Wielu ekspertów przestrzega przed potencjalnymi pułapkami, jakie może przynieść przedsiębiorcom kasowy PIT. To prawda, że mamy do czynienia z rozwiązaniem mającym swoje niedomagania. Nie zmienia to faktu, że nowa opcja wchodząca w życie od Nowego Roku stanowi krok do przodu w stronę uczynienia systemu podatkowego mniej odklejonym od rzeczywistości.
Rozliczanie przychodu, zanim w ogóle otrzymamy zapłatę, jest czymś dość nieintuicyjnym
Spośród wielu podatkowych zmian dla przedsiębiorców, które wchodzą w życie z dniem 1 stycznia 2025 roku, prawdziwą gwiazdą jest kasowy PIT. Co to takiego? Odpowiedź na to pytanie sprowadza się do momentu powstania przychodu w działalności gospodarczej. Obowiązujące dzisiaj zasady uzależniają go od momentu wykonania usługi, wydania klientowi towaru, albo wystawienia przez podatnika faktury.
Jak się łatwo domyślić, nie jest to przesadnie intuicyjne rozwiązanie. Co w końcu w sytuacji, gdy kontrahent z jakiegoś powodu nam nie zapłaci? Przychód powstał, więc trzeba od niego odprowadzić podatek. Stanowi to kolejny element ryzyka związanego z zatorami płatniczymi. Te stanowią zaś aż nazbyt powszechne zjawisko w polskiej gospodarce.
Kasowy PIT wydaje się dużo rozsądniejszy. Najprościej rzecz ujmując, przesuwa on powstanie przychodu po stronie przedsiębiorcy do momentu, gdy zapłata trafi do jego kasy. Nic więc dziwnego, że nawet Ministerstwo Finansów stara się reklamować ten sposób rozliczania jako małą rewolucję. Czy jest w tym trochę racji? Tym razem odpowiedź będzie bardziej złożona.
Zacznijmy od tego, że nie każda firma będzie miała możliwość skorzystania z kasowego PIT. Problemem nie będzie tutaj wybór formy opodatkowania. W grę wchodzi skala podatkowa, podatek liniowy, ryczałt od przychodów ewidencjonowanych oraz IP Box. Najważniejsze ograniczenie stanowi jednak limit przychodów z działalności w poprzedzającym roku podatkowym. Wynosi zaledwie 1 milion złotych. Teoretycznie nie możemy również prowadzić w naszej firmie pełnoprawnych ksiąg rachunkowych. Warto przypomnieć, że od 1 stycznia próg, od którego zaczyna się obowiązkowa pełna księgowość, wyniesie 2,5 miliona euro.
Od strony czysto formalnej kasowy PIT wymaga jedynie zgłoszenia właściwemu naczelnikowi urzędu skarbowego pisemnego oświadczenia o wyborze takiej formy rozliczenia. Mamy na to czas do 20 lutego. Jeśli komuś tak skonstruowane formalności przypominają zmianę formy opodatkowania, to ma pełną słuszność. W tym aspekcie zasady są właściwie takie same. Siłą rzeczy, kasowy PIT jest nieobowiązkowy.
Kasowy PIT zawiera kilka haczyków, na które powinniśmy uważać
Uniknięcie negatywnych skutków zatorów płatniczych spowodowanych przez niesumiennych kontrahentów to główna zaleta kasowego PIT-u. Dlaczego więc od jakiegoś czasu zewsząd możemy dostrzec ostrzeżenia przed wyborem rozliczania się w tej formie? Na łamach Bezprawnika nie tak dawno temu wspominaliśmy, że rzeczywiście są pewne kwestie, na które warto uważać. Pokusiłbym się wręcz o stwierdzenie, że kasowy PIT zawiera przynajmniej jedną pułapkę na podatnika.
Co takiego mogłoby nią być? Nie chodzi mi akurat o stosowanie dokładnie takiego samego mechanizmu do rozliczania kosztów uzyskania przychodów przedsiębiorstwa. Odliczenia będą nam przysługiwać dopiero w momencie, gdy faktycznie opłacimy fakturę za różnego rodzaju firmowe zakupy i rozliczenia z dostawcami. Tym samym kosztami uzyskania przychodu nie są faktycznie zakupione przez nas towary i usługi, za które jeszcze nie zapłaciliśmy. Trzeba jednak przyznać, że takie rozwiązanie jest cały czas całkiem racjonalne.
Prawdziwy problem pojawia się w momencie, gdy przychodzi do rozliczania faktur, które nigdy nie zostały opłacone. Przy czym przez słowo „nigdy” rozumiemy 2 lata od momentu ich wystawienia. Nawet od niezrealizowanego w tym okresie przychodu będziemy musieli odprowadzić podatek. Owszem, ratować nas będzie tzw. ulga na złe długi. Obecnie jest ona jednak rozwiązaniem nazbyt skomplikowanym i obwarowanym zbyt dużą liczbą warunków uprawniających do skorzystania z niej.
Warto także wspomnieć, że tradycyjny sposób rozliczania przychodów ma jedną istotną przewagę. Rozliczenia następują wówczas niejako automatycznie w momencie dokonywania czynności naturalnie związanych z transakcją. Kasowy PIT wymusza z kolei śledzenie momentu wpłaty przy każdej z nich. Paradoksalnie może to nieco skomplikować prowadzenie firmowej księgowości.
Nie zmienia to faktu, że nowe rozwiązanie stanowi ważny krok do przodu. Najważniejsze jest w nim w gruncie rzeczy to, że ma charakter fakultatywny. Jeśli pasuje ono naszej działalności, to nic nie stoi na przeszkodzie, by z niego skorzystać. Jeśli zaś jej specyfika podpowiada, że lepiej nam się sprawdzi dotychczasowy sposób rozliczeń, to nikt nas nie zmusi do przejścia na kasowy PIT.