Od soboty gospodarka w województwie warmińsko-mazurskim ponownie zostanie zamrożona. Wszystko przez to, że to właśnie ten region ma w tej chwili najwyższy wskaźnik zakażeń. Przedsiębiorcy są oburzeni. Mówią, że czują się jak kozły ofiarne, szczególnie że w wielu powiatach zakażeń jest bardzo mało. Czy mają racje? I czy taki regionalny lockdown ma jakiekolwiek sens?
Lockdown na Warmii i Mazurach
Jedno nie ulega wątpliwości – w skali całościowej Warmia i Mazury są w złej sytuacji. To tu najszybciej zapełniają się łóżka „covidowe” i to tu jest najwięcej nowych zakażeń na 100 tysięcy przypadków. W tym spokojnym i stosunkowo słabo zaludnionym regionie koronawirus „nadrabia zaległości”. Przez wiele miesięcy było bowiem tutaj względnie spokojnie, a były powiaty – jak gołdapski – w których pierwsze zakażenia stwierdzono dopiero kilka miesięcy po początku pandemii. Dziś, gdy w innych województwach, np. na Śląsku, wiele osób nabyło już odporność na SARS-CoV-2, mieszkańcy warmińsko-mazurskiego dopiero tą odporność nabywają. Niestety część z nich również ciężko choruje albo umiera.
Lokalny biznes przeżywa załamanie. Wśród nich są właściciele obiektów noclegowych, którzy włożyli ogromne starania w to, by ponowne otwarcie hoteli 12 lutego odbyło się w bezpiecznych warunkach. Tymczasem raptem po dwóch tygodniach od wznowienia działalności znów muszą ją zamykać. Nie ze swojej winy – wszak kontrole sanepidu w hotelach wykazały, że w tego typu obiektach reżim sanitarny jest na wysokim poziomie. Załamani są też właściciele kin studyjnych (duże sieci i tak zdecydowały się nie otwierać), obiektów sportowych czy galerii handlowych. Pytają rząd dlaczego zamknięto całe województwo, podczas gdy tylko w kilku jego częściach sytuacja epidemiczna jest zła.
Faktycznie regionalne obostrzenia powinny być wprowadzone między innymi w powiecie nidzickim czy w Olsztynie. Tam wskaźnik zakażeń jest naprawdę duży i właściwie nie ma o czym dyskutować. Pytanie brzmi: czym zawinił powiat olecki, w którym na przykład 24 lutego potwierdzono… dwa nowe zakażenia koronawirusem? W podobnej sytuacji jest też kilka innych powiatów, na przykład wspomniany gołdapski. Wszystkie jednak solidarnie muszą się zamknąć, bo – jak próbują tłumaczyć urzędnicy – ludzie regularnie przemieszczają się pomiędzy gminami i sytuacja z Nidzicy szybko może przenieść się do innych miejscowości.
Znikąd pomocy
Rząd, ogłaszając obostrzenia od 27 lutego, nie wspomniał ani słowem o dodatkowej pomocy, jaka może czekać przedsiębiorców z województwa warmińsko-mazurskiego. I wszystko wskazuje na to, że takiej pomocy nie będzie. Będą mogli skorzystać z dotychczasowych tarcz i to by było na tyle. A wiemy doskonale, że tarcze są albo niewystarczające albo nie obejmują wszystkich branż. Dochodzimy więc do sytuacji, w której 1/16 Polski jest objęta ograniczeniami w prowadzeniu działalności gospodarczej, na czym korzysta pozostała część kraju. Co bowiem zrobią ludzie, którym rezerwacje w mazurskich hotelach zostały odwołane? Oczywiście pojadą gdzie indziej. Na przykład w Tatry, gdzie tłumy w Zakopanem będą po prostu jeszcze większe niż do tej pory.
Poza tym wydaje się, że przy obecnym wzroście zakażeń czeka nas w marcu rozszerzenie takich regionalnych lockdownów. Wskaźniki są wysokie chociażby dla województwa pomorskiego, gdzie przedsiębiorcy też już drżą o swój los. Być może okaże się, że do Wielkanocy północna część Polski będzie zamknięta, a na południu będzie można wypoczywać. Czy ma to sens i czy to ograniczy epidemię? Odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama.