Żadna z dotychczasowych ekip rządzących nie uporała się z problemami służby zdrowia. Nowe rozwiązania generują nowe problemy, a ta niekończąca się spirala zdaje się nie mieć końca. To nie zmienia faktu, że regularnie jesteśmy zalewani cudownymi receptami na poprawę tego systemu. Jeden z nich jest pomysł zlikwidowania kolejek do lekarzy.
Kolejki do specjalistów to jedna z większych bolączek naszej służby zdrowia. To również wdzięczny temat do licznych żartów na temat planowanie wizyt czy zabiegów na kilka lat naprzód. Wielu lekarzy twierdzi, że przyczyną tego stanu rzeczy jest ogromna liczba osób, które ustawiają się w kolejce do specjalisty, a następnie nie przychodzi na umówioną wizytę. Tak wygląda recepta na pokrzywdzenie co najmniej trzech osób. Po pierwsze pacjent, który z jakiegoś powodu zrezygnował z wizyty, czyli z dużym prawdopodobieństwem – wcale jej nie potrzebował. Po drugie – inny pacjent, który mógłby zostać przyjęty w tym czasie, a faktycznie potrzebował porady. Niestety, przez szeryfów kolejek został zmuszony do dłuższego czekania. Po trzecie – zmarnowany czas lekarza, specjalisty, którego wyszkolenie kosztuje podatnika bardzo dużo pieniędzy.
Marek Twardowski, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego zaproponował rozwiązanie tego problemu. Jego zdaniem wprowadzenie drobnej opłaty, rzędu 20 złotych za wizytę u specjalisty zlikwidowałoby kolejki maksymalnie w ciągu roku. Tyle właśnie czasu wystarczyłoby, aby okazało się, że mamy wystarczającą ilość porad specjalistów, jak i samych lekarzy. Jako przykład takiego systemu podaje Szwecję, ale ja uważam, że to nie jest takie wspaniałe rozwiązanie, jak mogłoby się wydawać.
Czy drobna opłata zlikwiduje kolejki do lekarzy?
Przede wszystkim, początkowa drobna opłata szybko wzrośnie do stu złotych, a może nawet więcej. To będzie wspaniały sposób na reperowanie dziurawego jak sito budżetu NFZ. Nagle się okaże, że każda wizyta, nawet u lekarza rodzinnego będzie wymagała uiszczenia drobnej opłaty. Podwyżka VAT też miała być tymczasowa.
Po drugie, finansowanie służby zdrowia ze środków publicznych jest wyraźnie i wprost przewidziane w konstytucji.
art. 68. 2. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa.
Nie po to każdy z nas odprowadza i tak najwyższe w historii składki ZUS, aby być jeszcze zmuszanym do dopłacania za wizyty u lekarzy, nawet jeśli kwoty te miałyby być symboliczne. To nic innego jak wprowadzenie dodatkowego podatku. Nie chodzi jednak o to, żeby obecnego systemu nie reformować. To prawda, że jest nad wyraz nieudolny i nieefektywny. Nie powinno się jednak tego robić w taki sposób, który jest niczym innym jak wyciągnięciem ręki po pieniądze obywateli.