Netflix – każdy go kocha i nienawidzi jednocześnie. Kocha coraz mniej, a nienawidzi coraz bardziej. Kontent, który się pojawia na tej platformie, coraz mocniej przypomina tubę propagandową, aniżeli treść, która inspirowałaby do dyskusji, zadumy czy refleksji. Liczby w tej kwestii nie kłamią. Netflix pierwszy raz od ponad dekady traci subskrybentów. Czy to koniec ery panowania Netflixa? Jednym ze sposobów na walkę z utratą dochodów ma być wprowadzony (na razie w Peru, Chile i Kostaryce) program mający przeciwdziałać współdzieleniu kont.
Odpływ subskrybentów i kłopoty finansowe Netflixa
Z najnowszego raportu okresowego zawierającego sprawozdanie finansowe za pierwszy kwartał 2022 r. wynika, że po raz pierwszy od 2011 roku streamingowy gigant zanotował spadek liczby subskrybentów. Spadek ten wyniósł 200 000 subskrybentów, a łączna liczba obecnych wynosi 221,64 mln. Jednocześnie analitycy prognozowali, że baza subskrybentów zwiększy się o 2,5 mln osób. Jednak teraz Netflix spodziewa się kolejnej fali odpływających użytkowników w drugim kwartale – konkretnie chodzi o 2 mln osób.
Program pilotażowy opłat za współdzielenie kont
Zacznijmy od tego, że regulamin użytkowania Netflixa jest jasny. Udostępnienie swojego konta jest możliwe, ale tylko na urządzeniach osób, które zamieszkują ze sobą w jednym gospodarstwie domowym. Teoria to jedno, a praktyka to zupełnie inna historia. Współdzielenie kont jest bardzo powszechne, szczególnie, gdy użytkownicy wybierają najdroższy pakiet, który w Polsce wynosi 60 zł.
W związku z tym Netflix zamierza postawić temu tamę. Aby zwalczyć ten proceder, firma – w trzech krajach Ameryki Środkowej: Peru, Chile i w Kostaryce – realizuje pilotażowy program walki ze współdzieleniem kont. Tam bowiem serwis osiąga najniższy przychód na użytkownika i rynek jest czuły na zmiany. W przypadku zaś nieudanego eksperymentu nie ma zagrożenia wystąpienia dużych strat. Program polega na tym, że za symboliczną opłatą, niższą niż kwota kolejnego abonamentu, można dodać do konta dwóch użytkowników spoza gospodarstwa.
Jak się jednak okazało wprowadzenie takich opłat na nic się zdało. Nowe zasady nie są zbyt dotkliwe dla tamtejszych klientów platformy. Mimo pojawiających się komunikatów po ich zignorowaniu Netflix działa jak działał. W trzech krajach, w których uruchomiono pilotaż, Netflix napotkał też opór ze strony państwowych urzędów ochrony konsumentów.
Zatem jak Netflix zamierza walczyć ze współdzieleniem kont? Według doniesień CNBC wynika, że użytkownicy zaczną płacić kary a nie będą im blokowane konta. Jednak z wizerunkowego punktu widzenia trudno sobie wyobrazić wiekszą wtopę. Tym bardziej, że konkurencja nie śpi, wręcz przeciwnie, rozwija się i to w bardzo szybkim tempie. Każde tego typu ruchy platformy tylko napędzą konkurencję.
Koniec ery panowania Netflixa
Nie byłbym sobą, jako kinoman i osoba interesująca się współczesnym przemysłem filmowo-telewizyjnym, gdybym nie dodał czegoś od siebie w kwestii obecnej sytuacji Netflixa, ale widzianej z innej perspektywy. Działania Netflixa, które mają walczyć ze współdzieleniem kont to ponury żart. Platforma zamiast walczyć o widza, walczy z widzem. Jednocześnie dostarczając coraz słabszy jakościowo kontent nastawiony bardziej na tanią propagandę pewnych myśli (z większością których się zgadzam). Ale to w jaki sposób te myśli przedstawia, jest godne pożałowania i wręcz im szkodzi niż pomaga.
Jednocześnie coraz prężniej rozpychają się inne platformy streamingowe – HBO Max, Amazon Prime i najnowsze w tym zestawieniu Disney+, które wchodzi do Polski jeszcze w tym miesiącu. Największym jednak problemem jest to, że Netflix to tylko platforma streamingowa i nic więcej – i tym samym zainwestowanie każdego dolara to dla nich być albo nie być. W przeciwieństwie do trzech wyżej wymienionych konkurentów, którzy posiadają znacznie większy kapitał, a ich właścicielami są giganci rynku telekomunikacyjnego, ecommerce oraz multimediów. Firmy te zatem mogą sobie pozwolić na ryzykowne ruchy. W przeciwieństwie do Netflixa.
Po drugie, Netflix w swoim portfolio w zasadzie nie ma znanych marek. Poza Stranger Things obecnie Netflix nie ma żadnej marki, która przebiłaby się do świadomości widza. Z kolei – i to na biegu – u konkurencji można wymienić wręcz gigantów popkultury. HBO Max ma Grę o Tron i postacie z komiksowego świata DC. Amazon zakupił prawa do Władcy Pierścieni, zaś Disney+ to marka sama w sobie, do której prawa należą Gwiezdne Wojny i produkcje Marvel Studios.
Zatem im dalej w las, tym przyszłość Netflixa rysuje się w bardzo czarnych barwach i w zasadzie ciężko przewidzieć, co ten stan mogłoby poprawić. Na pewno tego kryzysu nie zahamuje walka z własnymi subskrybentami. Czy to poprzez wprowadzenie opłat za współdzielenie kont, czy blokowanie krnąbrnych widzów.