Rządzący chcą ulżyć kredytobiorcom poprzez wakacje kredytowe i dopłaty do rat. Wszystko na koszt banków
Rządowe wsparcie kredytobiorców powoli nabiera kształtów. W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki przedstawił cztery najważniejsze punkty programu mającego łagodzić skutki wysokiej inflacji. Wszystkie skierowane są do osób mających kredyty złotówkowe. Sam szef rządu uważa, że to "odważny plan", który ma "pomóc przejść im przez ten trudny czas podniesionych stóp procentowych". Punkt pierwszy stanowią wakacje kredytowe.
Wniosek o wakacje kredytowe będzie można składać za pomocą bankowości elektronicznej. Ta forma pomocy jest skierowana do tych kredytobiorców, którzy "będą mieli trudność w spięciu budżetów domowych". Wydaje się więc, że rządzący zastosują tutaj jakieś kryterium dochodowe. Zapewne z uwzględnieniem tego, jaką część dochodu kredytobiorcy pochłaniają koszty obsługi kredytu.
Drugim filarem wsparcia są dopłaty dla kredytobiorców z przejściowymi problemami finansowymi. Wyniosą nawet 2000 zł miesięcznie przez okres do trzech lat. Skąd wziąć na to wszystko pieniądze? Tutaj z pomocą przychodzi nam kolejny element rządowego planu: specjalny fundusz pomocowy.
Sprawdź polecane oferty
Allegro 1200 - Wyciągnij nawet 1200 zł do Allegro!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYTelewizor - Z kartą Simplicity możesz zyskać telewizor LG!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 20,77%
Nie chodzi bynajmniej o istniejący Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Rządzący zamierzają stworzyć nowy byt, w wysokości 3,5 mld zł. W założeniu fundusz pomocowy mają finansować zyski banków komercyjnych, bez żadnego udziału ze strony budżetu państwa. Premier przekonywał, że banki nadmiernie korzystają z rosnących stóp procentowych. Jako przykład przywoływał chociażby istniejącą wciąż dysproporcję pomiędzy oprocentowaniem kredytów i rachunków oszczędnościowych. Warto przy tym wspomnieć, co zauważył sam szef rządu, że sektor bankowy powoli zwiększa oprocentowanie depozytów.
Likwidacja WIBOR wydaje się posunięciem dość nieprzemyślanym
Wreszcie, czwartym filarem rządowego planu jest likwidacja wskaźnika WIBOR i zastąpienie go bardziej korzystnym mechanizmem ustalania oprocentowania kredytów. W założeniu nowe rozwiązanie ma przynieść spadek wysokości rat kredytów w sumie o miliard złotych. Jak tak drastyczne posunięcie uzasadnia premier?
Szef resortu rozwoju Waldemar Buda przekonuje, że likwidacja WIBOR ukształtuje oprocentowanie kredytów do poziomu zbliżonego do stawki referencyjnej Polonia. Warto przy tym przypomnieć, jak na wcześniejsze pomysły zamrożenia WIBOR reagował wiceprezes Związku Banków Polskich Włodzimierz Kiciński.
Nie sposób nie zauważyć, że WIBOR jest wykorzystywany nie tylko do ustalania wysokości oprocentowania kredytów hipotecznych. Wskaźnik ten przydaje się także chociażby przy emitowaniu obligacji - zarówno skarbowych, jak i korporacyjnych. Wpływ WIBOR rozciąga się także właśnie na oprocentowanie depozytów. Możliwe więc, że administracyjne ukształtowanie nowego mechanizmu ukierunkowane na kredyty wpłynie negatywnie na inne aspekty funkcjonowania rynków finansowych. Za to z pewnością takie posunięcie wygląda dostatecznie radykalnie w aspekcie czysto politycznym.