Świąteczne jarmarki od lat przyciągają tłumy. Kuszą zapachem grzanego wina, żurku, bigosu. Jednak bajkowa sceneria, światełka i unosząca się w powietrzu magia świąt zachęcające do sięgania po lokalne przysmaki bywają złudne. Niektórzy sprzedawcy stosują sprytne triki po to, by wyciągnąć z kieszeni klientów więcej, niż można by się spodziewać. Dlatego nie każdy jarmark bożonarodzeniowy cieszy się dobrą opinią.
Przykra sytuacja spotkała jedną z uczestniczek jarmarku bożonarodzeniowego w Krakowie. Sprawę opisał portal o2. Kobieta chciała skosztować jarmarkowej potrawy i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ostateczna cena zamówienia, która okazała się znacznie wyższa niż ta widniejąca na menu.
Bez portfela wypełnionego po brzegi raczej nie ma co wybierać się na jarmark świąteczny
Spacer po jarmarku to nie tylko okazja do zakupu świątecznych ozdób, ale także do spróbowania tradycyjnych dań. Niestety, za tę przyjemność trzeba słono zapłacić. W Krakowie za kubek żurku lub grzybowej zapłacimy około 30 zł, a za porcję bigosu 35 zł.
Tego rodzaju ceny już stają się powodem do narzekań, a gdy końcowa kwota za zamówienie różni się od tej, którą sugerowało menu, frustracja rośnie. Nie zawsze chodzi jednak o celowe oszustwa – czasem wystarczy nieczytelne oznaczenie cen, np. za porcję ważącą 100 gramów, a nie za całe danie.
Kiełbasa za 18 i kapusta za 15 to razem wcale nie 33 zł, bo jarmark bożonarodzeniowy rządzi się swoimi prawami
Jedna z odwiedzających krakowski jarmark postanowiła zamówić grillowaną kiełbasę, której cena w menu wynosiła 18 zł. Do zamówienia dodała także porcję kapusty za 15 zł. Wszystko wydawało się jasne – 33 zł za posiłek. Niby tak, ale jednak byłoby to za proste i jak się okazuje za tanie jak na przedświąteczne standardy.
Kiedy przyszło do płacenia, cena wzrosła do 70 zł. Dlaczego? Z prostego powodu. Okazało się, że cena dotyczyła 100 gramów, a klientka otrzymała znacznie większą porcję. Co więcej, dodatkowo naliczono jej opłatę za bułkę, o której w menu podobno nie było ani słowa. To właśnie takie ukryte koszty wzbudzają największe kontrowersje i poczucie niesprawiedliwości wśród klientów bożonarodzeniowych jarmarków.
Na przykład w Berlinie postawiono na zupełnie inny model. Tam uczestnicy jarmarku mogą wykupić karnet za 40 euro, który pozwala im jeść do woli. W cenie są wszystkie dania dostępne na jarmarku, a nawet napoje alkoholowe. Być może z czasem i u nas taki pomysł się zadomowi.