Jeśli myślicie, że figurują oni na liście zawodów będących na wymarciu, to grubo się mylicie. W tym roku kominiarze są zapracowani jak nigdy. Cały czas zgłaszają się do nich ludzie, którzy z oszczędności chcą uruchamiać dawno nieruszane piece. Ta praca jest przed sezonem grzewczym szczególnie ważna, bo wiele sprawdzanych instalacji okazuje się być absolutnie nie do użycia.
Kominiarze są zapracowani jak nigdy
Kiedy próbowałem się dziś umówić z którymś z kominiarzy z Trójmiasta, nie było to wcale takie proste. Wielu w ogóle nie odbierało telefonów, inni mówili że mają tyle pracy, że nie mają nawet minuty na krótką rozmowę. Wreszcie udało mi się dodzwonić do pana Jana, kominiarza z ponad 40-letnim doświadczeniem, który jest jednocześnie biegłym sądowym. Podzielił się ze mną swoimi ogromnymi obawami przed nadchodzącym sezonem. Bo poza ludźmi, którzy zgłaszają się do nich lawinowo z prośbami o przegląd instalacji, jest mnóstwo tych co tę kwestię po prostu olewają. A to może ich skazać zimą nawet na śmierć.
Jak wiemy, z jednej z wielu ostatnio kuriozalnych wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego dowiedzieliśmy się że palenie śmieciami to w zasadzie w tym sezonie nie będzie nic takiego złego. Kiedy pan Jan to usłyszał, to złapał się za głowę. I przytoczył mi historię sprzed paru dni. Został wezwany do zdarzenia w gdańskiej dzielnicy Orunia. – Na ruszcie była ośmiocentymetrowa warstwa stopionego tworzywa sztucznego. A pani paliła odpadami tylko i wyłącznie plastikowymi. Pracuje na stacji paliw, więc przynosiła stamtąd różne odpadki i tym grzała w piecu. Piec się zagazował i jego góra uniosła się o prawie 3 centymetry. Mówię panu, gdybym sam tego nie widział, to bym nie uwierzył! – mówi pan Jan. I dodaje, że na skutek zadymienia w tym budynku podtruły się dzieci kobiety.
Mieszkanka Gdańska miała dużo szczęścia, ale wiele osób nie będzie miało tak dobrze. Palenie śmieciami, szczególnie plastikowymi odpadami, sprowadza na ludzi ogromne zagrożenie. Szczególnie przy źle zakonserwowanej instalacji. Podobnie jest z odpadami z płyt meblowych. – To strasznie zanieczyszcza przewód kominowy i piec. Wytwarza się tak zwana sadza mazista. Jest ona o tyle niebezpieczna, że na skutek samozapłonu osiąga temperaturę 1500 stopni Celsjusza. Wtedy każdy komin pęknie – ostrzega pan Jan. Niedawno miał też klienta z dzielnicy Chełm, który co prawda ma mieszkanie ogrzewane na gaz, ale z oszczędności chciał spróbować skorzystać z dawno nieużywanego pieca węglowego. Zgody nie dostał, bo przewód jest już używany przez innego lokatora. Ale strach pomyśleć co by było, gdyby ten człowiek do kominiarza w ogóle się nie zgłosił i po prostu zaczął palić.
Pełne ręce roboty
Wraz ze startem sezonu grzewczego telefony kominiarzy zaczęły urywać się w całej Polsce. W Olsztynie, jak podaje Polska Agencja Prasowa, na ich wizytę w domu trzeba czekać już nawet tydzień – tak dużo jest zgłoszeń. A z dnia na dzień będzie jeszcze intensywniej. Dzwonią i ludzie z domów jednorodzinnych, i z kamienic. Próbują odpalać kopciuchy, kominki i kuchnie węglowe. Wiele osób decyduje się nie uruchamiać zamontowanych niedawno pomp ciepła. Bo uważają, że uda im się jakoś oszczędzić na tańszym opale. A jeśli ludzie są tak zdesperowani, to często decydują się oszczędzić również na usługach kominiarskich. Tymczasem kosztują one w okolicach 200 złotych i potrafią uchronić często cały budynek przed tragicznymi skutkami – podtruciem tlenkiem węgla czy pożarem.
Utarło się, że po napotkaniu kominiarza trzeba szybko złapać się za guzik, żeby przyniosło nam to szczęście. W 2022 roku szczęściem będzie spotkanie wolnego kominiarza, który znajdzie czas żeby sprawdzić naszą instalację. A jest to usługa niezwykle ważna, która podczas najtrudniejszej zimy od lat może uratować wiele żyć i domów. Jeśli więc w waszym miejscu zamieszkania potrzebny jest przegląd, to nie czekajcie z nim aż temperatura spadnie poniżej zera. Nie warto. Bo teraz jeszcze kominiarze odbierają telefony, a niedługo nawet na to nie znajdą już czasu.