Sytuacja na Białorusi w żadnym wypadku nie uspokaja się. Mimo odcięcia w kraju internetu docierają do nas kolejne, przerażające informacje. Rano dowiedzieliśmy się, że Swietłana Cichanouska musiała uciekać na Litwę. Wcześniej zmuszono ją do odczytania oświadczenia, które miało uspokoić tłum. Teraz polski dziennikarz Sławomir Sierakowski prezentuje… łuski „Made in Poland”. Taki przynajmniej napis figuruje na tym, co wypadło z omonowskich karabinów. Terror i prowokacje to typowe metody Łukaszenki.
Łuski „Made in Poland”
Sławomir Sierakowski, który relacjonuje wybory na Białorusi między innymi dla tygodnika „Polityka”, brał udział we wczorajszych starciach obywateli z milicją. Także w tym najintensywniejszym – przy metrze Puszkinskaja. „Strzelali do nas jak do kaczek”, pisze w „Polityce” Sierakowski, relacjonując że służby Łukaszenki były tego wieczoru wyjątkowo agresywne. Zaatakowały opozycjonistów szturmem, gumowymi kulami celowano prosto w ludzi. Gdy dziennikarz kilka godzin po starciach wyszedł z mieszkania, znalazł jedną z łusek po wystrzelanych nabojach. Ku jego zaskoczeniu widniał na niej duży napis… Made in Poland.
Nie wiem, jak to możliwe, że dyktator rządzący krajem brutalnie od 26 lat, strzela do własnego społeczeństwa amunicją pochodzącą z Polski. Białorusinów, ale także zagranicznych dziennikarzy trafiano pociskami wyprodukowanymi m.in. w naszym kraju.
…pisze Sławomir Sierakowski na łamach Polityka.pl. To oczywiście jego opinia, przedstawiona na gorąco. Nie można bowiem kategorycznie stwierdzić, że jest to amunicja faktycznie pochodząca z Polski. Dlaczego? Po pierwsze, wątpliwości budzi sam napis, który jest bardzo duży, zajmujący praktycznie całą łuskę (choć tu na pewno przyda się opinia eksperta w dziedzinie balistyki). Po drugie, pamiętajmy że Alaksandr Łukaszenka od wczoraj powtarza, że prodemokratyczne demonstracje są, jego zdaniem, inspirowane między innymi przez Polskę. I choć teoretycznie łuski „Made in Poland” do tej narracji nie pasują, to pamiętajmy że dyktatorzy walczą ze społeczeństwem również poprzez chaos informacyjny. Niewykluczone zatem, że amunicja może być elementem prowokacji. Warto, by polski rząd szybko zareagował na ten fakt.
Dramat Cichanouskiej
O tym, że Łukaszenka nie cofnie się przed niczym, by utrzymać swoją dyktaturę, pokazuje przykład jego głównej kontrkandydatki w wyborach. Swietłana Cichanouska jest już na Litwie. Musiała uciekać z kraju, bo złożono jej propozycję nie do odrzucenia. Jaką dokładnie? 37-latka nie ujawnia, łatwo domyślić się dlaczego. Bo z jednej strony martwi się ona o los swoich dzieci, z drugiej – jej mąż Siarhiej jest cały czas w białoruskim więzieniu. Łukaszenka może zrobić z nim co tylko chce.
Jeszcze bardziej przerażające jest jednak to, co wydarzyło się wczoraj w siedzibie białoruskiej komisji wyborczej, do której Cichanouska udała się by złożyć skargę na sfałszowanie wyborów. Z kandydatką przez długi czas nie było kontaktu. Teraz wiadomo, że spotkała się z przedstawicielami służb specjalnych, którzy przymusili ją do odczytania przed kamerą oświadczenia, wzywającego Białorusinów do uspokojenia się. Sami zobaczcie ten film. Czy wam też przypomina oświadczenia czytane przez zakładników terrorystów?
Тихановская записала новое видео — призвала белорусов, которые ее поддерживают, не выходить больше на площади, проявить благоразумие и соблюдать закон pic.twitter.com/7v1C01OQHd
— TUT.BY (@tutby) August 11, 2020
Sytuacja wygląda zatem na coraz trudniejszą. Liderka jest poza krajem, a milicja staje się coraz bardziej brutalna. Mimo to Białorusini nie tracą animuszu. Nadal mają siłę, by walczyć o demokrację. Część z nich już rozpoczyna strajki. Ale to będzie bardzo trudne i niestety krwawe starcie. W dodatku z niepewnym zakończeniem. Bo Białoruś i Rosja to wciąż kraje silnie ze sobą powiązane i Władimir Putin będzie mógł w pewnym momencie chcieć wejść do gry. Pierwsze sygnały wskazują jednak, że póki co niespecjalnie się do tego kwapi. Zresztą podobnie jak Unia Europejska, która mimo (bardzo słusznego) apelu polskiego premiera o zwołanie nadzwyczajnego szczytu UE w sprawie Białorusi, ociąga się z wydaniem mocnego stanowiska.
(zdjęcie pochodzi z Twittera @AlexKokcharov)