Minister chce ograniczyć najem krótkoterminowy, bo to „szybki zarobek” na mieszkaniach

Nieruchomości Państwo Dołącz do dyskusji
Minister chce ograniczyć najem krótkoterminowy, bo to „szybki zarobek” na mieszkaniach

Nowy tydzień, więc pora na kolejny innowacyjny pomysł ze strony rządzących. Raz chcą walczyć z alkotubkami wprowadzając prawo, które już istnieje, a innym razem walczą ze skutkami kryzysu mieszkaniowego, a nie z jego przyczynami.

Pani Minister wie lepiej

Minister Funduszy i Polityki Regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zasłynęła kilka tygodni temu ze stanowczego sprzeciwu wobec wprowadzeniu kredytu 0 proc. Informowała wtedy, że w budżecie na 2025 rok nie znajdzie się ani złotówka na ten program. Później ze strony pozostałych członków rządzących pojawiały się jeszcze inne deklaracje, ale jedno trzeba przyznać – pani minister z ramienia Polski2050 zdania nie zmieniła.

O ile sprzeciw wobec „kredytom zero” był jak najbardziej słuszny, to nie można powiedzieć tego o pomyśle, o którym opowiedziała w opublikowanym w niedzielę wieczorem filmie na mediach społecznościowych.

Tym razem winnymi wysokich kosztów wynajmu są ludzie, którzy ogłaszają się na platformach typu airbnb i oferują wynajem krótkoterminowy. Według pani minister problem leży w tym, że ludzi wpadli na taki pomysł jak legalny, szybki zarobek. Mieszkania mają nie być do tego przeznaczone. Można się domyślić, że szefowa resortu funduszy i polityki regionalnej wie lepiej w jaki sposób takie osoby powinny korzystać z posiadanych przez siebie mieszkań.

Szybki zysk zły, wolny zysk dobry

Zabawnie robi się, gdy spojrzymy w oświadczenia majątkowe pani minister. Okazuje się, że wraz z mężem jest ona właścicielem dwóch mieszkań. Jednak nie może być przecież tak, że te mieszkania stoją puste. W 2023 roku z wynajmu dwóch mieszkań małżeństwo zarobiło 47,8 tys. zł.

Teraz rodzi się jedno zasadnicze pytanie – czym różni się „szybki zysk” od „wolnego zysku”? W którym momencie mamy do czynienia z „szybkim”, a kiedy „wolnym” zarobkiem? To nic innego jak kolejny przykład błądzenia we mgle i próby złapania rzeczy, która przynajmniej może przypominać przyczynę istniejącego problemu.

Zastanówmy się jednak,  gdzie w tym wszystkim jest jeszcze właściciel mieszkania? Czy stwierdzenie, że jeśli mam mieszkanie, to mogę w nim mieszkać kiedy chcę, wynajmować je na jak długo chcę, i jeśli będę chciał, zostawić je po prostu puste, jest czymś kontrowersyjnym? Mówię tutaj o sytuacji, w której mieszkanie jest wykorzystywane po prostu do uczciwego zarobku.

Komu się to opłaca?

Abstrahując od kwestii rozporządzania swoimi nieruchomościami, chciałbym zwrócić uwagę na jedną inną rzecz. Czy naprawdę ktoś, kto wynajmuje swoje nieruchomość na platformie airbnb robi to tylko dlatego, by ktoś nie miał jak wynająć mieszkania? Oczywiście, że chodzi o popyt na takie oferty. Są one nierzadko tańsze od hoteli – w szczególności w ścisłych centrach największych miast. Wystarczy porównać ceny hoteli i lokali na airbnb na warszawskim Śródmieściu.

Komu zależałoby nałożyć ograniczenia na krótkotrwały wynajem mieszkań, który stanowi bezpośrednią konkurencję dla hoteli. Czyżbym miał na myśli właśnie samą branżę hotelarską? Niektórzy internauci podejrzewają właśnie ją.

https://twitter.com/PajakMarcel/status/1843010851814638063

Użytkownicy dostrzegają także konsekwencje takiego podejścia – może to doprowadzić np. do tego, że osoba chcąca rozpocząć biznes w branży hotelowej, nie będzie mogła tego zrobić, bo będzie musiała od razu zbudować „coś” typowo większego, hotelowego.

Przy wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele, ucierpiały bardzo mocno małe, rodzinne, lokalne sklepy. Teraz nierzadko po tych sklepikach nie ma śladu. Sklepowych gigantów to nie ruszyło. Czy w tym przypadku możemy spodziewać się podobnego efektu? Poza tym – przecież nie wszystkie lokale, które były przeznaczone na wynajem krótkotrwały, pojawią się na rynku wynajmu długotrwałego.

Jak zwalczać kryzys mieszkaniowy?

Można odnieść wrażenie, że nie rozmawiamy o naprawdę istotnych czynnikach wpływających na taką, a nie inną sytuację na rynku mieszkaniowym. Gdzie dyskusja o tym, jak poważnym problemem jest brak zdolności kredytowej wielu Polaków? Mamy jedne z najdroższych kredytów hipotecznych w całej Unii Europejskiej. Co z odrolnieniem ziem w miastach? Czy usłyszymy kiedyś o tym, że „od jutra” czas otrzymywania pozwoleń na budowę będzie krótszy? Dlaczego nikt nie robi nic z państwowymi pustostanami, których w Polsce niemało?

Dopóki będziemy bardziej zajmować się skutkami, a nie przyczynami, to nie oczekujmy cudu, że coś zmieni się na lepsze.