Jak wynika z Narodowego Programu Mieszkaniowego, jeśli chcemy dogonić UE do 2030 roku, w Polsce powinno powstać około 2,5 mln mieszkań. Planowany wzrost na rynku nieruchomości wydaje się jednak sprzeczny z prognozami demograficznymi dla Polski, ponieważ podaż mieszkań znacznie przewyższy popyt.
Według Eurostatu do 2040 roku liczba mieszkańców Polski spadnie do 35,8 mln. Jak podał GUS, na koniec grudnia 2022 roku liczba ludności Polski wynosiła 37,776 mln osób, czyli o ponad 140 tys. mniej niż na koniec poprzedniego roku.
Luka mieszkaniowa a zmiany na horyzoncie
Trendy demograficzne mogą mieć poważne konsekwencje dla rynku mieszkaniowego w Polsce. Wszystko wskazuje na to, że liczba mieszkań w naszym kraju będzie sukcesywnie rosła, a liczba mieszkańców spadała. To paradoks, ponieważ przy tym tempie budowy bloków – w 2022 roku oddano do użytkowania blisko 240 tys. nowych mieszkań – już niedługo możemy mieć bardzo dużą nadwyżkę lokali w stosunku do potrzeb. Nawet po uwzględnieniu, że część mieszkań zajmą uchodźcy.
W różnych województwach mocno widać przyrost naturalny ujemny, co oznacza, że liczba zgonów przewyższa liczbę urodzeń. Dla przykładu tak to wygląda w wybranych rejonach: w województwie świętokrzyskim (-6,5 na tysiąc mieszkańców), łódzkim (-6,4) oraz śląskim (-5,8). Po drugiej stronie są województwa: małopolskie (-1,4), pomorskie (-1,9) oraz mazowieckie i wielkopolskie (po -2,2).
Ceny mieszkań pójdą w dół?
Jak podał Business Insider, w Polsce mamy obecnie około 15,52 mln mieszkań przy populacji wynoszącej 37,7 mln. I wyliczył, że przy założeniu, że w jednym gospodarstwie domowym mieszka średnio 2,99 osób, takich gospodarstw mamy w sumie około 12,61 mln. Tak więc około 3 mln mieszkań obecnie stoi pustych albo są one wynajmowane.
Oczywiście sytuacja, w której mieszkań jest więcej niż osób chcących je kupić albo wynająć, ma też swoje dobre strony – dla nabywców. Możliwość przebierania w ofertach to dla nich zawsze bardzo korzystna sytuacja. Natomiast dla sprzedających to prawdziwy horror. Jeśli mieszkań do sprzedaży będzie dużo za dużo, sprzedawcy zostaną zmuszeni, by mocniej walczyć o klienta. Głównym argumentem rzecz jasna będzie cena za metr kwadratowy. To akurat dobra perspektywa dla osób poszukujących własnych czterech kątów. Mieszkanie średniej wielkości na rynku pierwotnym i wtórnym to dziś wydatek rzędu kilkuset tysięcy złotych. Niestety mało kogo stać za zakup takiego lokum bez kredytu, a zadłużanie się na ponad 20 najbliższych lat to też mało kusząca perspektywa.