Prywatne wizyty u lekarzy specjalistów kosztują coraz więcej. Bywa, że liczą oni sobie za konsultacje nawet 300-400 zł. I za wspomnianą ceną niekoniecznie idzie to, że dany lekarz poświęca nam więcej czasu. Jeśli już decydujemy się na taką wizytę, powinniśmy wiedzieć, za co płacimy.
Lekarz musi stale podnosić swoje kwalifikacje
W dzisiejszych czasach każdy aktywny zawodowo człowiek musi stale podnosić swoje kwalifikacje. Dotyczy to także lekarzy, którzy powinni być na bieżąco z dostępną wiedzą z zakresu nauk medycznych.
Rzecz jasna, tylko w pewnym stopniu jest to możliwe. Stąd lekarze przyjmują pacjentów w ramach różnych specjalizacji.
Warto zapytać lekarza, w jaki sposób poszerza swoją wiedzę
Jeśli atmosfera podczas wizyty u danego lekarza na to pozwala, dobrą praktyką może być zapytanie go o to, w jaki sposób pogłębia on swoją wiedzę, by być z nią na bieżąco.
Podstawowym źródłem informacji dla lekarzy powinny być publikacje naukowe. To właśnie one stanowią naukowe źródło pierwotne. Nie są zatem takim źródłem popularne portale dotyczące zdrowia, nie są nim informatory dostarczane przez firmy farmaceutyczne, nie są nim wreszcie szkolenia dla lekarzy organizowane przez korporacje.
Rzecz jasna, dostarczana w ten sposób wiedza może być przydatna. Nie powinna jednak stanowić podstawowego źródła informacji. A niekiedy niestety tak się dzieje.
Status publikacji naukowych mają prace recenzowane
Obiektywność wiedzy pochodzącej od firm wspierających swoją działalnością służbę zdrowia bywa bowiem dyskusyjna. Właśnie dlatego publikacje naukowe stanowią znacznie bardziej rzetelne źródło informacji.
Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem status publikacji naukowych mają prace, które zostały poddane procedurze recenzji. Jest ona wyrażoną na piśmie oceną specjalisty. Aby dana praca miała status publikacji naukowej, wymagana jest przynajmniej jedna taka recenzja.
Jednak w zależności od typu publikacji może się zdarzyć, że potrzeba dwóch lub nawet więcej takich ocen. W przypadku wydawanych w Polsce książek naukowych informacje dotyczące recenzentów powinny zostać umieszczone na stronie redakcyjnej.
Jeśli ich nie ma, to dana praca najprawdopodobniej nie ma charakteru naukowego. Natomiast to, czy jakiś periodyk posiada status naukowego czasopisma, określa wykaz czasopism naukowych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Obejmuje on zarówno publikacje polskie, jak i zagraniczne.
Ceniący się lekarz specjalista powinien prenumerować przynajmniej kilka takich czasopism. Jednak w przypadku naprawdę zaangażowanego w swoją pracę medyka liczba ta mogłaby być znacznie wyższa.
Wiele tych pism to bowiem np. kwartalniki, półroczniki czy roczniki. Alternatywą dla prenumeraty może być też po prostu regularne zapoznawanie się z publikacjami z różnych czasopism.
Większość z nich wydawanych jest w języku angielskim. Dobry lekarz raczej się bez niego nie obejdzie. Sądzę jednak, że nie ma co upierać się przy tym, że musi tak być.
Czasopisma naukowe są bowiem zwykle dostępne bez trudu w wersjach elektronicznych, a te można łatwo poddać tłumaczeniu maszynowemu. W chwili obecnej jego jakość jest coraz wyższa.
Jako pacjenci powinniśmy wymagać od lekarzy, by byli na bieżąco
W tym miejscu nasuwać się może pytanie, czy lekarze rzeczywiście starają się być na bieżąco i sięgają po publikacje naukowe. Patrząc całościowo na polską służbę zdrowia, nie sądzę. Z pewnością postępuje tak część z nich.
Ci, którzy tego nie robią, nie mają niestety najmniejszych szans na wykorzystanie podczas konsultacji współczesnej wiedzy. A my jako pacjenci powinniśmy tego od nich wymagać – zwłaszcza podczas kosztownych wizyt prywatnych. Jeśli jakiś lekarz nie odróżniałby natomiast publikacji popularnych od naukowych, osobiście zrezygnowałabym z takiej konsultacji.