Czy 8,40 zł to wystarczająca cena za każdy kilogram kota będącego Twoją własnością?
Lubię koty od zawsze. Może dlatego, że towarzyszyły mi od dzieciństwa. Żeby nie było, psy także, ale tym razem będzie tylko o kotach. Obecnie mam żonę i córkę, ale także i kotkę. Córka ugania się za futrzakiem, my mamy sporo radości, a i kot jest szczęśliwy. Przyznam, że nie wiem, jak bym się zachował, gdyby ktoś w ramach rekompensaty za zgubienie zwierzaka zaproponował mi 8,40 za każdy kilogram kota.
Sytuacja może wydać się nieco kuriozalna, ale miała miejsce w rzeczywistości i opisała ją Katarzyna Prus w Dzienniku Wschodnim! Pewna kobieta zleciła przewiezienie swoich dwóch kotów z Polski do Anglii. Jak się okazało, na jednym z postojów jeden z kotów uciekł i nie udało się go szybko odnaleźć. Drugi dojechał do celu, ale był wyczerpany, głodny i brudny.
Właścicielka kotów oskarżyła przewoźnika o zagubienie kota, a także o złe traktowanie drugiego futrzaka, bo jak twierdzi, miały być regularnie karmione i pojone, a na miejscu okazało się, że karma nie była naruszona.
Przedsiębiorca odbija piłeczkę, twierdząc, że proponował usługę transportu zwierząt wraz z pełną opieką, za którą według cennika firmy kobieta musiałaby zapłacić 1400 zł. Właścicielka zwierząt nie zdecydowała się na tę formę przewozu i obydwa umieściła w pojemniku do przewozu zwierząt, pozostawiając je pod opieką jednej z pasażerek.
Na jednym z postojów z nieznanych przyczyn jeden z kotów uciekł i o tym fakcie, podobno, od razu powiadomiono właścicielkę. Przewoźnik twierdzi także, że nie miała o to pretensji, a nagonka na niego i jego firmę rozpoczęła się dopiero po kilku dniach i z telefonów przeniosła się do internetu, gdzie został oczerniony i będzie dochodził swoich praw w sądzie – założy sprawę o zniesławienie.
Właścicielka zaginionego zwierzaka twierdzi, że opryskliwy właściciel firmy zaoferował jej 10 zł odszkodowania albo to, że kupi jej jakiegoś innego kota. Po kolejnych telefonach stawka wzrosła do 8,40 zł za każdy kilogram kota, który zaginął. Co ciekawe, właściciel firmy przewozowej przyznał, że faktycznie padła propozycja takiej wyceny zagubionej „przesyłki” – zgodnie z zasadami rekompensat przy zagubionych lub zniszczonych towarach.
Sprawa zapewne znajdzie swój finał w sądzie. Nie ferujemy wyroków i nie staramy się zająć stanowiska w tej sprawie, bo na razie, jak wynika z artykułu, jest to słowo przeciwko słowu. Sąd zapewne przesłucha strony, świadków, kierowców i wyda odpowiedni wyrok. Wtedy też poznamy prawdziwe okoliczności zaginięcia zwierzęcia, a także to, czy i jaką rekompensatę będzie musiał zapłacić przewoźnik i czy właścicielka kotów będzie odpowiadała za zniesławienie.