Kolejny dzień protestów i słownych przepychanek w Sejmie przyniósł szereg zdumiewających zdarzeń. Jednym z nich jest to w jaki sposób Jarosław Kaczyński odpowiada protestującym przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Oświadczenie prezesa PiS budzi zdumienie. Przywołuje też skojarzenia z Wojciechem Jaruzelskim ogłaszającym stan wojenny.
Jarosław Kaczyński odpowiada protestującym: „Nie”
Po kilku dniach protestów przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji Jarosław Kaczyński opowiada niezadowolonemu suwerenowi. Oświadczenie prezesa Prawa i Sprawiedliwości opublikowano w mediach społecznościowych tej partii. Trzeba przyznać, że zarówno forma jak i treść tej wypowiedzi jeżą włos na głowie.
Oczywiście, ogólne tezy oświadczenia nie powinny właściwie budzić większego zaskoczenia. Jarosław Kaczyński jest przekonany, że w sprawie aborcji embriopatologicznej nie mógł, w świetle zapisów obecnej konstytucji, zapaść inny wyrok. Co więcej, legalizacja aborcji nie jest w polskim porządku prawnym możliwa. W obydwu przypadkach ma, trzeba to przyznać, dużo racji.
W oświadczeniu padają jednak także słowa nie tyle mocne, co w dużej mierze oderwane od rzeczywistości. Zaczyna się od zrzucenia takich a nie innych zapisów Konstytucji na lewicę. Warto przy tym zauważyć, że przepisy ustawy zasadniczej nawet słowem nie zająkują się o zrównaniu życia płodu z życiem dorosłego człowieka. Tak zwany „kompromis aborcyjny” wynika bardziej z wypracowanej przez lata doktryny prawniczej. Jarosław Kaczyński, z wykształcenia prawnik, musi przecież o tym wiedzieć.
Szybko jednak prezes Prawa i Sprawiedliwości uderza w protesty tysięcy obywateli próbując doszukać się w nich nie tylko skrajnej amoralności, lecz także autentycznego spisku.
Wszystko wskazuje na drastyczne zaostrzenie kursu wobec protestujących w nadchodzących dniach
Jarosław Kaczyński odpowiada demonstrantom w sposób absolutnie konfrontacyjny. W szczególności od momentu, gdy zwraca uwagę na szczególną i bezprecedensową formę protestów – wystąpienia w kościołach, w trakcie nabożeństw. Przyznaje łaskawie, że można mieć o Kościele Katolickim różne zdanie, jedna równocześnie:
Depozyt moralny, który jest dzierżony przez Kościół to jedyny system moralny który jest powszechnie znany. Jego odrzucenie to nihilizm. Ten nihilizm widzimy u protestujących w sposobie wyrażania w ekspresji, niebywałej wręcz wulgarności, w tym wszystkim co pokazuje bardzo niedobre strony części naszego społeczeństwa
Protestujący nie są więc w oczach prezesa PiS obywatelami realizującymi swoje konstytucyjne prawo do organizowania pokojowych zgromadzeń – są amoralnymi nihilistami. Co więcej, zdaniem Kaczyńskiego będą mieli krew na rękach:
Te demonstracje będą kosztowały życie wielu ludzi. Ci, którzy do nich nawołują, i ci, którzy w nich uczestniczą, sprowadzają w nich uczestniczą sprowadzają niebezpieczeństwo powszechne, a więc dopuszczają się przestępstwa, poważnego przestępstwa
Takie rozumowanie prowadzi do wręcz oczywistej konkluzji: „Władze mają nie tylko prawo ale i obowiązek przeciwstawiać się takim wydarzeniom”. Powiało grozą, czyż nie? Pomińmy w tym momencie to czyim działaniom i zaniechaniom zawdzięczamy dramatyczną sytuację epidemiologiczną kraju i którzy głupcy podpalają Polskę tematem aborcji w szczytowym okresie pandemii.
Czy prezes PiS mówiący o „obronie kościołów za wszelką cenę” miał na myśli wprowadzenie stanu wyjątkowego?
Z całą pewnością to w jaki sposób Jarosław Kaczyński odpowiada demonstrującym obywatelom może stanowić zapowiedź drastycznego zaostrzenia kursu ze strony władz. Przedsmak tego mieliśmy już wcześniej, gdy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiadał objęcie szczególnym nadzorem śledztw toczonych w sprawie protestów.
Kaczyński mobilizuje zwolenników swojej formacji. Jednocześnie najwyraźniej daje legitymizację działalności różnej maści samozwańczym „krzyżowcom” i nacjonalistom organizującym spontaniczną obronę Kościołów przed demonstrantami. Chciałby chyba, by wyborcy PiS dołączyli do takich inicjatyw. Jest jednak jeden fragment wypowiedzi wicepremiera Kaczyńskiego, po którym wręcz powiało grozą:
Trzeba się temu przeciwstawić. To obowiązek państwa, ale także obowiązek nasz, obowiązek obywateli. W szczególności musimy bronić polskich kościołów, musimy ich bronić za każdą cenę
Co może być tą ceną? Szybkie wprowadzenie pełnego lockdownu? Stan wyjątkowy? Kolejny stan wojenny? A może po prostu nakaz rozbijania pokojowych manifestacji aborcyjnych przez policję, aresztowania i represje jakie znamy z relacji z Białorusi? W gruncie rzeczy jednak nie to jest w oświadczeniu prezesa Prawa i Sprawiedliwości najgorsze.
Dla Kaczyńskiego protesty to nie wyraz niezadowolenia suwerena lecz spisek i agentura
Na szczególną uwagę zasługuje fragment, w którym Jarosław Kaczyński – po raz kolejny dzisiaj – doszukuje się spisku, jakiegoś elementu wojny hybrydowej.
Wzywam wszystkich członków PiS i wszystkich, którzy nas wspierają do tego, by wzięli udział w obronie Kościoła, w obronie tego, co dziś jest atakowane, atakowane nieprzypadkowo. Bardzo często w tych atakach widać elementy przygotowania, być może wyszkolenia. Ten atak jest atakiem, który ma zniszczyć Polskę, doprowadzić do triumfu sił, w których władza w gruncie rzeczy zakończy historię narodu polskiego takiego, jak dotąd go postrzegaliśmy
Kto miałby przygotowywać i szkolić demonstrantów? Trudno powiedzieć, pisowski repertuar dyżurnych wrogów oscyluje gdzieś pomiędzy Moskwą a Berlinem. Uznawanie spontanicznego niezadowolenia masy ludzi za spisek mający na celu dosłownie zniszczyć Polski każe zadać pytanie o poczytalność Jarosława Kaczyńskiego.
Zdanie Polaków odnośnie aborcji jest znane od długich lat. Miażdżąca większość obywateli naszego kraju nie chciała zaostrzenia prawa aborcyjnego. Większość preferowała pozostawienie kompromisu aborcyjnego bez zmian. Nie jest też żadną tajemnicą, że prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska jest posłusznym wykonawcą woli prezesa PiS
Jarosław Kaczyński odpowiada Polakom tak naprawdę nie jak drugi Jaruzelski lecz jak drugi Ceaușescu
To właśnie te iście szaleńcze elementy oświadczenia wicepremiera Kaczyńskiego sprawiają, że możemy obawiać się o los naszego kraju. Jarosław Kaczyński nie zachowuje się niczym Wojciech Jaruzelski, lecz bardziej jak drugi Nicolae Ceaușescu – rumuński wieloletni pan życia i śmierci, kończący jako oderwany od rzeczywistości starzec.
Ceaușescu również był zwolennikiem zakazu aborcji. Również wymusił w rządzonym przez siebie państwie takie rozwiązanie, jakie sobie wymyślił – za wszelką cenę. Myślę, że to porównanie jest całkiem uprawnione w momencie, w którym cała Zjednoczona Prawica doszukuje się powiązań pomiędzy symbolem protestów kobiet a znakiem nazistowskiego Schutzstaffel. Tak naprawdę o wiele bliżej tej błyskawicy do symbolu Grupy Szturmowej Szarych Szeregów.
Warto w tym momencie przywołać sytuację z wtorkowych obrad Sejmu. Na widok protestujących posłanek Lewicy i Koalicji Obywatelskiej, marszałek Terlecki sprowadził na salę plenarną straż marszałkowską. Jej celem w pewnym momencie stało się osłanianie Jarosława Kaczyńskiego przed kobietami. Warty honorowe policji pod domem prezesa PiS to skądinąd tradycja dużo starsza niż protesty przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego.
Już wtedy, według relacji posłanki Barbary Nowackiej, prezes PiS miał zarzucać swoim przeciwnikom politycznym agenturalną działalność.