O znaczeniu profilaktyki w wykrywaniu i leczeniu niemal każdej choroby nie trzeba nikogo przekonywać. Szczególnie odnosi się to do chorób nowotworowych, które lubią być podstępne i często walkę z nimi rozpoczynamy zbyt poźno. W mediach regularnie pojawiają się liczne kampanie namawiające społeczeństwo do częstych i regularnych badań.
Celebryci po przebytych badaniach stają się twarzami licznych akcji, po miastach krążą mammobusy, mężczyźni mają swój movember, niezliczona ilość organizacji pozarządowych wspiera walkę z rakiem, a lekarze są w 100% zgodni – ogromna ilość nowotworów odpowiednio wcześnie wykryta jest wyleczalna.
Badajcie się
słychać z każdej strony. Co jednak zrobić jeśli trafimy na konowała, a nie na lekarza? Boleśnie przekonała się o tym pani Michalina, która wybrała się do ginekologa.
Pani Michalina jest w grupie pacjentów podwyższonego ryzyka, bowiem jej mama walczy z nowotworem piersi (o ironio – bardzo wcześnie wykrytym). W takim wypadku lekarze zalecają, aby badania profilaktyczne przeprowadzać raz do roku. Dodatkowo wykryto u niej zespół policystycznych jajników, co wiąże się z kuracją hormonalną jak również z dodatkowymi badaniami. Wybrała się więc do giniekologa (w ramach NFZ) po skierowanie na odpowiednie badanie. Tam miała usłyszeć zalecenia rodem z medycyny naturalnej. kiepskiej komedii.
– Chciałam prosić o skierowanie na USG piersi.
– A to coś nie tak?
– Nie, ale mama ma raka piersi, lekarze powiedzieli, że mam robić USG profilaktycznie co roku.
– Nie trzeba. USG się robi, jak coś pani wyczuje. Dać koledze, chłopakowi, niech pomaca raz na miesiąc, hehe! USG ginekologiczne też niepotrzebne, w pani wieku zwykłe badanie wystarczy.
– Mam zespół policystycznych jajników, powinnam się badać.
– A tam, to takie gadanie.
– Potwierdził to ginekolog i endokrynolog, miałam badania hormonalne, bo miałam duży trądzik.
– Nic pani nie ma.
– Teraz nie, biorę tabletki od razu i pomogły.
– Gdyby pani naprawdę miała trądzik, to tabletki by nic nie dały! Teraz każda co chodzi prywatnie do lekarza, to ma policystyczne jajniki.
Skierowania oczywiście nie dostała. Zszokowana opisała zachowanie lekarza na Facebooku. Okazało się, że nie ona jedna usłyszała podobne zalecenia od tego ginekologa. Ponadto mnóstwo kobiet z całej Polski opisywało swoje podobne, równie nieprzyjemne doświadczenia z wizyt u podobnych specjalistów. Na wniosek pani Michaliny sprawą zajmuje się obecnie Rzecznik Praw Pacjenta.
Odpowiedzialność dyscyplinarna lekarzy
Obok odpowiedzialności cywilnej i karnej, lekarze ponoszą również odpowiedzialność dyscyplinarną. Wynika ona z obowiązującego wszystkich przedstawicieli tego zawodu Kodeksu Etyki Lekarskiej. To tam znajdziemy zasadę, która obowiązuje już od starożytności, czyli słynne „primum non nocere”, jak również obowiązek udzielania świadczeń zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Odpowiedzialność ta wynika również z innych ustaw, między innymi tej o ochronie praw pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjentów.
Art. 20.
1. Pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności, w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych.Art. 22.
1. W celu realizacji prawa, o którym mowa w art. 20 ust. 1, osoba wykonująca zawód medyczny ma obowiązek postępować w sposób zapewniający poszanowanie intymności i godności pacjenta.
W celu ochrony tych praw powołano specjalnego Rzecznika Praw Pacjenta, który ma dość szerokie uprawnienia do zbadania okoliczności zgłaszanych do niego spraw. Po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniajacego może wystąpić z wnioskiem o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Ponadto może zwrócić się o zastosowanie sankcji służbowych (a więc tych wynikających z kodeksu pracy) do pracodawcy lekarza. W ramach postępowania dyscyplinarnego Okręgowy Sąd Lekarski może orzec następujące kary:
- upomnienie;
- naganę;
- karę pieniężną;
- zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w jednostkach organizacyjnych ochrony zdrowia na okres od roku do pięciu lat;
- ograniczenie zakresu czynności w wykonywaniu zawodu lekarza na okres od sześciu miesięcy do dwóch lat;
- zawieszenie prawa wykonywania zawodu na okres od roku do pięciu lat;
- pozbawienie prawa wykonywania zawodu.
Przyznajcie sami – na papierze wygląda to wszystko bardzo ładnie. Szkoda tylko, że o podobnych przypadkach jak ten, który spotkał panią Michalinę słyszymy zdecydowanie zbyt często. Nie tak dawno opisywaliśmy przecież aptekarzy, powołujących się na klauzulę sumienia i odmawiajacy sprzedaży antykoncepcji. Język podobny do tego, jakiego użył opisany w tej historii pada również z ust parlamentarzystów i innych „autorytetów” co jest absolutnie niedopuszczalne. No ale przecież w Polsce nie ma problemu z dyskryminacją i poszanowaniem praw kobiet, prawda?