Podczas spotkania w Kiszyniowie Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że polski rząd zdecydował się przyznać kredyt dla Mołdawii. Mowa o 20 milionach euro, które dodatkowo nie będą oprocentowane. Nasuwa się pytanie o to, jaki cel w takiej pomocy może mieć Polska?
Poniedziałkową wizytą w Mołdawii najwyższy przedstawiciel naszego państwa rozpoczął podróż do partnerów w Europie południowo-wschodniej. Dość niespodziewanie Prezydent RP ogłosił, że Polska pożyczy pieniądze pogrążonym w kryzysie sąsiadom Ukrainy.
Mołdawskie problemy z gazem
Od października 2021 r. rząd w Kiszyniowie niemal co miesiąc zmaga się z szantażem ze strony Rosjan. Poprzednia umowa o dostawę gazu z Gazpromem wygasła pod koniec września, a rosyjski koncern wcale nie kwapił się z jej przedłużeniem oferując horrendalne stawki. Wreszcie strony znalazły porozumienie i w końcówce października podpisały nową, 5-letnią umowę.
Jak się jednak okazało, problem wcale nie zniknął. Po czasie stało się jasne, że Mołdawianie pod presją podpisali umowę, która daje Gazpromowi spore pole do popisu, jeśli chodzi o podwyżki. Dzięki temu już w na początku 2022 r. cena gazu miała wzrosnąć o prawie 20%.
Warto zaznaczyć, że w styczniu parlament Mołdawii zatwierdził wniosek w sprawie wprowadzenia stanu wyjątkowego. Miało to związek z kolejnym kryzysem gazowym w kraju.
Kredyt dla Mołdawii może szybko wrócić do Polski
Pomoc w rozwiązaniu problemów z dostawą gazu do Mołdawii zaproponował w październiku PGNiG. Polski koncern jednorazowo wspomógł naszych partnerów ze wschodu pilną dostawą gazu. Był to pierwszy w historii przypadek, gdy do Mołdawii popłynął gaz z innego źródła niż Gazprom.
Rząd, na którego czele stoi Premier Natalia Gavrilita, nadal ma problemy z pozyskiwaniem gazu z Rosji. Niewykluczone zatem, że za kilka tygodni znów zajdzie potrzeba, by zakupić surowiec w Polsce. Pieniądze, które w poniedziałek obiecał Andrzej Duda, mogą więc szybko zasilić budżet państwowego giganta, jakim jest PGNiG.
Potrzebny gest solidarności Europy
Nie sposób też nie przyznać, że kredyt dla Mołdawii jest wyraźnym sygnałem umacniania solidarności Europy. Wszak kraj ten nie jest członkiem zarówno Unii Europejskiej jak i NATO, a wielu obawiało się i nadal obawia, że zdobycie Kiszyniowa lub co najmniej Naddniestrza może być następnym celem Putina. Pokazanie, że w trudnej sytuacji nie zapominamy o najbiedniejszym kraju naszego kontynentu, stanowi ważny przekaz w stronę Kremla.
Pomimo głosu sceptyków nie można też powiedzieć, że nadto zbiedniejemy. Oczywiście, że w momencie, gdy inflacja szaleje, a środki z Krajowego Planu Odbudowy nadal nie zostały odblokowane, każdy grosz się liczy. Udzielony kredyt to jednak zaledwie malutki ułamek zaplanowanych wydatków, które w tym roku mają wynieść 521,8 mld zł. Nie zapominajmy też, że nasi partnerzy ostatecznie pieniądze będą musieli zwrócić.
Dla Mołdawii z kolei każdy dopływ gotówki jest teraz na wagę złota. Przy rocznych wpływach do budżetu na poziomie ok. 1,5 mld euro, nikt nie pogardzi dodatkowymi 20 milionami euro. Poza tym Mołdawia na pomoc po prostu zasłużyła. Pomimo gigantycznych problemów wewnętrznych, Prezydent Maia Sandu zapowiada, że zrobi wszystko, by w jej kraju schronienie znalazło jak najwięcej potrzebujących z Ukrainy.