Okres jesienny często przywodzi na myśl wspomnienia osób, które odeszły. Śmierć bliskiej osoby, niezależnie od okoliczności, jest ogromną stratą. Bywają jednak sytuacje, w których traumę potęgują problemy formalne związane ze śmiercią.
Kiedy jesteśmy świadkami pogorszenia się stanu zdrowia jakiejś osoby, niemal automatycznie wybieramy na telefonie numer 999 lub 112 zawiadamiając pogotowie ratunkowe. Podobna reakcja bardzo często zdarza się w przypadku, kiedy bliska nam osoba umiera w domu. Sięgamy po telefon, pełni żalu, oczekując, że karetką przyjedzie lekarz, który stwierdzi zgon. Może się jednak zdarzyć, że dyspozytor odmówi nam przyjęcia zgłoszenia. Kierownik zespołu ratownictwa medycznego, jest uprawniony do stwierdzenia zgonu wyłącznie, jeżeli zgon nastąpił w trakcie akcji medycznej. Wszystko przez obowiązujące, niejasne i przestarzałe przepisy.
Kto stwierdza zgon? Przepisy są przestarzałe
Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 3 sierpnia 1961 r. w sprawie stwierdzenia zgonu i jego przyczyny, wystawienie karty zgonu jest obowiązkiem lekarza, który ostatni w okresie 30 dni przed dniem zgonu udzielał choremu świadczeń lekarskich. Jak wynika z powyższego, o ile osoba zmarła przebywała w szpitalu, ośrodku zdrowia czy w sanatorium w chwili śmierci, ze stwierdzeniem zgonu nie będzie problemu. Podobnie sprawnie powinno przebiec stwierdzenie zgonu w przypadku śmierci w domu, jeśli zmarły ostatnio korzystał z leczenia lekarza pierwszego kontaktu. Problem pojawia się w przypadku wyjazdu do innego miasta albo śmierci po powrocie z ośrodka medycznego oddalonego o setki kilometrów. W takich sytuacjach jest prawie pewne, że lekarz, który ostatni w okresie 30 dni przed dniem zgonu udzielał choremu świadczeń lekarskich, nie przyjedzie na miejsce zgonu.
Zgodnie zatem z art. 11 ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych, w razie niemożności stwierdzenia zgonu przez leczącego lekarza albo kierownika zespołu ratownictwa medycznego, stwierdzenie zgonu powinno nastąpić przez lekarza lub w razie jego braku przez inną osobę, powołaną przez właściwego starostę. Osoba, która straciła bliską osobę, musi zatem znaleźć numer telefonu do starostwa właściwego na miejsce zgonu. Dodatkowo, jeśli jest już po godzinach pracy urzędu, jedyną możliwością jest dodzwonić się na numer dyżurującego pracownika zespołu zarządzania kryzysowego. Starostwa powiatowe najczęściej mają podpisaną umowę koronerem, który przyjeżdża stwierdzić zgon. Choć i to nie jest pewne.
Nie ma podstaw, by przeznaczyć środki na koronera
Okazuje się, że Regionalna Izba Obrachunkowa w Gdańsku w swoich wyjaśnieniach z 17 marca 2023 r. stwierdziła, że nie ma podstaw prawnych do ujęcia w budżecie wydatków powiatu środków finansowych z przeznaczeniem na lekarza koronera, ponieważ wspomniane wyżej rozporządzenie przewiduje, że wydatki związane z wypłatą wynagrodzeń i zwrotem kosztów stwierdzenia zgonu pokrywają właściwe do spraw zdrowia i opieki społecznej organy prezydiów powiatowych rad narodowych. Takiego organu już dawno nie ma, bo rozporządzenie było wydawane w 1961 roku, nowelizacji nikt nie przeprowadził, a obecnie starostwo jest administracją samorządową, więc według RIO stosować tego przepisu nie może. Starostwo powiatowe może zatem nie dysponować lekarzem, który przyjedzie stwierdzić zgon. W związku z tym obywatel może pozostać bez pomocy służb i organów państwa, zrozpaczony stratą bliskiej osoby.