sprawa nie była w drugiej instancji rozpatrywana przez bezstronny i niezawisły sąd. Wniosła więc sprawę do ETPC. Sprawa Rzeczkowicz została połączona z innymi tożsamymi sprawami polskich prawników. Trybunał uznał, że działalność Izby Dyscyplinarnej narusza art. 6 ust. 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Mowa o prawie do rzetelnego procesu. Oprócz stwierdzenia, że Izba Dyscyplinarna narusza prawa człowieka swoją działalnością, ETPC nakazał wypłacić Rzeczkowicz odszkodowanie w wysokości 15 tysięcy euro.
Warto podkreślić, że ETPC to organ Rady Europy, niemający nic wspólnego ze strukturami Unii Europejskiej. A jednak argumentacja przedstawiona w wyroku Trybunału wykazuje łudzące podobieństwo do zarzutów podnoszonych przez Brukselę, TSUE, polską opozycję i rodzimych prawników niezwiązanych z obozem rządzącym.
Na procedurę wyboru sędziów Izby Dyscyplinarnej nadmiernie wpływała władza ustawodawcza i polityczna. Nieprawidłowości te podważyły równocześnie legitymację całej Izby, której po raz kolejny odmówiono uznania za sąd. Tym razem w rozumieniu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Trudno nie uznać tej porażki polskich władz za wręcz upokarzającą.
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego niechcący podważyła niezawisłość zarówno swoją, jak i swojego sądu
Jeśliby ktoś myślał, że stwierdzenie przez ETPC, że Izba Dyscyplinarna narusza prawa człowieka to koniec jej problemów, to jest w błędzie. I Prezes Sądu Najwyższego wyświadczyła jej właśnie niedźwiedzią przysługę. O ile wcześniej Małgorzata Manowska była zdeterminowana do natychmiastowego odwieszenia działalności Izby Dyscyplinarnej po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, o tyle teraz ma poważne wątpliwości.
Pierwsza Prezes obstaje przy swoim stanowisku, równocześnie jednak złożyła bardzo osobliwą deklarację. „Nie chodzi mi jednak o to, by wycofywać się z reformy, ale o to, by system odpowiedzialności dyscyplinarnej zaczął wreszcie działać i by Polska zeszła z linii strzału. Ja wewnętrznie mogę mieć przekonanie, że TSUE przekroczył swoje kompetencje oraz że w sprawach kardynalnych, takich jak organizacja wymiaru sprawiedliwości, polska konstytucja ma pierwszeństwo, ale muszę mieć też na uwadze polską rację stanu„.
Troska o interes naszego kraju jest oczywiście godny pochwały. Problem w tym, że Manowska uzależnia dalsze działanie od decyzji władzy wykonawczej. Tym samym potwierdza wszystkie zarzuty, że Izba Dyscyplinarna i „zreformowany” Sąd Najwyższy nie mają nic wspólnego z niezależnością i niezawisłością.
Polska ma czas na zastosowanie się do wyroku TSUE do 16 sierpnia. Wygląda na to, że nie pozostało nam nic innego, jak liczyć na otrzeźwienie ze strony rządzących. Usilna próba postawienia na swoim to w tym przypadku ryzyko wypłaty Polsce funduszy przewidzianych przez Plan Odbudowy. Bez tych pieniędzy z kolei właściwie nie istnieje program Polski Ład. Niestety, za niekompetencję polskich władz zapłacić możemy my wszyscy.