Z pewnym zrozumieniem przyjąłem, że Jarosław Kaczyński „schował się” po wybuchu koronawirusa. To naczelny whip polskiej polityki, taki Frank Underwood, a umiejętność niemieszania się do trudnego tematu epidemii, w którym nie ma się kompetencji, zasługiwała raczej na pochwały, niż ataki.
Niestety ostatnie dni przedstawiają już Jarosława Kaczyńskiego w gorszym świetle, a prezes PiS z epidemii wiele sobie nie robi. Najpierw udał się na niedzielną mszę świętą, dając swoim sympatykom niezbyt pożądany przykład mało odpowiedzialnego zachowania (przypomnę, że równocześnie sam Watykan rozważa częściowe przeniesienie obchodów Wielkanocy na jesień tego roku, by potencjalnie zarażeni wierni nie tłoczyli się w kościołach). Później do mediów przedostała się informacja o wyprawie na Wawel w miesięcznicę pogrzebu Lecha Kaczyńskiego. Kult pamięci bliskiej osoby zmarłej to oczywiście ważna kwestia, ale czy na tyle ważna – gdy zamknięte są granice, szkoły, sklepy, restauracje, lasy(!) itd. – by angażować ludzi i organizować sobie podróż z Warszawy do Krakowa? Nie, to znowu zachowanie na wskroś nieodpowiedzialne. Czarę goryczy przelała jednak rozmowa byłego premiera z Krzysztofem Ziemcem w RMF FM.
Zanim przejdziemy dalej, chciałbym uprzedzić kilka faktów, ponieważ na pewno zostaną mi wypomniane w komentarzach. Gdy Platforma Obywatelska rządziła, byłem tu, gdzie teraz. Tak, jestem uprzedzony do PiS – to ultrakonserwatywni socjaliści, a ja jestem konserwatywnym liberałem, postrzegamy rzeczywistość w zupełnie inny sposób. Nie, to nie jest atak na rząd, ponieważ od samego początku epidemii wspieramy jego działania na Bezprawniku.
Tak, to wotum nieufności wobec Jarosława Kaczyńskiego, ponieważ po raz pierwszy w swojej politycznej karierze tak realnie chce postawić w stanie zagrożenia życia lub zdrowia mnie i bliskie mi osoby.
Jarosław Kaczyński to najpotężniejszy człowiek w Polsce
Podczas gdy 30 milionów Polaków chodzi do Biedronki w maseczkach i gumowych rękawiczkach, Jarosław Kaczyński przez całą rozmowę z Krzysztofem Ziemcem radośnie sobie na niego kasłał, nie zatykając nawet buzi. To niewielki, a zarazem jakże wymowny obrazek człowieka, którego wola polityczna będzie wpływała na kształt tej epidemii.
Prezes PiS zbudował bowiem środowisko polityczne, w którym pociąga za sznurki z tylnego siedzenia, nie ponosząc rzeczywistej odpowiedzialności prawnej, historycznej, a zwyczajowo również moralnej za decyzje Zbigniewa Ziobro, Mateusza Morawieckiego, Beaty Szydło czy Andrzeja Dudy.
Jest jednak najpotężniejszym aktualnie człowiekiem w Polsce, który w istocie decyduje o tym jakie decyzje będą podejmowane w poszczególnych sferach życia. Bo nawet jeśli nie zna się na wojsku, sporcie, gospodarce, medycynie czy rynku pracy, to wszystkie decyzje poszczególnych resortów muszą być spójne z kreśloną przez niego wizją polityczną. A wizja Jarosława Kaczyńskiego jest taka: nie będzie lepszego czasu i lepszej okazji dla Andrzeja Dudy, by wygrać wybory prezydenckie. Dlatego właśnie mamy stan wyjątkowy, bez wprowadzania stanu wyjątkowego, co tłumaczyłem już w osobnym artykule.
Jarosław Kaczyński jest groźny dla twojej babci
Rozmowa z Krzysztofem Ziemcem jeżyła włosy, gdyż z każdą kolejną wypowiedzią wynikało z niej, że najpotężniejszy człowiek w państwie nie tyle cynicznie kalkuluje, co najzwyczajniej nie zdaje sobie sprawy z tego jaka sytuacja panuje aktualnie na świecie i w państwie. Kreślone przez niego wizje przypominały klipy nastolatków z USA, którzy nie mają zamiaru przerywać swojej spring break z powodu jakiegoś tam wirusa.
Ale sądzę, że do kościoła, jeżeli to nie stwarza niebezpieczeństwa, jeżeli się przestrzega tych wszystkich zasad, to można chodzić. Nie ma zakazu. Biskupi nie mówią: „nie chodźcie do kościoła”. Biskupi mówią, że „dajemy wam dyspensę”, to przecież nie jest wezwanie do niechodzenia, tylko stwierdzenie, że można nie chodzić. W związku z tym też chciałbym, żeby to było pamiętane – tłumaczył Kaczyński w RMF FM.
Moja polemika: Duszpasterze czy duszrzeźnicy? Koronawirus to wielki kryzys polskiego Kościoła – tak kleru, jak i przyklaskujących mu wiernych
Tak, (wybory – dop. redakcja) powinny się odbyć i administracja państwowa obydwu rodzajów – bo to jest i rządowa, i samorządowa, proszę pamiętać tutaj o roli administracji samorządowej – mają konstytucyjny obowiązek podjąć działania, bo zbliżają się już pierwsze terminy ku temu, żeby te wybory się odbyły. Jeśliby tego nie robiły, to łamałyby konstytucję (…) No i oczywiście byłoby to – dodam – niezwykle niekorzystne, żeby prezydent i premier byli z różnych obozów politycznych i się spierali. Jest tak, że potrzebujemy dzisiaj wśród innych warunków skutecznego przeciwstawiania się kryzysowi, także politycznej stabilizacji. To jest także przyczyna, która powoduje, że te wybory powinny się odbyć 10 maja – tłumaczył Kaczyński w RMF FM. Ale to, jeszcze raz powtarzam, nie oznacza, że ludzie nie mogą pójść do urn wyborczych, bo to pytanie, które pan tak zdecydowanie stawiał, ono ciągle jest aktualne. Nie można się spotykać w wielotysięcznych tłumach
– dodał w dalszej części rozmowy wskazując kompletny brak zrozumienia dla sposobu w jaki przenosi się wirus, który mógłby o godzinie 10.00 przenieść się na panie z komisji wyborczej, a potem kolejno do godziny 20.00 przenosić na każdego pojedynczo podchodzącego wyborcę.
Ja sam bardzo bym chciał być w Smoleńsku, skoro tutaj, ze względu na Wielki Piątek, a teraz dochodzi jeszcze koronawirus, nie można obchodzić w sposób właściwy tej rocznicy. Mamy do czynienia z pewnym nowym elementem sytuacji – Rosjanie zamknęli granicę. Czy będą gotowi ją otworzyć dla delegacji? Tego w tej chwili jeszcze nie wiemy. Ale przygotowania trwają.
Jarosław Kaczyński w całej rozmowie z RMF FM daje się poznać jako człowiek obudzony ze snu w samym środku roku 2016, jak gdyby szczytem problemów Polaków był nietrafiony rzut karny Kuby Błaszczykowskiego.
Podczas, gdy ludzie nie chodzą do pracy, polskie firmy bankrutują, dzieci nie chodzą do szkół, lekarze leczą chorych na koronawirusa w maseczkach karnawałowych, na jednego wyleczonego przypada 8 zmarłych, a Polacy – tak po prostu – boją się o swoje życie, najważniejsza osoba w państwie ze stoickim spokojem zapowiada organizację wyborów w planowanym szczycie epidemii, opowiada, że można chodzić do kościoła, wybiera się na Wawel i planuje zagraniczną wyprawę do Smoleńska, a nawet jakieś krajowe obchody „w ograniczonym zakresie”.
Panie ministrze, panie premierze, panie prezydencie
Długo zastanawiałem się kto powinien być adresatem mojego tekstu. Wydaje mi się, że przynajmniej w postaci figur retorycznych, powinien to być minister zdrowia Łukasz Szumowski, premier Mateusz Morawiecki czy prezydent Andrzej Duda. Młodzi politycy o szerokim zakresie kompetencji, którzy są w stanie zatrzymać to szaleństwo. Zastanawiam się czy istnieje jakiś punkt graniczny, w którym liderzy polityczni środowiska PiS-u wypowiadają polityczne posłuszeństwo w słusznej sprawie.
Wywiad kreśli nam bowiem plan najbliższych tygodni o wątpliwej poczytalności. Plan, którego urzeczywistnienie jest groźne dla otoczenia i naszych bliskich, stanowi zmarnotrawienie 10 dni ostatnich poświęceń i może skutkować niewyobrażalnymi konsekwencjami. Odpowiedzialni ludzie w obliczu sytuacji o charakterze historycznym muszą zrozumieć, że są rzeczy ważniejsze i bardziej pilne od politycznych i duchowych potrzeb prezesa PiS.
Jarosław Kaczyński z kolei musi zrozumieć, musi wreszcie zrozumieć, musi zacząć wyciągać wnioski, że jego decyzje wydawane z zupełnie nieinstytucjonalnego gabinetu przy ul. Nowogrodzkiej, wywierają realne konsekwencje na życia Polaków. Póki co na życia. Oby tak pozostało.