Wicerzecznik PiS: nie zatrudniamy ekspertów, bo jak zatrudnialiśmy ekspertów to nie chcieli oni realizować naszego programu

Państwo Dołącz do dyskusji (6180)
Wicerzecznik PiS: nie zatrudniamy ekspertów, bo jak zatrudnialiśmy ekspertów to nie chcieli oni realizować naszego programu

Jedną z moich ulubionych rzeczy w polityce są krótkie przebłyski szczerości. Zdarzają się od święta, dlatego każdy z nich cieszy mnie niezmiernie. Było już tak w sierpniu, gdy Ryszard Terlecki przyznał, że temat podwyżek dla posłów wpuścili do Sejmu przed długim weekendem celowo, żeby ludzie się nie zorientowali. Teraz piękny pokaz szczerości zaprezentował wicerzecznik PiS Radosław Fogiel, który wprost uzasadnił dlaczego partia zatrudnia głównie wedle klucza: „mierni ale wierni”.

Mierni ale wierni na rządowych posadach

Dyskusja o zatrudnianiu polityków i ich rodzin w rządowych agencjach i spółek Skarbu Państwa rozgorzała po ostatniej serii kontrowersyjnych nominacji. Chodziło między innymi o usadzenie w fotelu prezes Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu żony wiceministra cyfryzacji Adama Andruszkiewicza. Ale też choćby stryja Andrzeja Dudy w radzie nadzorczej PKP Cargo. PiS zresztą zaczął rakiem wycofywać się z tych decyzji, widząc z jakim zażenowaniem zostały one przyjęte przez opinię publiczną.

Temat jednak cały czas jest i są o niego pytani politycy Prawa i Sprawiedliwości. Tak też się stało podczas rozmowy w RMF FM, gdzie gościem Marcina Zaborskiego był wicerzecznik PiS. Dziennikarz zapytał dlaczego państwowe posady są obsadzane przez krewnych i znajomych królika, a nie przez cenionych ekspertów. Poniżej zapis tekstowy wypowiedzi posła Fogla, a jeśli nie uwierzycie (macie prawo), to jeszcze niżej zamieszczam wideo:

Z podobnym problemem mierzyliśmy się, kiedy sprawowaliśmy władzę w latach 2005-2007. Wtedy poszliśmy w kierunku bardzo eksperckim, właśnie otwartych konkursów jeśli chodzi o rady nadzorcze. Trafiali tam eksperci z rynku, trafiały osoby z tytułami naukowymi, z SGH, z innych uczelni. No i problem okazał się taki, że ich sposób myślenia o gospodarce, o zarządzaniu był zupełnie sprzeczny z tym, co Prawo i Sprawiedliwość ma w swoim programie.

https://twitter.com/Rozmowa_RMF/status/1303756103503753216?s=20

Osobliwa recepta na sukces

Słowa Radosława Fogla właściwie same się komentują. Bardzo sprawny i elokwentny wicerzecznik Prawa i Sprawiedliwości w kilku zdaniach wyjaśnił filozofię rządzenia państwem przez Zjednoczoną Prawicę. Czyli: w związku z tym, że nasze pomysły są tak niedorzeczne, że nikt rozsądny nie chce się pod nimi podpisać, angażujemy do ich realizacji partyjnych kolegów, którzy zrobią dla partii wszystko. I bardzo dobrze, że poseł Fogiel to powiedział. Wszyscy co prawda doskonale wiemy o tym już właściwie od 2015 roku, kiedy zaczął się prawdziwy nalot działaczy PiS na spółki Skarbu Państwa, znany pod hasłem Teraz K**** My, ale przynajmniej teraz wiemy, że od początku się nie myliliśmy.

Dlaczego zatem wielu ekspertów nie chce, mimo pewnych świetnych zarobków, podpisywać się pod tym, co robią rządzący? Pomyślmy – który bezstronny menadżer przejąłby stery w Lotosie w czasie, gdy trwa fuzja Lotos-Orlen, i mówiłby że ten proces to dobra wiadomość dla Lotosu? Jaka osoba z doświadczeniem biznesowym bądź naukowym miałaby ochotę zostać chyba dziesiątym w ciągu pięciu lat prezesem Energi, która najpierw została doprowadzona na skraj upadku, a potem zjedzona przez wyżej wspomniany Orlen? A propos Energi – który sensowny menadżer brałby się za budowę elektrowni w Ostrołęce, której projekt ostatecznie upadł, a osoby w niego zaangażowane mają teraz problemy z prawem? No właśnie.

I tak sobie myślę, że w idealnym świecie, gdyby szefostwo partii rządzącej zauważyło, że nikt z ekspertów nie chce jej pomóc w realizacji programu, to owo szefostwo pomyślałoby nam zmianą tegoż programu. Ale żyjemy w świecie realnym, w którym rządząca Polską ekipa ma swoją unikatową wizję „rozwoju” państwa i żaden profesorek nie będzie jej im blokował! A Polakom w to mi graj, bo „może i kradną, ale przynajmniej się dzielą”.